Tortellini, lasagne, zupa z ostów, pieczone jagnięta, koziołki, ryby, czy tak u nas mało świąteczna sztuka mięsa – takie potrawy trafią na stoły we włoskich domach na Boże Narodzenie. Choinki może nie być, ale szopka w każdym domu jest obowiązkowa. O tym jak Włosi celebrują święta opowiada nam Maciej Brzozowski, autor książki „Włosi. Życie to teatr”.

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Porozmawiajmy o tych różnicach i podobieństwach w Polsce i we Włoszech zwłaszcza w okresie świąt?

Maciej Brzozowski: Różnią nas na przykład niektóre świąteczne obyczaje, czy też sposób, w jaki obchodzimy święta. Dla nas takim clou świąt to jest Wigilia, dla Włochów raczej pierwszy dzień świąt, czyli 25 grudnia. Wigilię obchodzi się bardziej uroczyście w niektórych regionach Włoch, w niektórych raczej mniej. W jednych regionach siada się do stołu właśnie w Wigilię, żeby zjeść trochę ryb, w innych nie celebruje się tego dnia. Pasterka jest też średnio oblegana. Z kolei to, co jest rzeczywiście bardzo charakterystycznego we Włoszech, to szopka. Pamiętajmy, że pierwszą szopkę podobno wymyślił i stworzył św. Franciszek z Asyżu w XIII wieku i rzeczywiście te szopki są obecne w każdym domu. Choinki też, ale to już jest zwyczaj niemiecki i troszeczkę z mniejszą atencją do tego Włosi podchodzą. Szopki są różne. Jeżeli pojedziemy do muzeum w Pałacu Królewskim w Neapolu znajdziemy przepiękne szopki z koralu. Są szopki, w których figury ubrane są w bardzo kosztowne tkaniny, ozdobione drogimi kamieniami. Są szopki z plasteliny, są szopki z drewna, są szopki z pięknej porcelany.

One pojawiają się już przed świętami?

One się pojawiają przed świętami, to jest też taka tradycja rodzinna, że wyciąga się z pawlaczy, z piwnic, przepastnych szaf wielkie pudła i cała rodzina siada i ustawia szopkę. Ja pamiętam święta w Bolonii u moich znajomych, gdzie była to rzeczywiście wielka celebra i wszyscy uczestniczyli w ustawianiu tej szopki. A była to szopka nie tylko ustawiana przez pokolenia, ale sama szopka była wielopokoleniowa dlatego, że te figurki pochodziły z różnych okresów i pamiętam właśnie ojciec rodziny mówił: a to kupiliśmy za Mussoliniego, a to kupiliśmy po wojnie, a to dokupowaliśmy tam... Bardzo miły, fajny zwyczaj, trochę podobny do naszych bombek. U nas też bombki bywają wielopokoleniowe, dopóki się nie stłuką. Tak więc szopka, choinka. Co nas jeszcze różni? No różnią nas prezenty. My prezenty dostajemy w Wigilię, a Włosi muszą czekać aż do 25 grudnia, kiedy to właśnie w pierwszy dzień świąt odbywa się uroczysty obiad i podczas tego obiadu dzieci dostają prezenty. I oczywiście jeszcze 6 stycznia na Trzech Króli.

Szczęściarze.

Ale z kolei nie mają Mikołaja. A jeżeli nie są grzeczne to Befana, czyli ta czarownica, która odwiedza je 6 stycznia, zamiast prezentów może przynieść carbone, czyli taki kawałek węgla. To jest oczywiście rodzaj słodkości, która udaje węgiel. To jest odpowiednik naszej rózgi.

A jeżeli chodzi o jedzenie, jak bardzo się różnimy?

Pamiętajmy o jednym. Włochy to jest bardzo młody kraj. 150 lat temu dopiero powstało coś, co się nazywa teraz Włochy i tak naprawdę jest to do tej pory w warstwie gastronomicznej, kulturalnej, obyczajowej to jest zlepek kilkunastu regionów, w których w różny sposób się je, są różne sposoby na obchodzenie świąt i różne potrawy. Jeżeli miałbym powiedzieć co Włochów łączy świątecznie przy stole, to łączy ich na pewno Panettone i Pandoro. To są dwa rodzaje potrwa regionalnych, które  zawojowały całe Włochy, 2 rodzaje ciast: jest torrone - takie ciasto bardzo twarde z orzechami, są różne pyszne ciasta toskańskie. No i węgorzyca, jeżeli tak możemy nazwać samicę węgorza, to rzeczywiście węgorzyca i kapłon - to kolejna potrawa łączą Włochów. Dzielą na przykład pierwsze danie. W pierwszy dzień świąt na północy raczej je się tortellini, albo coś podobnie faszerowanego, na południu jest to raczej lasagne z sosem pomidorowym z kilkoma gatunkami serów. Później już jest pełna dowolność. Je się pieczone koziołki, je się sztukę mięsa, które u nas uchodzi za danie niezbyt świąteczne, je się różnego rodzaju ryby oczywiście, zupy z ostów, pieczone karczochy itd. To co jest ciekawe to ruch, jaki odbywa się przed świętami na forach internetowych. Ci wszyscy ludzie z różnych regionów Włoch, jeszcze poddani migracji, czyli poruszającej się po Włoszech, złączeni węzłami małżeńskimi, niemałżeńskimi z osobami z innych regionów, tworzą niesamowitą mieszankę gastronomiczną. Tak więc na forach odbywają się dyskusje, które danie, z którego regionu jest lepsze.

To już jest ostatni weekend przed świętami. We włoskich domach też jest taki rejwach jak w polskich? Wszyscy sprzątają, gotują, pieką, marynują, czy oni raczej na spokojnie, ostatnie zakupy, powoli, jak to jest?

We Włoszech słowo spokojnie nie istnieje. Włosi są ogólnie nadpobudliwi i mówię to z całą miłością, jaką do nich żywię. Pamiętajmy o jednym, że Włosi to jest kraj, gdzie jest przewaga rodzin wielopokoleniowych, które żyją blisko siebie, także zawsze jest jakaś nonna, czyli babcia, albo mamma mniej lub bardziej starsza, która zajmuje się świętami. W porównaniu z polskimi świętami jest rzeczywiście mniej biegania, więcej jest może planowania, kupowania albo w restauracjach albo w jakiś zaprzyjaźnionych sklepach, no i nie ma też tylu obowiązkowych posiłków.

Więcej o tym, co się dzieje we Włoszech, jacy są Włosi, jakie są Włoszki, o teatrze, kinie, sztuce, kulinariach, podróżach w twojej książce "Włosi. Życie to teatr". Bardzo dziękuję za rozmowę. A jak jest po włosku: życzymy wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku?

Buon Natale - to jest Wesołych Świąt. A felice anno nuovo - szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich.

"Włosi. Życie to teatr", czyli wszystkie smaki Italii. Więcej o książce Macieja Brzozowskiego przeczytacie TUTAJ.