Ciężkie czasy dla sobowtóra Borisa Johnsona. Człowiek, który do niedawna utrzymywał się z udawania głównego sprawcy Brexitu, objawia się o swoje bezpieczeństwo.

Ciężkie czasy dla sobowtóra Borisa Johnsona. Człowiek, który do niedawna utrzymywał się z udawania głównego sprawcy Brexitu, objawia się o swoje bezpieczeństwo.
Boris Johnson /Abaca /PAP

Drew Galdron od 9 lat pracuje dla agencji sobowtórów. Po wycofaniu się byłego burmistrza Londynu z wyścigu o stanowisko premiera, Brytyjczyk boi się wychodzić z domu. W ciągu ostatniego tygodnia kilkakrotnie spotkały go nieprzyjemności, gdy na ulicy mylono go z Johnsonem.

Charyzmatyczny polityk stał się jedną z najbardziej nielubianych postaci na Wyspach. Krytycy zarzucają mu, że doprowadził do Brexitu, a następnie opuścił tonący statek. 

Dla sobowtóra Borisa Johnsona oznacza to również utratę dochodów. Gdyby Johnson został przywódca konserwatystów, Drew Galdron zacząłby otrzymywać nieporównywalnie więcej zleceń na pracę niż dotychczas. Tymczasem teraz, gdy wychodzi na ulicę, wkłada na siebie koszulkę z napisem „Nie jestem Borisem Johnsonem”. Galderon ma zupełnie odmienne poglądy polityczne od człowiek, w którego od lat się wciela.

W minioną środę sam Boris Johnson stał się ofiarą szekspirowskiej intrygi – tak określają to komentatorzy. Jego bliski współpracownik i minister finansów Michael Gove zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko przywódcy konserwatystów. Uczynił to tuż przed konferencją prasową, na której Johnson miał ogłosić swoją kandydaturę. W rezultacie polityk zmuszony był wycofać się z wyścigu o fotel lidera torysów.

Johnson i Gove – jak podkreślają brytyjskie media - stali się Juliuszem Cezarem i Brutusem brytyjskiej polityki. Podczas kampanii referendalnej Gove prowadził biuro Johnsona, ponieważ to on był głównym kandydatem na stanowisko premiera po zwycięstwie obozu opowiadającego się za Brexitem. Komentatorzy zauważają, że Michael Gove, wbijając sztylet w plecy swego współpracownika i przyjaciela, pozbawił się szans na to stanowisko.

Parlamentarzyści, którzy reprezentują w Izbie Gmin partię konserwatywną, z piątki kandydatów wybiorą dwie osoby. O tym, kto zostanie przyszłym przywódca, zadecydują następnie wszyscy członkowie partii. Największe szanse na sukces ma obecna minister spraw wewnętrznych Theresa May, która wraz z premierem Davidem Cameronem prowadziła kampanię za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

(mpw)