Zalecam wszystkim relaks i niewyciąganie zbyt wielu wniosków z walki, będącej tylko pierwszym z wielu etapów przygotowań na Kliczkę - tak w wywiadzie dla AS Info Tomasz Adamek mówi o potyczce z Kevinem McBridem i dodaje: Gdybym wygrał w 1-2 rundzie przez nokaut, niczego bym się nie nauczył. Zdradza też, że przed walką z Witalijem Kliczką do Polski przyleci dopiero na początku września.

Przemysław Garczarczyk: Zacznijmy od przeglądu prasy, bo sporo osób się ostatnio wypowiadało na twój temat. Henry Ramirez, trener Chrisa Arreoli, stwierdził, że dostałeś prezent od Chrisa, bo on opuszczał treningi i nie brał ciebie poważnie. Ramirez wystawił tym samym niezłą opinię Arreoli... i samemu sobie.

Tomasz Adamek: Jeśli tak było, to i Arreola, i Ramirez mają problem. Poważny problem. Obowiązkiem każdego zawodnika i jego trenera jest jak najlepsze przygotowanie się do walki. Jak tego nie potrafisz, to znaczy, że zajmujesz się złym biznesem. Trzeba w życiu robić rzeczy na całego, albo do niczego wielkiego się nie dojdzie. Tłumaczą się ci, którzy są winni, ale w tym przypadku rzeczywiście Ramirez sobie wystawia negatywną opinię. Mnie jako rywala Arreoli nie interesowało, co i jak on robił, takie gadanie teraz jest normalną wymówką dużego, którego pobił mały. Dodam jeszcze, że nie musiało być chyba aż tak źle z tymi treningami przed walką z Adamkiem. W dwóch następnych Arreola walczył tak słabo, że bym go pewnie znokautował.

Przemysław Garczarczyk: Dalsza część przeglądu prasy: Darek Michalczewski nie był przekonany tym, co pokazałeś w walce z Kevinem McBridem i jego zdaniem nie zdałeś egzaminu przed Witalijem Kliczką.

Tomasz Adamek: Nie wiedziałem, że miałem egzamin. Nie wiedziałem też, że na podstawie walki pięć miesięcy przed walką z Kliczką można już wiedzieć, że tak samo będę walczył we wrześniu we Wrocławiu. Od początku pojedynek z McBridem był pomyślany jako etap przygotowań, bo lepiej się wychwytuje rzeczy podczas walki niż tylko podczas samych sparingów. To chyba wszyscy wiedzą. Jakbym wygrał ją w pierwszej albo drugiej rundzie przez nokaut, to nic by to mi nie dało i cieszyłbym się przez chwilę, ale co z tego? Roger przez całą walkę i jeszcze przed nią powtarzał mi, żebym nie chciał robić w ringu za dużo, żeby jak najwięcej wykorzystywać nowych elementów, nad którymi pracowaliśmy w Poconos. Sam byłem zdziwiony, że Kevin dotrwał do końca, bo strzeliłem mu chyba kilka razy mocne bomby, ale w Prudential nie chodziło o nokaut, tylko o sprawdzian. I ten wyszedł OK, trener był bardzo zadowolony z kondycji, z przygotowania szybkościowego. Ryzykowny sprawdzian, bo wszyscy wiedzieli, że jak mi się nie uda z McBridem, to nie ma walki z Witalijem. Zalecam wszystkim relaks i niewyciąganie zbyt wielu wniosków z walki, będącej tylko pierwszym z wielu etapów przygotowań na Kliczkę.

Przemysław Garczarczyk: Kiedy zaczną się następne?

Tomasz Adamek: Nie mamy jeszcze ustalonej daty z Rogerem, ale będzie to 12 tygodni, podzielonych na dwa etapy - kondycyjny i techniczny. Wszystko w Stanach, do Polski przylecimy dopiero na 8-9 dni przed walką.

Przemysław Garczarczyk: Nie było pomysłu podzielenia przygotowań na część polską i amerykańską?

Tomasz Adamek: Nie, ponieważ zbyt wiele czasu tracilibyśmy na aklimatyzację w jednym i drugim kraju. Do tego zdaję sobie sprawę z tego, że w grę będą wchodziły konferencje prasowe, na które będę musiał przylecieć ze Stanów. Dodatkowo, gdybyśmy zdecydowali się na treningi w Polsce, pewnie byłyby problemy ze sparingpartnerami. Bo zawsze są. Albo ktoś zgubił paszport, albo nie może wyjechać ze Stanów, bo nie płaci alimentów, różne takie głupoty. Po co nam ból głowy, skoro tutaj wszystko będziemy mieli na miejscu?

Przemysław Garczarczyk: Stadion we Wrocławiu chcesz zobaczyć dopiero, jak będziesz wychodził na ring? Czy wpadniesz wcześniej do Polski?

Tomasz Adamek: Myślę, że zobaczę stadion we Wrocławiu dopiero przy okazji konferencji prasowej. To zresztą i tak nie będzie to samo, jak wejść na stadion 10 września. Nie wierzę, że przyjedzie ponad 40 tysięcy ludzi zobaczyć, jak robię sobie przechadzkę po ringu (śmiech).

Przemysław Garczarczyk: Podczas ostatniego pobytu w Nowym Jorku Władimira Kliczko i Davida Haye, przed transmisją ich walki w Stanach, HBO Sports zadecydowało, że ten pojedynek odbędzie się nie na pay-per-view, ale "normalnym" HBO. Twoja walka ze starszym z braci ciągle planowana jest na PPV?

Tomasz Adamek: Z tego co wiem, takie były pierwsze ustalenia HBO i się nie zmieniły. To byłby dla nich najlepszy sposób odzyskania wkładanych w ten pojedynek pieniędzy, ale to już nie moja sprawa.

Przemysław Garczarczyk: Podczas tego samego spotkania w Nowym Jorku, agresywniejszy i jak zwykle pewny siebie był David Haye, ogłaszając się "zwycięzcą pierwszej rundy". To nie była konferencja prasowa, to było zwykłe spotkanie biznesowe przy zamkniętych drzwiach, ale Hayemaker nie mógł się powstrzymać...

Tomasz Adamek: Taki już widocznie jest. Ja się tylko zastanawiam, jak wiele tego, co wykrzykuje Haye, to maskowanie jakiejś własnej słabości. On dużo zapowiada przed walką, a później niewiele z tego wynika, jak choćby to, co miało być, a było w pojedynku z Wałujewem. Ja nigdy taki nie byłem i nie będę. Ja magazynuję energię, uśmiecham się i nie daję się sprowokować. To działa lepiej, rywal zaczyna pękać...

Przemysław Garczarczyk: Ale pochwałę od niego przed walką z Witalijem dostałeś...

Tomasz Adamek: Dostałem, dziękuję David, ale to w żaden sposób nie wpłynie na moje szanse we Wrocławiu. Tak samo jak negatywne wypowiedzi. Zostanie tylko to, co sam zrobię w ringu. 10 września będę jako pierwszy bokser w historii miał trzeci pas w trzeciej, najcięższej kategorii wagowej. Ta walka ukoronuje moją karierę.

Przemysław Garczarczyk: Ukoronuje, ale nie zakończy? Niektórzy z kibiców obawiają się, że jak wygrasz to skończysz z pięściarstwem.

Tomasz Adamek: Na pewno nie, choć wyższej kategorii i nowych wyzwań nikt jeszcze nie wymyślił.

Przemysław Garczarczyk: Przyzwyczaiłeś kibiców do walk co trzy miesiące, teraz czeka ciebie pięciomiesięczna przerwa. Masz więcej czasu, żeby na przykład oglądać swoje walki?

Tomasz Adamek: Czasami to robię, ale rzadko przez dłużej niż dwie, trzy rundy. Wskakuję na YouTube i patrzę, jak się zmieniłem jako zawodnik. To jest praktycznie wszystko, na co zwracam uwagę. Nie patrzę na rywala, tylko jak się np. poruszałem na ringu kiedyś i dziś, jaka była moja obrona i jak przechodziłem z niej do ataku. Różnica jest olbrzymia, walczę prawie jak inny zawodnik, szczególnie w defensywie. Jakbym oglądał kogoś innego, kto ma napisane na spodenkach "Adamek". Na pewno też dlatego, że to ciężka, nie ma mocnych, jak poleci w twoją stronę mocny cios, to może być koniec.

Przemysław Garczarczyk: Ze sławą związana jest ciemna strona życia - ostatnio trójka złodziei wdarła się do domu Miguela Cotto. Rodzina Adamków jest bezpieczna w New Jersey?

Tomasz Adamek: Rodzina jest bardzo bezpieczna, bo Ameryka to spokojny kraj. Przed moim domem przejeżdża kilka, czasami kilkanaście razy w ciągu dnia samochód policyjny. Tak na wszelki wypadek.

Przemysław Garczarczyk: Zatrzymują się i pukają po autograf?

Tomasz Adamek: Nie, ale ci, którzy mnie znają czasami trąbią, żeby zobaczyć czy jestem w domu. My się tutaj wszyscy znamy, nie ma stresów.

Przemysław Garczarczyk: Twój typ na najważniejszą - przynajmniej na razie - walkę w tym roku w USA, 7 maja pomiędzy Mannym Pacquiao i Shanem Mosleyem?

Tomasz Adamek: Nie ma innego faworyta niż Pacquiao. Shane nie będzie walczył w swojej kategorii wagowej, siły i szybkości starczy mu pewnie na kilka pierwszych rund. Później częstotliwość i celność ciosów Manny'ego zdominuje to, co zostanie ze zmęczonego Mosleya.