Stołeczni policjanci zatrzymali w Piasecznie białoruskiego opozycjonistę, który w naszym kraju skrył się przed prześladowaniami władz Aleksandra Łukaszenki. Chodzi o Makarego Malakouskiego. Uciekł z Białorusi do Polski w listopadzie zeszłego roku. Otrzymał u nas wizę humanitarną - informują pracownicy "Domu Białoruskiego". „To bardzo niebezpieczny precedens, który uderzy w wizerunek Polski, który w oczach Białorusinów jest bardzo dobry. Poza tym propaganda Łukaszenki będzie to wykorzystywać” – komentuje zatrzymanie białoruskiego opozycjonisty Aleś Zarembiuk. KSP, tłumacząc swoje działania, poinformowała: Zgodnie ze zobowiązaniami międzynarodowymi organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości zobowiązane są wykonać czynności, zmierzające m. in. do ustalenia przyczyny wszczęcia poszukiwań i podjęcia dalszych decyzji.

Do zatrzymania 27-letniego Białorusina doszło w niedzielę w Piasecznie pod Warszawą. Makary Malakouski przebywa w Polsce na podstawie wydanej mu wizy humanitarnej.  

Funkcjonariusze policji zatrzymali go, bo był na liście osób ściganych przez Interpol. Wniosek w tej sprawie jest autorstwa białoruskich władz. 

Policjanci nie chcą podawać więcej szczegółów. Odsyłają po nie do prokuratury.

Dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada dowiedział się jedynie, że to nie było przypadkowe zatrzymanie.

Na razie prokuratura nie odpowiada na próby kontaktu. Nie wiadomo więc, pod jakimi zarzutami poszukiwany był obywatel Białorusi i jakie losy go czekają, czy ma być na przykład deportowany do kraju.

"Dom Białoruski" - czyli przedstawiciele białoruskiej opozycji w Polsce - twierdzą natomiast, że te działania wobec represjonowanych Białorusinów są niedopuszczalne.

Okoliczności zatrzymania białoruskiego opozycjonisty

Pierwszy o sprawie zatrzymania napisał w poniedziałek na Twitterze Aleś Zarembiuk z Fundacji "Białoruski Dom". "Pilne! Zatrzymany na wniosek Łukaszenki obywatel Białorusi. Wczoraj wieczorem przez funkcjonariuszy polskiej policji na wniosek Łukaszenkowski w Piasecznie był zatrzymany Malakhouski Makary" - poinformował Zarembiuk.

Zarembiuk powiedział PAP, że od partnerki Malakhuskiego usłyszał, że do zatrzymania doszło w niedzielę późnym wieczorem. Relacjonował, że do domu, w którym oboje przebywali, weszła policja jako powód podając skargę sąsiadów na zbyt głośną muzykę, dobiegającą z mieszkania.

Potem, zgodnie z relacją partnerski Malakhuskiego, został on poproszony o okazanie dokumentów, a następnie zatrzymany.

Zarembiuk twierdzi, że poinformował polskie służby, iż zatrzymany mężczyzna to osoba politycznie represjonowana, która w Polsce przebywa z wizą humanitarną.

"Z naszych informacji wynika, że nie ma żadnego kryminalnego powodu, dla którego miałby być on zatrzymany" - podkreśla.

Dodał, że bardzo obawia się paniki w środowisku białoruskim w Polsce i "efektu mrożącego".

"My się bardzo boimy, by nie powstało wrażenie, że Białorusini, którzy uciekli do Polski, nie są już tutaj bezpieczni, a służby Łukaszenki potrafią dopaść wrogów nawet tutaj" - powiedział. 

Kamiński: To wynik kolejnej próby politycznego wykorzystania tzw. czerwonej noty Interpolu

Wczorajsze zatrzymanie obywatela Białorusi w Piasecznie to wynik kolejnej próby politycznego wykorzystania tak zwanej czerwonej noty Interpolu. Tym razem przez białoruski reżim - napisał w mediach społecznościowych szef MSWiA Mariusz Kamiński.

W związku z takim stanowiskiem rządu, nawet postawienie zarzutów białoruskiemu opozycjoniście i wszczęcie procedury jego ekstradycji, wcale nie przesądza, że zostanie przekazany na Białoruś. Ostateczna decyzja ekstradycyjna, to polityczne rozstrzygnięcie ministra sprawiedliwości

Z danych, które przedstawił, wynika, że mężczyzna jest poszukiwany listem gończym przez stronę białoruską - poinformował nadkom. Jarosław Sawicki, oficer prasowy KP w Piasecznie. Jego dane również znajdują się w Interpolu. Stąd też decyzja o zatrzymaniu - wyjaśnił.

Policjant nie chciał zdradzić szczegółów związanych z zatrzymaniem ani podać informacji na temat stawianych mu zarzutów. Nie informujemy, w jaki sposób podejmowane są przez policjantów działania operacyjne - zaznaczył. W chwili obecnej mężczyzna jest jeszcze w naszych rękach, ale jest to sprawa, którą na bieżąco nadzoruje prokurator okręgowy - powiedział. Dodał przy tym, że dalsze czynności będą wykonywane przez prokuraturę okręgową.

Do sprawy odniosła się w poniedziałek też Komenda Stołeczna Policji. "Bez względu na kraj, w którym przebywa osoba, poszukiwana przez Interpol, zgodnie ze zobowiązaniami międzynarodowymi organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości zobowiązane są wykonać czynności, zmierzające m.in. do ustalenia przyczyny wszczęcia poszukiwań i podjęcia dalszych decyzji" - czytamy w komunikacie KSP w tej sprawie.

Policja podkreśla, że w każdym kraju podobne czynności wykonane byłyby ze strony organów ścigania i wyglądałyby niemal tak samo, gdyż czerwona dyfuzja wskazuje właśnie m.in. na obowiązek zatrzymania osoby. "Do zadań policji nie należy w tym przypadku analiza zasadności i powodów jej zastosowania, ale wywiązanie się ze swoich zadań" - wskazano, dodając, że zatrzymanie osoby nie jest równoznaczne z jej wydaniem państwu obcemu, gdyż w tym zakresie dalsze decyzje podejmuje prokuratura czy sąd.

"Zdajemy sobie sprawę z faktu, że dyfuzje i noty Interpolu mogą być wykorzystywane politycznie, co było sygnalizowane z naszej strony. Pragniemy zaznaczyć, że zagadnienie to było przedmiotem lipcowego wystąpienia ze strony Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Pana Mariusza Kamińskiego do władz Interpolu. Ponadto temat ten będzie przedmiotem rozmów w czasie spotkania zaplanowanego w listopadzie 2021 roku w których uczestniczyć będzie Komendant Główny Policji oraz Sekretarz Generalny Interpolu Jurgen Stock" - poinformowano.

KSP przekazała także, że policja chce zainicjować zmiany związane z weryfikacją poszukiwań podejmowanych przez Interpol na wniosek państw, w przypadku podejrzenia, że mają one podłoże polityczne. "Z naszej strony w takich przypadkach natychmiast informujemy prokuraturę, aby czynności podejmowane przez wymiar sprawiedliwości w Polsce rozpoczęły się jak najszybciej" - przypomina policja.

Opozycjonista miał polską wizę humanitarną

My nie wiemy, pod jakim zarzutem został zatrzymany. Wiemy, że został zatrzymany na wniosek Interpolu - mówi Krzysztofowi Zasadzie, Aleś Zarembiuk szef Białoruskiego Domu w Warszawie.

Przypomina też, że takie sytuacje już miały miejsce, kiedy aresztowano w 2011 roku byłego kandydata na prezydenta Białorusi. Zatrzymano go na lotnisku Chopina w Warszawie, kiedy przyznano już mu azyl polityczny w Czechach.

Na tę chwilę wiemy od jego partnerki i działaczy, którzy z nim współpracowali, że w sierpniu wyszedł zamanifestować swój sprzeciw, przeciwko sfałszowanym wyborom na Białorusi. Wtedy też został za to zatrzymany - 13 sierpnia, relacjonuje jego partnerka, która była świadkiem aresztowania - mówi Zarembiuk w rozmowie z RMF FM. Dodaje też, że Łukaszenka wykorzystuje Interpol w walce ze swoimi obywatelami, a zatrzymany Makary Malakouski miał przyznaną polską wizę humanitarną, wydaną w konsulacie w Kijowie.

To bardzo niebezpieczny precedens, który uderzy w wizerunek Polski, który w oczach Białorusinów jest bardzo dobry. Poza tym propaganda Łukaszenki będzie to wykorzystywać - dodaje, komentując zatrzymanie białoruskiego opozycjonisty.

Wybory prezydenckie na Białorusi i protesty opozycji

W sierpniu 2020 roku na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie.

Centralna Komisja Wyborcza tego kraju ogłosiła, że rządzący państwem od 26 lat Alaksandr Łukaszenka otrzymał 80,23 proc. głosów, a jego kontrkandydatka Swiatłana Cichanouska - 10,1 proc.

Opozycja i kraje zachodnie uznają jednak wybory za sfałszowane.

Miliony Białorusinów wyszły na ulicę, by zamanifestować swój sprzeciw wobec wyników wyborów. Wielu z nich musiało potem szukać schronienia, między innymi w Polsce.