Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że jego środowa inauguracja przebiegła zgodnie ze wszystkimi przepisami prawa - poinformowała państwowa agencja BiełTA.

Moim zdaniem spełniono wszystkie normy ustawodawcze. Ten, kto miał o tym wiedzieć, to wiedział - oznajmił Łukaszenka podczas spotkania z ambasadorem Chin Cui Qimingiem.

W środę odbyła się niezapowiedziana inauguracja Łukaszenki, uznanego oficjalnie za zwycięzcę sierpniowych wyborów prezydenckich. O tym, że nie uznają go jako głowy państwa, poinformowały już m.in. UE, USA, Niemcy, Czechy, Słowacja, Litwa, Szwecja i Dania. Polskie MSZ oznajmiło, że "prezydent wybrany w niedemokratycznych wyborach nie może zostać uznany za legalnie sprawującego władzę niezależnie od tego czy zaprzysiężenie będzie potajemne, czy oficjalne".

Łukaszenka skomentował, że niektóre państwa zajęły "niekonstruktywne" stanowisko wobec Białorusi. 

Sąsiednie państwa, szczególnie Polska, zajęły jakieś stanowiska. Nawet odnośnie do wczorajszej inauguracji jest jakaś ni to uraza, ni to pretensje, że nie poinformowaliśmy Polaków, Litwinów, Ukraińców, Czechów czy kogo tam jeszcze, że przeprowadzimy tę uroczystość - powiedział.

W przekonaniu Łukaszenki, Białoruś nie ma obowiązku uprzedzać o zaprzysiężeniu nikogo z państw zachodnich, "ani w ogóle nikogo". Jak ocenił polityk, jest to wewnętrzna sprawa Białorusi.

Co do zarzutów, że inaugurację przeprowadzono potajemnie, odparł, że zaproszono na nią około 2 tys. osób, czego praktycznie nie można utrzymać w tajemnicy.

A jeśli oni o tym nie wiedzieli, to gdzie jest ich wywiad, gdzie CIA, gdzie wywiad niemiecki? Polacy chodzą tu na piechotę tysiącami. Gdzie mieli oczy? Więc niech zapytają swój wywiad, dlaczego ich nie uprzedził. Poza tym popatrzcie na kanały Telegramu. Dzień wcześniej informowały, że inauguracja będzie 23 (września - przyp. red) - oznajmił Łukaszenka.

Następnym razem postaramy się uprzedzić naszych sąsiadów, mam na myśli Polaków i Litwinów, o dużych wydarzeniach - dodał. 

Białoruski naród jest jedynym źródłem władzy w kraju i nie potrzebuje jej legitymizacji przez "samozwańczych legitymizatorów" - oznajmiło natomiast białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, dodając, że Białoruś dąży do dialogu ze wszystkimi międzynarodowymi partnerami.

W komunikacie podkreślono, że Białorusini samodzielnie i bez zewnętrznej ingerencji wybierają głowę państwa, parlament i władze regionalne.

Usiłowania niektórych państw Zachodu, by zakwestionować prawowitość głowy państwa w żadnym stopniu nie odzwierciedlają poglądów przeważającej większości społeczności międzynarodowej - napisało MSZ.


"Większość Białorusinów nie uznaje Łukaszenki za prezydenta"

Legalności szóstej kadencji prezydenckiej Alaksandra Łukaszenki nie uznaje większość Białorusinów - napisali w oświadczeniu przedstawiciele opozycyjnej Rady Koordynacyjnej. Potępili oni środowe brutalne rozpędzenie protestów i zatrzymania.

Większość Białorusinów nie uznaje legalności kolejnej kadencji Łukaszenki i domaga się nowych, przejrzystych wyborów - napisali członkowie Rady.

Rada zaapelowała do przedstawicieli wszystkich struktur i szczebli białoruskich władz, by "podjęły działania w celu obrony suwerenności, niepodległości, integralności terytorialnej i zapewnienia bezpieczeństwa Białorusi". Po raz kolejny struktura ta wezwała też przedstawicieli władz do dialogu.

Jak powtórzono, Rada Koordynacyjna, utworzona z inicjatywy kandydatki opozycji w wyborach Swiatłany Cichanouskiej, jest gotowa stać się platformą społeczną dla takiego dialogu - "wyłącznie w ramach prawa i przy bezwzględnym przestrzeganiu prawa białoruskiego".

Popierają nas setki tysięcy Białorusinów - wskazali autorzy. Rozpocznijmy dialog i nie dopuśćmy do rozłamu wśród Białorusinów - zaapelowali.

Władze Białorusi wszczęły wobec kierownictwa Rady Koordynacyjnej postępowanie karne dotyczące rzekomych "wezwań do przejęcia władzy".
Niemal wszyscy członkowie jej siedmioosobowego prezydium (z wyjątkiem noblistki Swiatłany Aleksijewicz) zostali aresztowani lub wyjechali za granicę z obawy o swoje bezpieczeństwo.

Chiny popierają Łukaszenkę

Chiny szanują wybór Alaksandra Łukaszenki na prezydenta Białorusi i wierzą, że pod jego rządami w kraju przywrócona zostanie stabilność polityczna - oświadczył w czwartek rzecznik chińskiego MSZ Wang Wenbin, cytowany przez państwowe media.

Chiny zawsze szanowały decyzje dokonywane przez Białorusinów - dodał Wang.

Polityk powtórzył również wcześniejsze stanowisko MSZ, że Chiny "popierają wysiłki Białorusinów na rzecz ochrony niepodległości, suwerenności, bezpieczeństwa i rozwoju kraju oraz stanowczo sprzeciwiają się wywoływaniu podziałów i niepokojów w białoruskim społeczeństwie przez siły zewnętrzne".

Strona chińska ma nadzieję i przekonanie, że pod przewodnictwem prezydenta Łukaszenki Białoruś przywróci stabilność polityczną i spokój społeczny - zaznaczył Wang.

Sekretarz generalny rządzącej Komunistycznej Partii Chin (KPCh) i prezydent ChRL Xi Jinping był jednym z pierwszych światowych przywódców, którzy pogratulowali Łukaszence "zwycięstwa w wyborach" z 9 sierpnia. Od tego dnia na Białorusi dochodzi do protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów.