​U jednych makowiec, u drugich strudel. W jednym miejscu z prezentami przychodzi Aniołek, w drugim Święty Mikołaj. Wigilijne tradycje różnią się niemal w każdym domostwie. RMF FM postanowiło sprawdzić jak ten świąteczny dzień z bliskimi spędzają znani i lubiani. Nasi dziennikarze zwrócili się po informacje do największych ekspertów w tych kwestiach, czyli do babć sportowców, aktorów i piosenkarzy.

"Chociaż dwa, babcia, podaj mi"

Gwiazdor reprezentacji Polski w piłce nożnej Kamil Grosicki bawi się świetnie nie tylko na murawie. Uwielbia też Boże Narodzenie i Wigilię w gronie najbliższych, a w szczególności - z babcią. Zawsze najpierw pędził przywitać się z babcią. Potem wracał do domu rodziców i razem przychodzili wieczorem - wspomina babcia piłkarza, Lucyna Grosicka w rozmowie z naszą dziennikarką Anetą Łuczkowską.

Dzisiaj dla Kamila Grosickiego święta to nie tylko okazja do spotkania z rodziną, ale także okazja do przełamania... dietetycznego reżimu. Objada się. Ulubione potrawy Kamila to barszczyk z uszkami, śledzik, ale na pierwszym miejscu są pierogi z kapustą i grzybami. Jak wpada jeszcze przed wigilią to prosi: "chociaż dwa, babcia, podaj mi. Bo to takie dobre" - mówi pani Lucyna.

Apetyt i miłość do bliskich to największe atuty piłkarza. Gorzej już niego ze śpiewaniem kolęd. Raczej tylko rusza ustami - śmieje się babcia reprezentanta Polski.

Babcia Pelagia się nie patyczkuje!

U piosenkarki Doroty Rabczewskiej, znanej jako Doda, udane święta były gwarantowane przez babcię Pelagię. Z Bożym Narodzeniem kojarzą mi się kotleciki grzybowe przygotowywane przez moją babcię, Pelagię. Babcia robi je tylko na Boże Narodzenie. Nie da się jej przekonać, żeby zrobiła je w inny z 364 dni w roku. Mam nadzieję, kiedyś przedstawi mi przepis, żebym mogła to kultywować! - mówi Doda w rozmowie z RMF FM.

Babcia i cała rodzina kojarzą mi się ze Świętami oraz wizytą w rodzinnym Ciechanowie - opowiada piosenkarka w rozmowie z naszym dziennikarzem Michałem Dobrołowiczem. Mamy z babcią Pelagią takie same oczy: czarne, nasycone. Moja babcia ma ponad 80 lat, ale jeździ samochodem, jest bardzo bystra. Jest aniołem, więc nie jestem do niej podobna. (śmiech) Z pewnością te czarne oczy - węgle, mam po niej. Oczy nic nie wyblakły, wciąż świdruje nimi wszystkich dookoła - dodaje wokalistka. 

Babcia Pelagia jest spokojniejsza niż ja, ale faktycznie, gdy przychodzili do mnie różni absztyfikanci, to potrafiła zadać im takie pytania, że zbijało ich to z pantałyku. Babcia jest totalnie bezpośrednia. Jeśli chodzi o dobro wnuczki, moja babcia nie patyczkuje się - opowiada.

Dorotka bardzo lubi kotleciki grzybowe. Wiem, że przyjeżdża w tym roku na Święta, więc przygotuję je, żeby zrobić jej przyjemność - mówi pani Pelagia w rozmowie z naszym reporterem Pawłem Balinowskim.

Wnuczki nazywają je "czarnymi kotletami". Grzyby trzeba najpierw namoczyć, żeby zrobiły się miękkie. Trzeba je dokładnie wypłukać, odcedzić, a my w tym czasie robimy cebulkę. Kroimy ja grubo, na patelni, na niedużej ilości oleju. To wszystko mielemy dwukrotnie, siteczko musi być drobne. Do tego dodajemy jajko, przyprawy, sól, pieprz. Musi być bułka tarta. Z tego wszystkiego formujemy kotleciki, żeby wszystkie były równe, ja robię to łyżką. Wszystkie kotleciki są jednakowe, żeby wyglądały ładnie na stole - wymienia z pamięci pani Pelagia. Na Święta przygotowuję około 30 kotlecików grzybowych i one najszybciej znikają ze stołu. Dorunia (Doda - przyp.) bardzo je lubi, bo są nietuczące, a ona bardzo dba o figurę. Chcę jej w ten sposób zrobić przyjemność, bo Dorota rzadko zagląda tu na dłużej, raczej wpada na chwilę - dodaje pani Pelagia. 

Nie jadł wszystkiego, bo nie lubił ryb

Pomagał przy Wigilii, ale przede wszystkim siedział wpatrzony w choinkę. Rozmarzonym wzrokiem patrzył na światełka i powtarzał ciągle: "ale piękną masz babciu choinkę" - wspomina pani Maria, babcia kierowcy rajdowego Michała Kościuszki.

Polski rajdowiec zapewne Wigilię u babci wspomina ciepło, acz pewno niekoniecznie podobał mu się jadłospis. Próbować może próbował, ale nie jadł wszystkiego, bo nie lubił ryb - śmieje się babcia. A ryb na święta było sporo. Ryba po żydowsku jako przystawka, a potem dwa rodzaje ryb, jedna smażona, druga gotowana - wylicza pani Maria.

Babcia Kościuszki postanowiła się także podzielić przepisem na swojego karpia po żydowsku. Kilo cebuli, kilo karpia. Cebulę smażyło się z cukrem, potem się kładło karpia, on się tam smażył parę minut, dodawało się migdały i rodzynki do tego i to zastygało - opisuje.

Czy jest dumna ze swojego wnuczka? Naturalnie, że jestem dumna, zawsze byłam dumna z niego. A przede wszystkim bardzo go kocham i uważam, że jest wspaniałym młodym człowiekiem, a dzieckiem był wyśmienitym - opowiada w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Markiem Balawajdrem. 

Sukcesy wnuczka najlepszym prezentem

Bartosz Bednorz, zawodnik siatkarskiej PGE Skry Bełchatów i reprezentant Polski jest szczęściarzem. Ma dwie babcie, które go uwielbiają. Święta Bożego Narodzenia to jedna z niewielu okazji, kiedy może je odwiedzić.

Pani Józefa Kaleta dla swojego wnuka przygotuje każdą jego ulubioną potrawę . Po pierwsze: ruskie pierogi. Myślę, że każda gospodyni to umie. Po prostu do tego wkłada się serce i wtedy wychodzą bardzo dobre. Chodzi o to, żeby Bartek był zadowolony, bo on jest naszym najgłówniejszym gościem. My mamy się na co dzień, Bartka natomiast mamy mało - mówi pani Józefa w rozmowie z dziennikarką RMF FM Anną Kropaczek i chwali go. Jest bardzo dobrym człowiekiem, bardzo rodzinnym, o dużym sercu - dodaje.  Nic więc dziwnego, że babcia na życzenie wnuka szykuje tez ciasta. Babcia ma ogromny wachlarz ciast. Mogę wybrać dowolne, a babcia zawsze spisze się na medal - mówi Bartosz. Jednym z ulubionych ciast siatkarza jest sernik z brzoskwiniami.

U drugiej babci Bartosza, pani Ilony Bednorz w święta zawsze są makówki. Bartuś je lubi - uśmiecha się babcia. Wspomina, że kiedy Bartek był mały, bardzo przeżywał święta i oczywiście z ogromnym przejęciem odpakowywał prezenty. Samochody dostawali. I jeden wnuk i drugi. Między nimi jest różnica tylko jednego roku. Zdalnie sterowane lubili, jak to chłopcy - opowiada pani Ilona. Teraz duży Bartosz prezentów pod choinką już nie szuka. Nie chcę prezentów dostawać, bo wolę , żeby najbliżsi zachowali pieniądze dla siebie. Przyszedł teraz czas na mnie . Gdybym mógł, cały czas robiłbym prezenty - mówi Bartosz. I robi, bo jak mówi babcia Ilona, najlepszym podarunkiem od wnuka są jego sportowe sukcesy. Tak się cieszę, jak wygrywają, jak Bartek zdobywa punkty. Bardzo jestem zadowolona. To jest nasza największa uciecha - podkreśla pani Bednorz.

W czasie Wigilii wszystko jest dietetyczne

Babcia Macieja Kota, Alicja Chyc zdradziła nam jak wygląda u niej calutki wigilijny stół. Tradycyjnie 12 potraw. Barszczyk czysty z uszkami, uszka z grzybami suszonymi, gołąbki, ryż z grzybkami, pierożki ze słodką kapustką, kulebiak z kapustą kiszoną, łazanki z makiem, strudel wyciągany z jabłuszkami, no i ryby - karp smażony, zapiekanka z karpia, ziemniaczki i pieczarki, karp w galarecie po żydowsku i po polsku. No i oczywiście kompot z suszonych owoców - wylicza. Tak wschodnio, bo tak mnie uczono. Teraz ja staram się to wszystko przekazać wnukom, żeby z pokolenia na pokolenie nie zapomnieli kresowych dań - zaznacza pani Alicja w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Pałahickim.

O Macieju Kocie i jego bracie Jakubie mówi, że zjedzą wszystko i nigdy nie narzekali babci. Jak im coś nie smakowało, to mi nigdy nie powiedzieli tego, tylko mówili mamie - wspomina.

Zapytana o ewentualną dietę skoczka, to żartobliwie odpowiada: W czasie Wigilii wszystko jest dietetyczne, prawda?

Przyznaje jednak, że zima to specjalny okres w karierze skoczka, więc niestety nie może się on zbytnio rozkoszować jedzeniem i musi się pilnować. Od małego zawsze patrzył do garnka i pytał: "babciu, a co tu dałaś?". W tej chwili mnie pilnuje i mówi jaki mam olej kupić. Jarzyny murzą być gotowane na półtwardo. Odpadają wszystkie tłuste mięsa, więcej duszonych, więcej gotowanych - opowiada.

Zdradziła, że Maciek nie lubi karpia w galarecie, ale za to uwielbia kapustę pod każdą postacią.

Kolędowa rywalizacja

Z kolei u Sebastiana i Stanisława Karpieli-Bułecków święta są - jak zresztą można sobie wyobrazić - nasycone góralskim sznytem. Kolędujemy już jak zaświeci się pierwsza gwiazdka na niebie. No i potem idzie do północy, a o północy idziemy na Pasterkę do starego kościoła - opowiada babcia muzyków, Zofia Karpiel-Bułecka. Na końcu Jasiek mój sypie owsem z balkonu, no i gada, na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie. A siostra zakonna drze się, żeby Jasiek nie sypał wszędzie owsem, bo myszy chodzą po kościele - śmieje się.

Babcia muzyków w kwestii kolędowania widzi jednak dla nich zagrożenie. Jeszcze śpiewają jako tako, no ale konkurencję mają różną - opowiada.

Wigilia u Karpieli-Bułecków jest jednak tradycyjna, więc postna. Szaleństw nie ma. Staraliśmy się, żeby to zawsze było 12 potraw, no ale czasem się trochę przy pierogach nadrobiło kompotem albo czymś innym - mówi pani Zofia. 

Nie wszyscy wytrzymują do Pasterki

Aktorka Julia Wróblewska pochodzi z... dużej rodziny. Jej babcia Grażyna Neska zdradziła naszemu reporterowi Patrykowi Michalskiemu, że co roku w Wigilii uczestniczy około 20 osób. Wszyscy zajadają się przyrządzonymi przez babcię pierogami. Lubię je robić, nie sprawia mi to żadnej trudności. Gorzej z ciastami - mówi babcia 18-letniej aktorki. Ciasta piecze między innymi Julka, "ale jak ma czas, a z tym czasem coraz gorzej" - twierdzi jej babcia.

O choinkę w domu dba dziadek Julii. Jest zawsze żywa i duża. Jodła przeważnie - tłumaczy babcia. W jej domu kultywuje się wiele świątecznych tradycji, ale związane są one głównie z regionem, w którym mieszka. Na stole zawsze pojawia się sianko, a na nim Pan Jezus, jest także 12 potraw. Musi być barszczyk czerwony, barszczyk z grzybami, pierożki z grzybami i kapustą, ryba po grecku, karp smażony, sałatki, ciasta, jajka faszerowane. Co nam przyjdzie do głowy - wylicza babcia Wróblewskiej. A prezenty? Zawsze w ostatniej chwili - opowiada.

Na Pasterkę najczęściej chodzi dziadek. Nie wszyscy wytrzymują do Pasterki. Każdy jest zmęczony przygotowaniami. Kościół jest oddalony o 4 kilometry, także musimy jechać samochodem. Kiedyś, jak byłam dzieckiem, to na pieszo się chodziło, kolędy się śpiewało po drodze, było wesoło - wspomina babcia Julii. Czego sobie życzymy? Przede wszystkim zdrowia. Jak jest zdrowie, to jest wszystko - mówi.