Rozrzucił dokumenty Amber Gold na klatce schodowej

W zeszłym tygodniu na klatce jednej z kamienic dokumenty z logiem i pieczątki Amber Gold, a także poufnymi danymi klientów, znalazła mieszkanka Gdańska. Sprawą zajęła się policja. Kolejne dokumenty mundurowi znaleźli w pobliżu budynku, następne w mieszkaniu byłego pracownika Amber Gold. Śledczy nie chcą zdradzić, czy był to szeregowy pracownik, czy też może szef któregoś z oddziałów upadłego parabanku. Nie chcą mówić też o tym, co powiedział podczas przesłuchania i jak tłumaczył fakt, że ponad dwa lata po upadku Amber Gold wciąż ukrywał dokumentację dotyczą klientów spółki.

Same dokumenty nie wnoszą nic nowego do postępowania upadłościowego parabanku założonego przez Marcina P. - przyznał Józef Dębiński, syndyk Amber Gold. Syndyk miał już bowiem wcześniej informacje o transakcjach, których dotyczącą odnalezione dokumenty. Niektóre dane, które otrzymałem, znajdują swoje potwierdzenie w księgach rachunkowych upadłego. I wierzyciele zgłosili swoje roszczenia. Także tutaj nic nowego się nie pojawia. - powiedział Dębiński.

Jego zdaniem jednak można podejrzewać, że podobnych dokumentów - powynoszonych z biur spółki przez byłych pracowników - jest więcej. Nie wykluczam tego. Było ponad 60 oddziałów w Polsce. I trudno powiedzieć, czy w momencie, kiedy została ogłoszona upadłość, to nie poginęły te dokumenty. Sytuacja była dosyć dziwna i różna w tych oddziałach. Właściciele tych wynajętych dla Amber Gold lokali nie chcieli nam oddać nawet ruchomości, które tam były. Myśmy z nimi walczyli. My do dzisiaj nawet z nimi walczymy - przyznaje Dębiński.    

Znalezione w Gdańsku dokumenty i protokoły z przesłuchania pracownika zostaną teraz przekazane z gdańskiej do łódzkiej prokuratury. To tam prowadzone jest śledztwo w sprawie przestępczej działalności Amber Gold.