Krzysztof Zimnoch pokonał jednogłośnie na punkty Artura Binkowskiego w ośmiorundowej walce w wadze ciężkiej, która odbyła się w nocy z soboty na niedzielę w Kopalni Soli w Wieliczce. Pojedynek był bardzo zacięty, ale nie do końca prowadzony fair. Obaj pięściarze w szóstej rundzie otrzymali ostrzeżenia za dyskusję z przeciwnikiem w ringu. Binkowski w tej samej odsłonie walki... ugryzł rywala.

Przepraszam, ale Zimnoch mnie przytrzymywał - powiedział po walce winny tego zajścia.

Pod koniec ostatniej rundy zawodnik z Białegostoku ruszył do zdecydowanego natarcia. Binkowski ledwie utrzymał się na nogach, ale ostatecznie wytrwał do końca. Jaką notę wystawiam sobie za tę walkę? Jedynkę - podsumował surowo swój występ Zimnoch. Przyznał, że nie przyjął najlepszej taktyki. Chciał jak najdłużej męczyć rywala i zamierzał go znokautować dopiero w siódmej lub ósmej rundzie.

Pojedynek odbył się w rodzinnym mieście innego pięściarza, Artura Szpilki, do którego Zimnoch jest wrogo nastawiony. Po ostatniej rundzie prowokował on z ringu niedoszłego rywala, który był obecny na gali. Pięściarz z Wieliczki zrobił nawet kilka kroków w jego stronę, ale ostatecznie przytrzymały go towarzyszące mu osoby. Konfrontacja Szpilki z Zimnochem miała się odbyć na początku tego roku.

Przed walką wieczoru odbył się pojedynek Krzysztofa Głowackiego z Richardem Hallem (kat. junior ciężka). Miał trwać także osiem rund, ale były mistrz świata rodem z Jamajki wytrzymał tylko trzy. Przegrał przez nokaut techniczny.

(MRod)