Warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. inwigilacji, której stołeczni policjanci mieli się dopuścić wobec działaczy Obywateli RP i ówczesnego szefa Nowoczesnej Ryszarda Petru. Chodzi o wydarzenia z lipca ubiegłego roku, kiedy m.in. w Warszawie trwały protesty przeciwko forsowanym przez PiS ustawom sądowym. Prokuratura uznała, że celem działań funkcjonariuszy było jedynie zabezpieczenie zgromadzeń.

Zawiadomienie w tej sprawie pod koniec lipca złożyła Nowoczesna. Jak informowali wówczas jej posłowie, chodziło o możliwość popełnienia przestępstwa z artykułu 231 par. 1 Kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy.

Wcześniej "Gazeta Wyborcza" napisała, że "policyjni tajniacy śledzą działaczy stowarzyszenia Obywatele RP i posła opozycji Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej". Dowodem na to miały być posiadane przez nią nagrania rozmów policjantów. Jak podała gazeta, nagrania pochodziły z piątku 21 lipca, gdy Senat debatował nad ustawą o Sądzie Najwyższym, a na tyłach gmachu trwała manifestacja przeciwników zmian w sądownictwie.

Komenda Stołeczna Policji, odnosząc się publikacji "Gazety Wyborczej", informowała, że działania policji nie miały na celu "inwigilacji ani posłów opozycji, ani organizatorów manifestacji". Zapewniała, że chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa samych manifestantów, "okolicznych przechodniów i mieszkańców Warszawy".

Teraz prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

Analiza uzyskanej dokumentacji, w tym meldunków z prowadzonych czynności, a także nagrań, nie pozwala na przyjęcie, iż działania funkcjonariuszy policji obejmowały cel inny niż zabezpieczenie zgromadzeń publicznych i ochronę osób znajdujących się w centrum zdarzeń - poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Łukasz Łapczyński.


(e)