"Do sierpnia 2020 roku my, jako Białorusini, w większości nie rozumieliśmy, w jakim kraju żyjemy i kto nami rządzi. Teraz widzimy, że to są bandyci i przestępcy" – mówi RMF FM Aleś Zarembiuk, białoruski opozycjonista, szef Białoruskiego Domu w Warszawie. O terrorze Łukaszenki, kolejnych politycznych wyrokach w Mińsku i potencjalnej zmianie władzy na Białorusi rozmawiał z nim Paweł Balinowski.

Paweł Balinowski, RMF FM: W ostatnim tygodniu pojawiła się informacja o bardzo wysokich wyrokach dla białoruskich opozycjonistów, między innymi 18 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze dla Siarhieja Cichanouskiego. Spodziewaliście się aż tak wysokich kar?

Aleś Zarembiuk: Zawsze jest szok, ale już mieliśmy taki podobny wyrok. Na 18 lat skazano też byłego wojskowego, który przekazał informację o tym, gdzie będzie policja w marcu przed Dniem Wolności. Wtedy obchodzimy prawdziwy dzień niepodległości Białorusi, 18 marca, liczymy lata od 1918 roku. Można było się więc spodziewać takich wyroków, ale jestem przekonany, że żaden z nich nie będzie odsiedziany do końca w łukaszenkowskim więzieniu. Łukaszenko nie ma przed sobą jeszcze tyle lat rządzenia, żeby Siarhiej Cichanouski czy Mikoła Statkiewicz (skazany w tym samym procesie co Cichanouski - przyp. RMF FM) odsiedzieli do końca wyroki. Mikoła Statkiewicz już wcześniej, po 2010 roku, był skazany na 5 lat więzienia i jako jedyny z opozycjonistów, były oficer, wojskowy, mimo presji psychicznej był wypuszczony, nie odsiedział tych 5 lat. Umieszczano go w specjalnej celi, gdzie więzień polityczny przetrzymywany jest albo z chorymi psychicznie, albo z ludźmi z administracji, którzy chcą doprowadzić go albo do samobójstwa, albo robią wszystko, żeby ten człowiek stracił swoje zdrowie. Statkiewicz siedział najdłużej ze wszystkich więźniów politycznych po 2010 roku, ale nie podpisał lojalki. Dla mnie jest bohaterem, jak też wszyscy inni więźniowie. To jest dramatyczna sytuacja, ale uważam, że nasz naród musi przez to wszystko przejść. Do sierpnia 2020 roku my, jako Białorusini, w większości nie rozumieliśmy, w jakim kraju żyjemy i kto nami rządzi. Teraz widzimy, że to są bandyci i przestępcy.

Mówi pan, że Łukaszenko nie ma przed sobą tyle lat, by utrzymać tych wszystkich ludzi za kratami... to ile lat mu jeszcze zostało? Jest taka siła, która może go zmusić do złagodzenia kursu albo ustąpienia ze stanowiska? Na razie wydaje się, że presja międzynarodowa nie jest do końca skuteczna...

Nie jest skuteczna, ponieważ ma wsparcie Putina, ma rosyjskie pieniądze. Jak na złość dla nas wszystkich bardzo dobrze mu idzie w tym roku eksport. Jego wiek polityczny naprawdę się kończy, te wydarzenia 2020 roku to jest początek końca. Reakcja na te wydarzenia, fala represji, wyroki - to wszystko pokazuje jak on się boi własnego społeczeństwa, że może rządzić Białorusią przez ostatnie 16 miesięcy tylko za pomocą strachu i drastycznych represji.

Ale czy to nie jest tak, że Łukaszenko zapędzony w róg będzie coraz bardziej niebezpieczny dla ludzi żyjących na Białorusi?

Tak, zgadzam się, ale on popełnia błąd za błędem. Niezadowolenie społeczne potężnie rośnie. Teraz wprowadził sankcje przeciwko Zachodowi - rozmawiałem ostatnio ze starszą panią, która musiała kupować karmę dla kotów... z Czech. To już nawet takie drobne rzeczy, nawet takie jak brak karmy dla kotów, doprowadzają do jeszcze większej nienawiści do Łukaszenki, nie tylko zwykłych ludzi, ale też ludzi wewnątrz systemu, wśród urzędników. Oni wiedzą, do czego to doprowadzi, mają coraz głębsze problemy infrastrukturalne, nie mają budżetów, ale czują potężną presję. Oni również bardzo by chcieli zmian. Jeżeli władza Łukaszenki się nie uspokoi, to wszystko po prostu wybuchnie. Może wybuchnąć nawet podczas referendum (w sprawie zmian w białoruskiej konstytucji - przyp. RMF FM) szykowanego na koniec lutego. Łukaszenko chętnie by go nie przeprowadzał, ale musi to zrobić, bo Rosja i Putin od niego tego wymagają. Jeśli Łukaszenko byłby pewny, że rewolucja nie wybuchnie ponownie, to takich represji by nie było i codziennie nie zapadałyby wyroki. Siarhiej Cichanouwski i Mikoła Statkiewicz to są osoby publiczne, ale warto przypomnieć choćby historię sprzed dwóch tygodni - mieszkanka Mińska była skazana na 4 lata więzienia, a ma czwórkę dzieci. Kilka dni temu do Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego na wydział dziennikarstwa weszła milicja i aresztowała wykładowczynię, dziennikarkę, która prowadziła jakiś kanał na Telegramie poświęcony prawom kobiet. To wszystko wskazuje, że wiek tej władzy nie jest długi.

Pewnie zostali jeszcze na Białorusi ludzie, którzy popierają Aleksandra Łukaszenkę. Nie wiadomo, ilu ich jest, bo nie można ufać reżimowym badaniom, ale pewnie są też w mniejszości. Przy założeniu, że ludzie, którzy są częścią systemu i są przeciw nie wytrzymają, spróbują zrobić coś, by pozbawić Łukaszenkę władzy - czy Władimir Putin na to pozwoli?

Władimir Putin ma w więzieniu łukaszenkowskim najbardziej popularnego polityka opozycyjnego - Wiktara Babarykę, który wcześniej dostał wyrok 14 lat za kratami. Ten człowiek pracował w strukturach Gazpromu w ciągu ostatnich 20 lat. Rosja chętnie wymieniłaby zbankrutowanego Łukaszenkę na Babarykę. Rosjanie i Putin też widzą, że sytuacja społeczna i gospodarcza w Białorusi, jakość życia ludzi, coraz bardziej się pogarsza. Mamy coraz większe problemy, w tym roku zawaliły się dwa mosty, UE już nie finansuje projektów infrastrukturalnych. Oczywiście Rosja, przynajmniej Rosja Putina, nigdy nie pozwoli na to, by Białorusini wybrali demokratycznie swojego prezydenta, tak jak robią to nasi sąsiedzi na Ukrainie.

Mamy sytuację, w której Zachód nakłada kolejne sankcje. Być może w pewnym stopniu działają, bo np. presja na granicę z Polską osłabła... czy te sankcje powinny być silniejsze?

W sytuacji, kiedy mamy codzienny terror wobec narodu, w której są tortury w więzieniu - na jaką skalę jeszcze nie wiemy, ale się dowiemy, kiedy tylko ludzie opuszczą cele łukaszenkowskie - muszą być, niestety. Nie jestem zwolennikiem sankcji w stronę własnego narodu, ale w sytuacji państwowego terroryzmu sankcji powinny być wzmocnione, powinna powstać koalicja międzynarodowa na rzecz demokracji na Białorusi. Łukaszenko - mówiliśmy o tym, 5, 10 i 15 lat temu - to jest człowiek niezrównoważony, psychicznie chory. Jego ostatnie decyzje i działania, uziemienie samolotu, operacja hybrydowa na granicach z Polską pokazują, że to jest nieprzewidywalny partner i najchętniej wszyscy by się go pozbyli - i Rosja, i USA i cały Zachód. Dlatego trzeba cisnąć reżim, by uwolnić tych ludzi, by skrócić ich ogromne cierpienia. To również Polacy, liderzy mniejszości polskiej, Andrzej Poczobut, Andżelika Borys, Białorusini, dziennikarze Biełsatu, Paweł Siewiaryniec, wieloletni polityk, który już po raz trzeci czy piąty jest już w więzieniu... dlatego te sankcje muszą być mocniejsze. Tylko siłą można zmusić Łukaszenkę do ustępstw. On może nawet chciałby uwolnić tych ludzi,  ale boi się, że jeśli wyjdą z więzień zacznie się druga część rewolucji, która zaczęła się w 2020 roku.

Widział Pan pewnie wywiad BBC z Aleksandrem Łukaszenką. Ta rozmowa bardzo szybko obiegła świat... co pan zobaczył podczas tego wywiadu?

Zobaczyłem człowieka coraz bardziej starzejącego się, który nie panuje nad swoimi emocjami, który jest chamem, ale to było wcześniej wiadomo... nawet wiedząc, że przed nim jest kamera BBC, jednego z najpoważniejszych mediów świata mówił to, co mówił. Pokazał, że nie panuje nad sytuacją i nad emocjami. Jego taktyka, której używa teraz wewnątrz Białorusi jest skuteczna tylko czasowo. Nie ma tam żadnej strategii, dlatego mówię, że może przegrać w bardzo szybkim czasie.

Dom Białoruski działa w Polsce, w Warszawie... czy od waszych rodaków, którzy są na Białorusi dostajecie prośby o pomoc w wyjeździe z kraju?

Mimo że już prawie rok granica lądowa między Polską a Białorusią jest zamknięta - zrobił to Łukaszenko, do Polski można się przedostać albo na leczenie, albo do pracy, albo samolotem przez Tbilisi, Stambuł czy Moskwę - w październiku i listopadzie odnotowaliśmy trzykrotne zwiększenie próśb o pomoc i konsultacje. Ponad 200 każdego miesiąca - to pokazuje, że Białorusini, ci którzy mogą być represjonowani uciekają, bo boją się aresztowania i prześladowań. Niektórzy nie mają też na Białorusi z czego żyć i z przyczyn ekonomicznych opuszczają kraj. Ta nasza duża grupa - prezydent Duda mówił o 180 tysiącach Białorusinów, którzy przyjechali do Polski w ciągu ostatnich 16 miesięcy - ona jest podzielona na tych, którzy są ścigani przez Łukaszenkę politycznie i tych, którzy chcą godnie żyć. Niestety dostajemy informacje od represjonowanych w kraju Białorusinów, którzy tutaj poprosili o ochronę międzynarodową lub czekają na status uchodźcy - oni twierdzą, że polska prokuratura rozpatruje wnioski przesłane w ich sprawach przez łukaszenkowskie służby. Wiem nawet, że wobec jednego obywatela Polski w Białymstoku są prowadzone czynności i polscy prokuratorzy zadają mu pytania przysłane przez łukaszenkowskich KGB-istów. To nas bardzo niepokoi - niektórzy Białorusini, mimo że przez ostatnie miesiące czuli się bezpieczni, teraz czują się zagrożeni. Może być taka sytuacja, że jakiś sąd zadecyduje na wniosek prokuratury o ekstradycji takiej osoby na Białoruś. Bardzo się tego obawiamy zwłaszcza po historii z panem Makarym, który był aresztowany tutaj w Warszawie na początku września. (Makary Malakhouski został we wrześniu zatrzymany w Warszawie po tym, jak białoruskie władze wystawiły za nim list gończy i notę Interpolu. Został zwolniony po interwencji aktywistów Domu Białoruskiego i polityków - przyp. RMF FM)

Dużo jest takich spraw?

Coraz więcej dostajemy takich informacji i coraz bardziej nas to niepokoi.

Jak to ma wyglądać? Służby białoruskie przesyłają polskim służbom prośby o przesłuchania osób w związku z przestępstwami rzekomo popełnionymi na Białorusi - i co dalej? Z waszych informacji wynika, że polscy śledczy przesłuchują takie osoby?

Właśnie, są prowadzone czynności zgodnie z umową między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Białorusi... ja nie mogę sobie wyobrazić, że tak jest w kraju, który nie uznaje prezydenta Białorusi prowadzącego operację na granicy z Polską. Prokuratorzy, którzy oczywiście są niezależni, prowadzą takie dochodzenie i zadają takie pytania, które otrzymali od prokuratury łukaszenkowskiej - między innymi na temat materiałów niektórych mediów tworzonych tutaj, na terenie Polski. Właściwie wszyscy niezależni dziennikarze musieli wyjechać z Białorusi, bo byliby aresztowani. Są już takie sprawy, że wobec Polaka pracującego dla białoruskiego medium - nie mogę teraz powiedzieć, co to za medium - prowadzone jest dochodzenie, a prokurator zadawał pytania przesłane z Białorusi. Ja tego nie mogę sobie wyobrazić. Sam również jestem osobą, która ma tutaj ochronę międzynarodową od 10 lat, znalazłem schronienie jako osoba represjonowana na Białorusi. Bardzo się obawiam o moich rodaków i również wizerunek tak bliskiego nam kraju jak Polska i narodu jak Polacy. Polacy w ciągu ostatnich 16 miesięcy bardzo nam pomogli - ta solidarność była i jest ogromna. Jeśli jakiś Białorusin zostanie wydany, łukaszenkowska propaganda to wykorzysta. Nie może być żadnego dochodzenia od prokuratorów białoruskich, bo oni nie reprezentują naszego narodu, tylko nieuznawanego prezydenta.

 

Opracowanie: