Śledzenie poczynań wokół ustawy o Sądzie Najwyższym wymaga najwyższego skupienia i stalowych nerwów. W ciągu ostatnich godzin dziewiąta nowelizacja przeszła metamorfozę w dziesiątą, która już nawet nie dotyczy ustawy o SN, ale zgodnie z tradycją - też zostanie uchwalona na chybcika i nocą.

Równo tydzień temu nowelizację dziewiątą złożył w Sejmie w imieniu klubu PiS poseł Marek Ast. Projekt przewidywał m.in. oczywiste złamanie konstytucji, mówiącej, że Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego może spośród sędziów SN wybrać prezydent - jeśli nie otrzyma w terminie uchwały zgromadzenia ogólnego sędziów, wskazującej kandydatów na to stanowisko. Konstytucja takiej procedury nie dopuszcza w oczywisty sposób.

Wczoraj po południu było jasne, że wątpliwości konstytucyjne są na tyle istotne, że marszałek Kuchciński nie przewidywał rozpatrywania projektu na dzisiejszym posiedzeniu. Informował o tym sam nieco stropiony poseł Ast.

Wczoraj wieczorem już tak nie było - projekt trafił do porządku dzisiejszo-jutrzejszych obrad, jako punkt tradycyjnie już omawiany głęboką nocą.

Dziś rano marszałek Kuchciński go stamtąd jednak wykreślił, wywołując nieoczekiwanie szybką reakcję.

Dziś przed południem bowiem poseł Ast pojawił się w gabinecie marszałka z autopoprawką do projektu. W zasadzie zresztą poseł Ast przyniósł nową ustawę, z której wyrzucił zarówno niekonstytucyjny w oczywisty sposób pomysł wskazywania Pierwszego Prezesa SN bez opinii sędziów, jak i przekazanie Izbie Dyscyplinarnej SN decyzji w sprawie uchylania immunitetów sędziowskich w I i II instancji. Z 5,5 strony pierwotnej nowelizacji nr dziewięć została ledwo jedna strona tekstu, zawierająca przepisy dotyczące odwołań od uchwał KRS, które i tak należało uchwalić w związku z wyrokiem TK sprzed kilku tygodni.

Dziś w południe marszałek Kuchciński ponownie więc wprowadził nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym do porządku obrad, przewidując początek jej rozpatrywania na godzinę 21:00, a głosowanie - tuż po północy jutro.

Jakby mało było problemów z numerowaniem nowelizacji, w której gubią się czasem najtęższe nawet głowy (z ich autorami włącznie) i określeniem jakie stanowisko i o której godzinie ma w sprawie poseł Ast, a jakie marszałek, i czy któreś z nich ma jakiś związek z decyzjami Prawa i Sprawiedliwości - mamy dziś także do czynienia z osobliwością dość szczególną:

Sejm rozpatrzy bowiem, a zapewne też uchwali ustawę o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym, która... nie zmienia ani słowa w ustawie o Sądzie Najwyższym. Zgłaszający jej tekst poseł Marek Ast (dziś przed południem, nie pogubcie się!) dość krotochwilnie nazwał go autopoprawką, mimo że dokument ów stanowił zupełnie nowy projekt ustawy. Projekt różniący się od tego, co poprawia do tego stopnia, że trzeba było zmienić jego nazwę.

Bo ta najostatniejsza (piszę to dziś po południu), faktycznie dziesiąta już nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym to nowelizacja ustaw o sądach administracyjnych i KRS. 

I choć porządek obrad Sejmu mówi co innego - nie dotyczy już Sądu Najwyższego.