Marcin Gortat, polski koszykarz grający w NBA, nie może świętować Bożego Narodzenia w Polsce z rodziną. Jego grafik zapełniony jest meczami i treningami. W rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim zapewnia jednak, że za tę nieprzyjemność dostaje adekwatne wynagrodzenie.

Paweł Żuchowski: Jakie masz pierwsze wspomnienia świąteczne?

Marcin Gortat: Pierwsze wspomnienia świąteczne kojarzą mi się przede wszystkim z suto zastawionym stołem w domu, w moim rodzinnym domu, gdzie było mnóstwo potraw, i z tymi niesamowitymi wielkimi bombkami, które miałem na choince. Moja mama miała obsesję, żeby zawsze kupować takie ogromne, wielkie bombki i niestety byłem jednym z tych dzieci, które potrafiły te bombki bardzo szybko niszczyć i zbić, dlatego nie miały szansy, żeby przetrwać u nas w domu za długo.

Kto się przebierał za świętego Mikołaja? Bałeś się Mikołaja?


Myślę, że byłem na tyle cwanym dzieciakiem, że zawsze wiedziałem, że ktoś się przebierze z rodziny za świętego Mikołaja. A nigdy się nie bałem świętego Mikołaja, zawsze wydawało mi się to śmieszne w momencie, kiedy starał się mnie karać, bo przez pierwsze, myślę, dziesięć lat swojego życia byłem zawsze karany przez świętego Mikołaja za moje zachowanie, za brak mojego zachowania, albo za moje psoty, które robiłem. Jednak zawsze wydawało mi się to śmieszne i można powiedzieć, że na tyle byłem cwany będąc młody, że nie robiło to na mnie większego wrażenia.

Czy pamiętasz najpiękniejszy prezent gwiazdkowy, jaki dostałeś?

Dostałem mnóstwo najpiękniejszych prezentów. Wśród nich na pewno jest piłkarska koszulka Davida Beckhama - wtedy jeszcze mojego największego idola. To była koszulka, którą nosiłem i mogłem w niej spać, grać, trenować i chodzić w ciągu dnia. Było parę takich rzeczy, które na pewno sprawiły mi dużo przyjemności, ale nie ma takiej rzeczy jednej, konkretnej, którą zapamiętam do końca życia.

Czy teraz wypatrujesz tej pierwszej gwiazdki w Boże Narodzenie?

Już nie, już ten czas minął niestety. Akurat to jest taki ogromny minus - ze względu na rutynę mojego dnia i liczbę lat, które już spędziłem w koszykówce i w NBA, to w pewien sposób zatraciłem tą taką rodzinną atmosferę. Niestety u mnie to zginęło: przez ostatnie dziesięć lat nie miałem świąt, takich dużych świąt z rodziną. Marzę o tym, żeby któregoś dnia zasiąść do stołu z własną żoną, dziećmi, które oczywiście będą biegały dookoła stołu. Mieć ze sobą oczywiście swoją mamę, tatę, brata i na pewno byłoby to bardzo miłe, ale myślę, że jeszcze będę musiał na to poczekać parę dobrych lat.

W tym roku takie święta też jeszcze nie wyjdą, bo trwa sezon. Ty po prostu nie możesz wyjechać do Polski.

Zgadza się. Niestety taka jest moja praca i taki mój zawód. Proszę mi wierzyć, że to nie jest coś strasznego, bo tutaj niektórzy mogą to odczuwać, że jakie to straszne itd. Nie jest to straszne. Dobrze nam za to płacą, żeby tutaj siedzieć i rozgrywać te mecze, dlatego nie jest to na pewno żadną bolączką dla nas. Oczywiście byłoby mi miło spędzić czas z rodziną, ale nie ukrywajmy: nie jest aż tak źle z nami.

Która potrawa jest twoją ulubioną?

Przede wszystkim pierogi z kapustą, pierogi z mięsem, różnego rodzaju pierogi. Mnóstwo jest potraw, które bym zjadł z wielką chęcią. A teraz podejrzewam, że spróbowałbym chyba wszystkiego, co się znajduje na stole.

A której potrawy świątecznej nie lubiłeś jako dziecko?

Nienawidziłem przede wszystkim karpia w galarecie, karpia smażonego, gdzie było mnóstwo ości, nienawidziłem wyjmować ości z ust i patrzeć na każdy kawałeczek, który zjadasz, żeby po prostu nie wpaść na ość. To była rzecz, której po prostu nienawidziłem. Dzisiaj musiałbym się zmusić mocno i sporo podłubać w ustach, żeby nie zrobić przykrości mojej rodzinie. Jest to jedyna rzecz, z którą na pewno miałbym problem, żeby zjeść.

Marcinie, mam dla ciebie dobrą wiadomość: tutaj pod Waszyngtonem jest polski sklep, więc jeżeli masz ochotę na pierogi, na cokolwiek innego, jeżeli twoja dieta tylko na to pozwoli, to możesz jechać, kupić i jeść do woli.

Tak, słyszeliśmy już o polskim sklepie pod Waszyngtonem. Jak troszkę nasz plan się tutaj wyprostuje i będzie łatwiejszy dla nas i będziemy więcej czasu w Waszyngtonie, to jak najbardziej udam się do tego sklepu i zakupię parę wytworów polskich.

Czy jest prezent, który zawsze chciałeś dostać jako dziecko, ale którego nigdy nie dostałeś?


Myślę, że ciężko teraz tak stwierdzić, z perspektywy czasu. Oczywiście teraz mógłbym powiedzieć, że chciałbym mieć komputer, którego nigdy nie dostałem, ale to są takie zachcianki, które są niemożliwe do spełnienia. Myślę, że teraz akurat takiego problemu nie ma, ale myślę, że wtedy rzeczy, których potrzebowałem, zawsze otrzymywałem. Nie została mi żadna trauma po czymś, czego nigdy nie dostałem. Rodzice w miarę możliwości spełniali moje marzenia i oczywiście w miarę tego, jak na to zasłużyłem. To jest podstawa i nie ma chyba takiej rzeczy, którą chciałem, a nie dostałem.

Teraz ty jesteś trochę takim świętym Mikołajem, bo spełniasz marzenia dzieciaków w Polsce.


Myślę, że staram się przede wszystkim wykorzystać znajomości i kontakty, doświadczenia, jakie nabyłem tutaj w Stanach. Oczywiście staram się w pewien sposób oddać społeczeństwu to, co otrzymuję od społeczeństwa, czyli dopingowanie, miłe wiadomości, życzenia: czy to zdrowia, czy sukcesów w NBA. Czuję, że jest to część mojej pracy również, jest to mój obowiązek - pomóc innym, młodym graczom, młodym atletom, sportowcom i dać im lepszy start, niż ja miałem. W końcu na koniec dnia wszyscy jesteśmy Polakami i powinniśmy sobie pomóc, dlatego miejmy nadzieję, że jeżeli ktoś uniknie błędów, które ja popełniłem, a wykorzysta moje doświadczenie, to będziemy mieli więcej sportowców, czy to w koszykówce, czy w innej dyscyplinie.

Jeżeli chciałbyś złożyć życzenia słuchaczom, to teraz masz taką możliwość.

Chciałbym złożyć serdeczne życzenia wszystkim słuchaczom RMF FM, życzyć Wam udanych, spokojnych, bogatych świąt Bożego Narodzenia i mam nadzieję, że spotkamy się w Polsce już niedługo, na kolejnych meczach reprezentacji Polski.