Dzieci w Belgii i Holandii nie muszą już czekać na przybycie św. Mikołaja. Znany na całym świecie dobroduszny starzec, który rozdaje prezenty, zawitał już do obu tych krajów.

Do Belgii i Holandii św. Mikołaj już przyjechał, a raczej przypłynął - statkiem parowym z... Hiszpanii. Belgijskie dzieci nie znają św. Mikołaja, który przyjeżdża saniami zaprzężonymi w renifery, a jeżeli takiego zobaczą - np. w telewizji - to mówią o nim nieco pogardliwie "Kerstman" (czyli Dziadek Mróz).

Prawdziwy św. Mikołaj nawiązuje do tradycji biskupa, który mieszkał w Turcji: nosi obowiązkowy pastorał, a na głowie ma tiarę. Przypływa z Hiszpanii w otoczeniu Zwarte Pit, czyli Czarnych Piotrusiów - psotników, którzy dawniej niegrzeczne dzieci łapali do worków, a teraz już tylko wygłupiają się i rozdają cukierki i mandarynki.

Prawie każda większa miejscowość w Holandii i Belgii od połowy listopada do początków grudnia organizuje "przyjazd św. Mikołaja". W nadmorskich miejscowościach święty rzeczywiście przypływa statkiem, a na jego powitanie wychodzą tłumy ludzi.