Strach, smutek, zwątpienie i mobilizacja - to emocje towarzyszące załodze Boeinga 767, który awaryjnie lądował na lotnisku Okęcie. Sześciu z ośmiu członków załogi pokładowej opowiadało dziś o najdłuższej podróży swojego życia.

Dla wielu członków załogi najdłuższe były ostatnie minuty. Tuż przed lądowaniem czas się zatrzymał. Załoga przyznaje, że się bała. Bała się, że już nigdy nie zobaczą swoich bliskich. Bała się także, że samolot rozpadnie się po kontakcie z ziemią.

Tuż przed lądowaniem kapitan Tadeusz Wrona przygotował ich na każdą ewentualność. Ostrzegał, że może pojawić się ogień, że może być bardzo niebezpiecznie. W zamieszaniu musieli jednak pamiętać o prawidłowej ewakuacji pasażerów boeinga.

Ta przebiegła idealnie. Pasażerowie wykonywali polecenia i zachowywali spokój. Choć po policzkach niektórych ludzi płynęły łzy. Załoga opowiadała, że każdy myślał tylko o swoich zadaniach. Dopiero gdy pokład był już pusty - pomyśleli o sobie.

Większość członków załogi myśli już o kolejnych lotach. Chcą zapomnieć o strachu i ponownie wzbić się w powietrze.