"Gdybyśmy zdołali, wzięlibyśmy bin Ladena żywcem" - powiedział specjalny doradca prezydenta Baracka Obamy ds. walki z terroryzmem John Brennan. Powiedział, że celem misji sił specjalnych było schwytanie bin Ladena, chociaż zakładano też, że będzie stawiał opór. Przywódca Al-Kaidy zginął w wymianie ognia z amerykańskimi komandosami, dwukrotnie trafiony w głowę.

Na konferencji prasowej w Białym Domu Brennan nazwał śmierć Bin Ladena "strategicznym ciosem dla Al-Kaidy, chociaż może niewystarczającym", by ją unieszkodliwić. Określił terrorystyczną organizację jako "zranionego tygrysa", który "ma w sobie jeszcze trochę życia i jest niebezpieczny".

Administracja nie zdecydowała jeszcze, czy i kiedy udostępni opinii publicznej zdjęcia martwego terrorysty - sprawcy ataku 11 września 2001. Brennan potwierdził doniesienia, że kobieta, która zginęła wraz z Bin Ladenem, była jedną z jego żon, i że używał on jej jako "żywej tarczy".

Prezydent Obama - jak powiedział jego doradca - oglądał operację sił specjalnych na żywo na ekranach wideo w Białym Domu. Zapytany, czy prezydent kontaktował się potem z przywódcami światowymi, Brennan odpowiedział twierdząco, ale nie chciał ujawnić, z kim Obama rozmawiał. Brennan przyznał, że istnieje groźba ataków odwetowych, ale powiedział, że administracja nie otrzymała na ten temat "żadnych konkretnych informacji".