Cztery osoby zostały zatrzymane po wczorajszej manifestacji na Placu Zamkowym - to oficjalne dane Komendy Stołecznej Policji. Jedną z zatrzymanych osób jest Katarzyna A., znana jako "Babcia Kasia". Drugą - według dziennikarza Krzysztofa Boczka - osoba, która próbowała odpalić racę. To aktywista LGBT Franek Broda, prywatnie siostrzeniec premiera Mateusza Morawieckiego.

W niedzielę w wielu polskich miastach - m.in. w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Szczecinie - odbyły się prounijne manifestacje pod hasłem "Zostaję w Unii". Tylko w samej Warszawie, według stołecznego ratusza, w manifestacji wzięło udział nawet 100 tysięcy osób.

Do wyjścia na ulice Polaków wezwał szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w odpowiedzi na czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, uznającym wyższość prawa krajowego nad unijnym.  Opozycja oceniła ten wyrok jako wyraźny krok ku polexitowi.

W Warszawie manifestacja rozpoczęła się o godzinie 18:00 na Placu Zamkowym. Tam głos zabrał Tusk.

Czuję się w tym krytycznym, przełomowym momencie zobowiązany podnieść alarm spowodowany decyzjami pseudotrybunału i decyzjami partii rządzącej, która już bez owijania w bawełnę, bez ukrywania czegokolwiek, podjęła decyzję o wyprowadzeniu Polski z Unii Europejskiej - mówił.

Po nim głos zabrali prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, uczestniczki Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska "Pączek" i Anna Przedpełska-Trzeciakowska "Grodzka", Jurek Owsiak, były działacz opozycji niepodległościowej w PRL Leszek Moczulski, szef KOD Jakub Karyś, szefowa Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart, prezes Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów Ireneusz Niewiarowski, Bogumił Kolmasiak z Akcji Demokracja, a także marszałek Senatu Tomasz Grodzki.

Ostatnim akordem manifestacji było odśpiewanie hymnu Unii Europejskiej "Ody do radości".


Po manifestacji na Starówce niektórzy uczestnicy udali się w kierunku ul. Nowogrodzkiej, gdzie swoją siedzibę ma Prawo i Sprawiedliwość. To właśnie podczas tego przemarszu - według policji - jeden z funkcjonariuszy miał zostać uderzony kamieniem.

"Jeden z policjantów został uderzony kamieniem. Zatrzymano jedną osobę za naruszenie nietykalności policjanta" - poinformował jeszcze w niedzielę wieczorem rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak. Dalej dodał: "Na trasie przemarszu policjanci podjęli interwencję wobec osoby używającej racy. W momencie, kiedy próbowano ją odbić, jeden z policjantów użył środka bezpośredniego w postaci gazu".

Dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada relacjonował wieczorem na naszej antenie: "W trakcie przemarszu funkcjonariusze interweniowali wobec osoby używającej rac. Ujęli się za nią koledzy, wtedy użyto wobec nich gazu".

Według dziennikarza Krzysztofa Boczka tą osobą miał być aktywista LGBT Franek Broda, prywatnie siostrzeniec premiera Morawieckiego.

"Tak od góry wyglądało zatrzymanie Franka Brody (czerwona bluza), za to że zapalił 1 racę. 80-100 policjantów rzuciło się w tłum, by go zatrzymać, kilku go powaliło" - napisał Boczek na Twitterze. Następnie zacytował samego Brodę: "Kopali mnie, gdy leżałem, jeden stanął mi na plecach i kopnął w głowę. Boli mnie od tego".

Dziś policja podsumowała, że podczas niedzielnej manifestacji wylegitymowano 71 osób, skierowano też 36 wniosków o ukaranie do sądu.

Najpoważniejszą interwencją była ta na Placu Bankowym, gdzie zatrzymano Katarzynę A. Kobieta znana jako "Babcia Kasia" miała zaatakować drzewcem inną osobę, zaatakowani zostali też policjanci.

"Dzisiaj mają zostać złożone zawiadomienia przez panią, która została zaatakowana w trakcie jednego ze zgromadzeń. To jedyne poważne wydarzenia związane z tym, co się działo na Placu Zamkowym" - mówił w poniedziałek na konferencji rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak.