"Pewnego razu Poczta Polska rękoma listonosza dostarczyła mi list, w którym była mała karteczka. Ta karteczka mieściła się w dłoni i na tej karteczce był narysowany okrągły osobnik, właściwie sama głowa. W okrągłym kapeluszy, który zwie się melonik i w muszce. Pod spodem był krótki tekst, który odmienił moje życie" - tak Wojciech Widłak, autor książek o Panu Kuleczce, wspomina początki tworzenia serii. "Naprawdę bym chciał, żeby to, co robię, jakoś pomagało. Nawet nie chciałbym o tym wiedzieć, w jaki sposób się to dzieje, bo to nie o to chodzi, ale chciałbym, żeby to pomagało. To jest coś chyba najpiękniejszego, co się może wydarzyć twórcy" - tak mówi o audiobooku "Pan Kuleczka. Marzenia", który w Dzień Dziecka reporterzy RMF FM dostarczą do szpitali dziecięcych w całym kraju.

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Pretekstem naszego spotkania jest premiera wyjątkowego charytatywnego audiobooka, który RMF FM w Dniu Dziecka przekaże do szpitali w całej Polsce - "Pan Kuleczka. Marzenie". Pan Wojciech Widłak jest naszym gościem, autor Pana Kuleczki. Panie Wojciechu pamięta pan ten moment, kiedy wpadł panu Pan Kuleczka do głowy?

Wojciech Widłak: To było inaczej, dość nietypowo. Zwykle się uważa - i ja też jako czytelnik tak uważałem - że autor to jest ktoś, kto wymyśla. Człowiek siedzi, wymyśla, zapisuje, przekazuje dalej. I w zależności od tego, czy się podoba, czy nie podoba albo czy się ma mocny charakter, czy też słaby, coś dalej z tego wynika. Tymczasem moja historia jako pisarza jest inna. Ja dostałem moje pisanie w prezencie, a ponieważ zaczęło się od Pana Kuleczki, więc mogę powiedzieć, że dostałem Pana Kuleczkę w prezencie, a razem z nim tą moją historię twórcy, już 20-letnią. W prezencie po pierwsze od Eli Wasiuczyńskiej, po drugie od Poczty Polskiej i po trzecie od Justyny Dąbrowskiej, redaktor naczelnej miesięcznika "Dziecko". Pracowałem w tym miesięczniku, pisałem oprócz artykułów dla dorosłych zagadki dla dzieci. Eli się nudziło i pewnego razu Poczta Polska rękoma listonosza dostarczyła mi list, w którym była mała karteczka. Ta karteczka mieściła się w dłoni i na tej karteczce był narysowany okrągły osobnik, właściwie sama głowa. W okrągłym kapeluszy, który zwie się melonik i w muszce. Pod spodem był krótki tekst, który odmienił moje życie. Od tego czasu lubię opowiadać na spotkaniach z dziećmi, ale bardziej chyba dorosłym, że dużo rzeczy się zaczyna od małych. Nie na wszystko mamy wpływ, ale pewna uważność pomaga w tym. Nie wiem, co by się stało, gdyby się ta karteczka zgubiła się. Na tej karteczce, pod tym portretem tego okrągłego pana było napisane: "Wojtku, to jest Pan Kuleczka, może Cię natchnie". Po czym przyszedł kolorowy obrazek, na którym oprócz Pana Kuleczki było towarzystwo barwne i zwierzęce, a mianowicie była kaczka, malutka, żółciutka, był pies biały wąsaty i była mucha, którą można było przeoczyć no, ale jak się nie przeoczyło to... Tak się stało, że się nie przeoczyło. Popatrzyłam na ten obrazek, wiedziałem od razu, że to jest Pan Kuleczka, bo był też Pan Kuleczka, okrągły. Wiedziałem, jak oni mają na imię, wiedziałem, że kaczka ma na imię Katastrofa, że pies ma na imię Pypeć, że mucha ma na imię Bzyk-Bzyk. Poinformowałem o tym Elę, chyba w formie pisemnej wtedy się porozumiewaliśmy, przez telefaks - było coś takiego, to prawie jak alfabet Morse’a teraz brzmi, ale kiedyś się tego używało.  Ela tylko zadzwoniła do mnie z tego odległego Krakowa i zapytała:, "Ale Wojtku jesteś pewien, że kaczka ma na imię Katastrofa?". Mówię: "absolutnie, oczywiście" i tak już zostało.

Zaczęło się tak od tej niewinnej karteczki, o której pan mówi, a dzisiaj jest tak, że Pan Kuleczka jest uwielbiany i kochany przez dzieci, ale też przez rodziców. Jak pan sądzi, co sprawia, że i dzieci i rodzice Pana Kuleczkę tak kochają?

Trudno mi o tym mówić, bo to tak jakby miał tłumaczyć, dlaczego ktoś lubi moje dziecko. Każda książka jest bardzo podobna do dziecka, w takim sensie, że jest moja, ale już nie moja. Ona żyje swoim życiem.

Ale pan ma mnóstwo spotkań z dziećmi, które panu opowiadają, za co kochają Pana Kuleczkę. Jako dzieci bardzo często powtarzają, że Pan Kuleczka potrafi docenić proste rzeczy. Pan Kuleczka - dzieci nie używają takich sformułowań, ale o to im chodzi - "celebruje codzienność". Czy to się zgadza?

To się zgadza z moimi odczuciami. Owszem, jestem autorem opowiadań, ale nie jestem autorem książek - w tym sensie, że współautorką jest na pewno Ela, ale też autorami są odbiorcy. Każdy czytelnik czytając dodaje coś albo interpretuje coś, co sprawia, że ta książka jest też jego dziełem. Uważam tak jako twórca, jako czytelnik też. Wydaje mi się, że w tych prostych opowiadaniach udało się (nie mówię, że mi) dotknąć pewnych rzeczy, spraw, wartości, prawd, które są absolutnie podstawowe i wobec których czujemy się bezpiecznie, za którymi tęsknimy, które sprawiają, że świat wydaje nam się piękny i dobry - czyli taki, jakim chcielibyśmy, żeby był. Czy on taki jest? Ja myślę, że tak. To znaczy oczywiście, że są rzeczy trudne, że są sytuacje, w których stajemy wobec wyzwań, może nawet ponad miarę, ale nigdy nie jesteśmy z tym sami i te opowiadania również to pokazują. Oni są razem, te stworzenia małe, mają Pana Kuleczkę, ale też mają siebie wzajemnie.

Szanują się, lubią się.

Tak. I to jest oczywiste, że oni są różni - taka prosta prawda, że różnice to nie jest źródło zagrożeń, czy też nie wyłącznie ani nie przede wszystkim. Owszem, może być, ale to jest źródło pewnego bogactwa. To, czym się różnimy, może sprawiać, że jesteśmy w stanie się wzajemnie obdarowywać. To są może za wielkie słowa do takich małych tekstów, ale w gruncie rzeczy o to chodzi w codzienności. To, że ja widzę trochę inaczej świat niż pani, może sprawić, że kiedy się tym podzielimy,  ten świat stanie się bogatszy.

Ale wie pan, co jest bardzo potrzebne i to mają pana bohaterowie? Życzliwość.

Nie wiem, skąd się to wzięło, bardzo miło mi to słyszeć. Wiadomo, że każdy autor lubi, jak się go chwali. Nie tylko autor, ale człowiek, tak jesteśmy skonstruowani. Ale ważne jest to, że ja się tak do końca nie czuję autorem, wyłącznym autorem tych tekstów. Myślę, że one odzwierciedlają taką moją tęsknotę za światem uporządkowanym, światem, w którym możemy na siebie wzajemnie liczyć i to właśnie w codzienności. Ta codzienność, która często nam dorosłym umyka, ten urok codzienności - on nie jest oczywisty a tymczasem to jest właśnie urok i możemy go smakować znacznie częściej. Pani wspominała, że mam spotkania z dziećmi. Rzeczywiście częściej z dziećmi niż z dorosłymi, czasem też z rodzicami, przy każdej okazji spotkania z dziećmi spotykam się z dorosłymi. Spotykam się z bibliotekarzami, spotykam się z księgarzami, z nauczycielami. Dla mnie jest to coś niezwykłego, to jest taki ogromny prezent, kiedy słyszę dobre słowa na temat tego, co przedstawiam w tych prostych opowiadaniach.

My audiobook ,,Pan Kuleczka" przekazujemy jak zawsze w Dniu Dziecka tym maluchom, które niestety ten dzień  muszą spędzić w szpitalu. Myśli pan, że takie właśnie opowiadania o życzliwych, prostych rzeczach mogą pełnić taką terapeutyczną rolę?

Myślę, że wszyscy dobrze się czujemy, kiedy jesteśmy przytulani - większość z nas w każdym razie - kiedy jesteśmy głaskani, kiedy jesteśmy całowani, to znaczy kiedy w jakiś konkretny sposób objawia się miłość i wszyscy chcemy się czuć bezpiecznie. Mówię "wszyscy" - tzn. to nie zależy od wieku, płci, rasy, od miejsca, w którym mieszkamy na Ziemi. Naprawdę bym chciał, żeby to, co robię, jakoś pomagało. Nawet nie chciałbym o tym wiedzieć, w jaki sposób się to dzieje, bo to nie o to chodzi, ale chciałbym, żeby to pomagało. Jeżeli ktokolwiek dzięki któremukolwiek z tych opowiadań poczuje się lepiej... Nie chodzi tylko o to, żeby się oderwał od rzeczywistości, ale też żeby dzięki temu, co się usłyszy w którymś z opowiadań, inaczej spojrzał na tę sytuację, może zobaczył, że naprawdę nie jest sam, bo nikt nie jest sam. To jest coś chyba najpiękniejszego, co się może wydarzyć twórcy - w każdym razie ja tak sobie myślę o tym, co tworzę. Chciałbym państwu bardzo podziękować za pomysł, żeby w ten sposób świętować Dzień Dziecka, żeby przyjść do tych dzieci, które w takich niezwykłych okolicznościach świętują ten dzień. Żeby ta niezwykłość mogła być trochę rozświetlana, rozpromieniona, też dzięki temu, co państwo zrobili. Ja się jakoś mogłem do tego przyczynić. Dla mnie to też jest prezent niezwykły, bo to przerasta moje wyobrażenie. Pytają mnie czasem o marzenia. Ja nie mam marzeń, bo to, co się dzieje, przerosło moje wyobrażenia, marzenia, nie wiem, co jeszcze może się wydarzyć, ale za to, co już jest, dziękuję. Życzę wszystkim udanego Dnia Dziecka, bo wszyscy jesteśmy w jakimś sensie dziećmi.