Stołeczna policja ustala tożsamość mężczyzny, który na zarejestrowanym podczas czwartkowych incydentów przed Pałacem Prezydenckim filmie krzyczy do funkcjonariuszy: "ZOMO! ZOMO!", a później jednego z nich popycha lub nawet uderza. Jak poinformował rzecznik KSP kom. Sylwester Marczak, dochodzenie prowadzone jest m.in. w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej policjanta.

Stołeczni funkcjonariusze ustalają obecnie tożsamość mężczyzny. Wszystkich, którzy go rozpoznają, proszą o kontakt z komendą przy ul. Wilczej w Warszawie.

W chwili obecnej prowadzone jest dochodzenie dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza i znieważenia policjanta, zmuszania do odstąpienia od wykonywania czynności służbowych - poinformował kom. Sylwester Marczak.

To pierwsze dochodzenie wszczęte po czwartkowych manifestacjach na Krakowskim Przedmieściu. Nikt nie został wówczas zatrzymany. KSP nie wyklucza jednak, że postępowań może być więcej.

Analizujemy wszystkie materiały, które pochodzą z naszych własnych nagrań, ale także tych, które pojawiają się w sieci oraz w mediach. W przypadku zaistnienia podejrzenia, że mamy do czynienia z popełnionym przestępstwem, będziemy się zwracać do poszczególnych telewizji o przekazanie materiału - zaznaczył kom. Marczak.

"Zrobił się prawdziwy kocioł"

W czwartkowy wieczór na ulice wielu polskich miast wyszli przeciwnicy forsowanych przez Prawo i Sprawiedliwość zmian w sądownictwie. Kilka godzin wcześniej prezydent Andrzej Duda podpisał przeprowadzoną przez parlament w błyskawicznym tempie nowelizację ustaw m.in. o Sądzie Najwyższym, ustroju sądów, Krajowej Radzie Sądownictwa i o prokuraturze.

W Warszawie protestujący zebrali się przed Pałacem Prezydenckim. Demonstracja formalnie zakończyła się około 23:00, ale po jej zamknięciu część manifestantów została przed Pałacem. Właśnie wtedy doszło do incydentów z udziałem demonstrantów i policji.

Jak relacjonowała Polska Agencja Prasowa, w stronę funkcjonariuszy poleciały puste butelki, ktoś rzucił racę. Grupa osób chciała przerwać policyjny kordon. Jedna z uczestniczek weszła na betonowe podwyższenie tuż obok policjantów, trzymając w rękach flagę z napisem "NAPAD", z megafonów wokół rozlegał się dźwięk syren. Inny z manifestujących stał między funkcjonariuszami z transparentem, kolejny z flagą. Grupa skandowała niecenzuralne słowa pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy. Vis a vis kościoła przy Pałacu Prezydenckim doszło do użycia gazu łzawiącego.

Zrobił się prawdziwy kocioł, policja miała kogoś zatrzymać, chciano temu zapobiec. Policja użyła gazu, ostatecznie chyba wszystkich puścili wolno - relacjonował w rozmowie z Polską Agencją Prasową jeden z uczestników tych wydarzeń.

Na miejsce przyjechała wezwana przez manifestujących karetka.

Kto pierwszy użył gazu

Według policji, jako pierwszy gazu użył - wobec funkcjonariuszy - jeden z protestujących. Policjanci mieli jedynie odpowiedzieć w ten sam sposób.

Strumień gazu został skierowany w kierunku osoby, która puściła gaz. Czyli teoretycznie w kierunku jednej osoby. Praktycznie, biorąc pod uwagę, że sytuacja była dynamiczna, gaz mógł dotknąć również inne osoby - wyjaśniał już wcześniej w rozmowie z RMF FM kom. Sylwester Marczak.

Rzecznik podał ponadto, że dwóch funkcjonariuszy doznało obrażeń.

"Wykazała wstrzemięźliwość" vs "Weszła w buty Milicji Obywatelskiej"

Sytuacja z użyciem gazu łzawiącego wzbudziła w piątek duże emocje.

Sama Komenda Stołeczna zaznaczała, że w czasie czwartkowych działań "policjanci byli opanowani, profesjonalni i nie dawali się sprowokować części osób, które swoim zachowaniem próbowały doprowadzić do eskalacji konfliktu, dążąc do starcia fizycznego i wulgarnie odnosząc się do funkcjonariuszy".

Jeszcze w nocy z uznaniem o działaniach policjantów wypowiedział się na Twitterze szef MSWiA Joachim Brudziński.

Dziękuję @PolskaPolicja za profesjonalizm i odpowiedzialne zachowanie podczas dzisiejszych demonstracji w wielu miastach Polski. Dziękuję również wszystkim protestującym, którzy swój protest wyrażali w zgodzie z demokratycznymi standardami, bez atakowania chroniących ich policjantów - napisał.

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski, odnosząc się w piątek do wydarzeń przed Pałacem Prezydenckim, mówił o atakowaniu, przepychaniu i obrażaniu policjantów, którzy mimo to zachowali się - według niego - "w sposób odpowiedni".

Oglądałem bardzo wiele filmików (...), widziałem, w jaki sposób agresywnie byli atakowani policjanci. (...) Myślę, że wszyscy powinniśmy policji podziękować, że jednak wykazuje taką wstrzemięźliwość - oświadczył.

Zgoła odmienne zdanie nt. postawy stołecznych funkcjonariuszy po zakończeniu demonstracji na Krakowskim Przedmieściu mają politycy opozycji.

Senatorowie Platformy Obywatelskiej wydali oświadczenie, w którym piszą m.in., że "protesty i demonstracje są uznaną w demokratycznym państwie formą wyrażania społecznego niezadowolenia", a "rolą policji jest zagwarantowanie maksymalnego bezpieczeństwa (...)".

Niestety, widzimy, że policja sama staje się prowokatorem i swoim agresywnym zachowaniem dąży do przekształcenia pokojowych demonstracji w konfrontację władzy ze społeczeństwem - czytamy w oświadczeniu.

O postawie funkcjonariuszy na Krakowskim Przedmieściu senatorowie piszą, że "takie działania policji, ich brutalność i skala nie znajdują żadnego uzasadnienia".

Odbieramy je jako próbę zastraszenia społeczeństwa (...) Takie zachowania zbyt jednoznacznie przypominają nam działania Milicji Obywatelskiej i ZOMO w czasach PRL (...) - stwierdzają również senatorowie Platformy.

W podobnym tonie działania policji skomentował na Twitterze - zwracając się do samych funkcjonariuszy - poseł Platformy Andrzej Halicki. Używając gazu wobec spokojnych ludzi, weszliście w buty Milicji Obywatelskiej. Wstyd, brak profesjonalizmu. Nie używajcie nazwy Policja, przestaliście nią być - napisał.

Na komentarz Halickiego odpowiedział, również na Twitterze, Joachim Brudziński.

Spieraliśmy się wielokrotnie, ale zawsze uważałem Pana za człowieka odpowiedzialnego. Niech Pan nie rywalizuje z posłami Misiło i Nitrasem na niemądre i nieodpowiedzialne ataki na policję. Niech Pan atakuje mnie, PiS, a da spokój funkcjonariuszom, którzy wykonują swoje obowiązki - napisał szef MSWiA.

Nowoczesna idzie do prokuratury

Jeszcze dalej w ocenie działań stołecznej policji poszła Nowoczesna. Jej sekretarz Adam Szłapka zapowiedział mianowicie złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przez policję przestępstwa w związku z użyciem gazu łzawiącego.

Doszło do sytuacji bardzo niebezpiecznej, jaką było użycie gazu przez policję, w związku z tym przygotowujemy jako Nowoczesna zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa nadużycia uprawnień przez instytucję, jaką jest policja - poinformował.

Zaznaczył, że w zawiadomieniu nie chodzi o konkretnych policjantów, ale o sprawdzenie, jakie były instrukcje wydane funkcjonariuszem i kto podjął decyzję o użyciu gazu łzawiącego: czy była to - jak mówił - decyzja szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego, wiceministra Jarosława Zielińskiego, Komendanta Głównego Policji Jarosława Szymczyka, czy też podjęto ją na niższym szczeblu.

Policja do tej pory nigdy nie używała tak silnych środków jak użycie gazu. Uważamy, że powinno to zostać precyzyjnie sprawdzone i osoby, które za to odpowiadają, powinny ponieść konsekwencje - mówił Szłapka.

Wielu świadków widziało, że ta reakcja (policji) była momentami zbyt mocna, ale widać było też, że wielu policjantów miało problem z tym, w jakiej sytuacji zostali postawieni - dodał polityk Nowoczesnej.

(e)