W sterowanym przez USA planie destabilizacji Białorusi Polska odgrywała rolę „inkubatora mediów”, a następnie platformy dla alternatywnych władz na wygnaniu – oświadczył w środę białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka.

Prezydent Łukaszenka wykorzystał spotkanie z "aktywem politycznym", aby rzucić kolejne oskarżenia w stronę Zachodu. Stwierdził, że zewnętrzni "agresorzy" w ciągu ostatnich 10 lat przygotowywali plan działań przeciwko Białorusi, składający się z siedmiu etapów. Według niego za działaniami tymi stały USA i ich "satelici" w Europie.

Żeby od razu zdjąć wszystkie maski, należy ich nazwać. Na poziomie globalnych ośrodków są to przede wszystkim Stany Zjednoczone Ameryki, a konkretnie sieć ich fundacji wsparcia dla tzw. demokracji - powiedział Łukaszenka w środę podczas spotkania z "aktywem politycznym" Białorusi.

Na kontynencie europejskim aktywnie działali satelici USA: Polska, Litwa, Czechy i, niestety, nasza Ukraina - kontynuował Łukaszenka.

Łukaszenka sądzi, że Polska, Czechy, Litwa i Ukraina - mieli przypisane konkretne funkcje w planie realizowanym według "podręcznika kolorowych rewolucji" Gene’a Sharpa

Polska jako "inkubator mediów"

Lider Białorusi opisał rolę, jaką w spisku przeciwko Białorusi pełni jego zdaniem Polska. Jako "inkubator mediów" nasz kraj miał działać m.in. poprzez telewizję Biełsat i opozycyjny kanał Telegram Nexta (jego administrator Sciapan Puciła mieszka w Polsce).

Według Łukaszenki "kontrolowane przez Warszawę kanały aktywnie propagują tzw. plan B, który przewiduje formowanie równoległych (rzekomo społecznych) ministerstw, sabotaż gospodarki i strefy socjalnej".

Czechy, jak oznajmił, pełniły funkcję "koncentratora zasobów", Litwa - "tarana" w relacjach Białorusi i UE, a Ukraina - forpoczty prowokacji politycznych.

Białoruski lider powiedział, że plan oponentów, a nawet "agresorów", składał się z siedmiu etapów.

Pierwszy z nich miał się ujawnić w czasie protestów w 2017 r. przeciwko tzw. dekretowi nr 3, zwanemu również dekretem o pasożytnictwie. Wtedy, zdaniem Łukaszenki, przetestowano metody protestu społecznego na "żelaznym elektoracie prezydenta" - mieszkańcach regionów, pracownikach budżetówki, emerytach.

Etap drugi, jak wyjaśnił, to testowanie technologii destabilizacji przy pomocy sieci kanałów w komunikatorze Telegram podczas wyborów parlamentarnych jesienią 2019 r.

Trzecim i czwartym etapem miało być podburzanie społeczeństwa w czasie kampanii wyborczej - przez "dobieranie klucza i tworzenie bohaterów" dla poszczególnych grup społecznych, stosowanie metod kolorowych rewolucji, pikiet wyborczych, przekształcanie polityki w show.

Potem była próba zrealizowania scenariusza Majdanu przez nieuznanie wyników wyborów, a następnie organizowanie protestów powyborczych.

Ostatni, siódmy etap - to zdaniem Łukaszenki w istocie plan B, spowodowany niepowodzeniem poprzednich. Polega na próbie stworzenia alternatywnych struktur władzy poza granicami kraju i sabotowaniu gospodarki.

Według Łukaszenki na różnych etapach tego planu próbowano stosować metody używane wcześniej w krajach arabskich, Wenezueli, na Ukrainie, Polsce, Hongkongu, Armenii itd.

Łukaszenka poprosił Rosjan o nowe uzbrojenie

Alaksandr Łukaszenka poinformował też, że Białoruś poprosiła Rosję o nowe rodzaje uzbrojenia w "celu wzmocnienia bezpieczeństwa państwa związkowego".

Powiedziałem, że kiedy pan przyjedzie, zobaczymy, co i gdzie należy wzmocnić w ramach państwa związkowego - powiedział Łukaszenka na spotkaniu z ministrem obrony Rosji Siergiejem Szojgu. Jego wypowiedź przytoczyła agencja BiełTA.

Tym informacjom zaprzeczył jednak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Prezydent Władimir Putin nie rozmawiał w tym tygodniu z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką o zaopatrzeniu Mińska w nową broń  - stwierdził. 

Od poniedziałku na poligonie Brzeski na zachodzie Białorusi przy granicy z Polską odbywają się manewry wojskowe Słowiańskie Braterstwo. Biorą w nich udział Białoruś i Rosja, z udziału w ostatniej chwili wycofała się Serbia. Ćwiczenia potrwają do 25 września. Ich aktywna faza zaplanowana jest - według wcześniejszych zapowiedzi - na 21-23 września.

W środę także rosyjski minister finansów Anton Siłuanow poinformował, że do końca roku Rosja przekaże Białorusi pierwszą transzę, wynoszącą 1 mld dolarów, z opiewającej na 1,5 mld dolarów pożyczki, o której obaj prezydenci rozmawiali w Soczi. Druga część ma trafić do Mińska w przyszłym roku. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Minister grozi: Białoruś będzie reagować na aktywność NATO