"To był gazda świata. Mam ponad 80 lat i nie wiedziałem, że dożyję tej chwili, kiedy on będzie świętym" - mówi w rozmowie z zakopiańskim reporterem RMF FM Maciejem Pałahickim, baca Jędrzej Zięba-Gał, który w 1983 roku gościł w swojej bacówce w Dolinie Chochołowskiej Jana Pawła II.

Prawdopodobnie na pomysł wycieczki w góry wpadł ksiądz Stanisław Dziwisz. Sam pochodził przecież z gór, z Raby Wyżnej. Razem z Janem Paweł II na tatrzański szlak wyruszyli też m.in. księża: Franciszek Macharski, czy Stanisław Nagy.

Cała Dolina Chochołowska została otoczona - wspomina Jędrzej Zięba-Gał. Oficjalnie chodziło o to, żeby nikt papieżowi nie przeszkadzał. W tajemnicy przygotowano również w schronisku na Polanie Chochołowskiej spotkanie papieża z Lechem Wałęsą. Służby zakazały wstępu do Doliny Chochołowskiej turystom. A w górach pełno było ochroniarzy poukrywanych w lasach - dodaje baca. 

Tego że papież ma do nas przyjść, to my nie wiedzieliśmy. Kazali nam pooddawać widły i siekiery. Czekaliśmy na niego, a papieża nie ma i nie ma. Następnego dnia rano powiedzieli nam tak: macie jakieś nowe ubranie? No mam - odpowiedziałem. To ubierzcie się pięknie, bo będziecie mieli takiego gościa, że cała Polska będzie wam zazdrościć. Do godziny pozbieraliśmy się, owce puściliśmy niech się pasą, posprzątaliśmy. Miałem portki góralskie, kapelusz, a koszulę mama mi dała - opowiada Maciejowi Pałahickiemu baca Zięba-Gał.

Papież najpierw poszedł w góry. Potem wrócił do schroniska. Rękę mu podałem, a on mi powiedział: ja tu chciałem przyjechać. Jeszcze idę na Trzydniowiański Wierch. Potem będę się wracał to posiedzimy - mówi baca. Posiedzieliśmy przy stole. A potem ta ochrona powiedziała: nie gniewajcie się, ale idźcie już do szałasu. Najważniejszą rzecz z papieżem mieliście. Daliście mu podarunek, dostaliście medaliki - opowiada Jędrzej Zięba-Gał. Jak podkreśla, nikt nie miał pojęcia, że Jan Paweł II w tajemnicy, w górach, spotkać się ma z Lechem Wałęsą. 

Mój ojciec nie znał papieża. Ja go znałem i moja matka. Przecież on tu do nas do szałasu przychodził, jak był w górach i padał deszcz. To był gazda świata. Mam 80 lat i dożyłem tej chwili - kończy tatrzański baca.

(ug)