Jutro przypada pierwsza rocznica zabicia Osamy bin Ladena. Dzień później polskiego czasu ta informacja ujrzała światło dzienne. Choć zlikwidowano najbardziej poszukiwanego terrorystę świata, Al-Kaida nie zawiesiła broni w swojej świętej wojnie. A jego następca, Ayman al-Zawahiri, od roku grozi Ameryce i pozostaje nieuchwytny. Tymczasem zabicie Bin Ladena staje się coraz mocniejszą kartą przetargową w kampanii wyborczej.

Zobacz również:

Amerykańska administracja niezmiennie w obawie przed atakami apeluje do swoich obywateli na całym świecie o wzmożoną czujność. Nic dziwnego - człowiek, który wypowiedział USA świętą wojnę, człowiek nr 1 w Al-Kaidze - Ayman al-Zawahiri - nadal jest na wolności. Przebywa prawdopodobnie na pograniczu Afganistanu i Pakistanu.

Telewizja FOX News podkreśla, że po 10 latach wojen w Iraku i Afganistanie, które pochłonęły życie blisko 6,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy i kosztowały bilion dwieście osiemdziesiąt milionów dolarów, Al-Kaida została raczej jedynie zmuszona do przegrupowania, a nie zlikwidowana. A odgałęzienie tej organizacji, działające w Jemenie na Półwyspie Arabskim, rośnie w siłę. Może nie jest zdolne do przeprowadzenia takich zamachów jak te z 11 września, ale udaremnione przypadki ataków - choćby z użyciem bomb umieszczonych w opakowaniach tonerów i wysłane samolotami pokazują, że terroryści wciąż starają się znaleźć lukę w zabezpieczeniach.

Osama bin Laden, lider Al-Kaidy, został zabity w Pakistanie przez oddział sił specjalnych marynarki wojennej USA. Dziś na gadżetach z logo tych, którzy wyeliminowali terrorystę, można zarobić.

Grają rocznicą zabicia Bin Ladena

Za Oceanem rocznica zabicia Osamy bin Ladena jest wykorzystywana do politycznych przepychanek i przedwyborczej walki. Jeszcze rok temu wydawało się, że telefon Baracka Obamy do Georga W Busha z informacją o zabiciu terrorysty ma być sygnałem, że wyeliminowanie najbardziej poszukiwanego człowieka na świecie to wspólny wysiłek obecnej i poprzedniej administracji. Rok po operacji w Abbotabadzie w Waszyngtonie polityczny spór.

Sztab Baracka Obamy wyprodukował spot, które emitowany jest w kilku amerykańskich telewizjach. Przypomina on, że była to trudna operacja i prezydent musiał podjąć niezwykle ryzykowną decyzję, zezwalając na jej przeprowadzenie. Sztabowcy sugerują, że Mitt Romney, który - jak wszystko wskazuje - będzie kandydatem republikanów w nadchodzących wyborach, raczej takiej decyzji by nie podjął.

Polityczni przeciwnicy natychmiast zarzucili Obamie, że zabicie najbardziej poszukiwanego terrorysty świata wykorzystał do walki z rywalem. Były kandydat na prezydenta John McCain podkreślił w wydanym oświadczeniu, że sukces służb specjalnych powinien łączyć Amerykanów. Zaznaczył też, że walkę z terroryzmem rozpoczął prezydent - republikanin. Biały Dom na razie nie odpowiedział.