Trzy osoby – dyrektor linii OLT Express, twórca innego parabanku oraz adwokat Marcina P. usłyszeli ostatnio zarzuty prania brudnych pieniędzy pochodzących z lokat klientów Amber Gold – ustaliła "Rzeczpospolita".

Łódzka prokuratura 9 listopada postawiła zarzuty najbliższemu współpracownikowi Marcina P. - gdańskiemu adwokatowi Łukaszowi D. Takie same usłyszeli Jarosław F., były dyrektor zarządzający linii lotniczych OLT Express, i Andrzej K. - twórca słynnej piramidy finansowej Finroyal, który przyjął na rachunek swojej brytyjskiej spółki FRL Capital Ltd pieniądze z Amber Gold.

"Czym się naraził adwokat? Chodzi o luksusowe BMW X5, które mecenas D. przejął od Amber Gold za ok. 150 tys. zł (według szacunków miało kosztować co najmniej drugie tyle). Auto miało być formą zapłaty za szkolenie zarządu Amber Gold, które przeprowadził mecenas. Ale - według prokuratury - szkolenie było fikcyjne" - twierdzi "Rzeczpospolita". Jak czytamy, ostatecznie adwokat stracił auto - przekazał je syndykowi, a ten wystawił wóz na licytację.

Podobny zarzut, za użytkowanie luksusowego pojazdu należącego do Amber Gold, usłyszał Jarosław F. - pisze "Rz". Zdaniem gazety, która powołuje się na ustalenia prokuratury, przestępstwa popełnione przez podejrzanych miały polegać na przyjęciu od spółki Amber Gold do użytkowania samochodów osobowych marki BMW, a następnie zawarciu umów, na mocy których doszło do wzajemnego potrącenia ze spółką roszczeń z tytułu niewykonanych na jej rzecz usług, w sposób umożliwiający podejrzanym ich dalsze użytkowanie bez zapłaty za nie.

Za co innego - według "Rz" - zarzuty usłyszał Andrzej K. - twórca słynnej piramidy finansowej Finroyal, w której swoje pieniądze utopiło wielu klientów. Jak ustaliła łódzka prokuratura, Andrzej K. przyjął na rachunek swojej brytyjskiej spółki FRL Capital Ltd. łącznie 1,2 mln zł należących właśnie do Amber Gold. Zdaniem śledczych była to pozorowana transakcja zakupu udziałów spółki przez Amber Gold - pisze "Rzeczpospolita".

Między spółkami nie zawarto żadnej umowy nabycia udziałów oraz brak było jakiejkolwiek innej podstawy prawnej lub faktycznej do dokonania przelewu - mówi "Rz" prok. Krzysztof Bukowiecki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi. Kwota uzyskanych przez Andrzeja K. stanowiła znaczną korzyść majątkową - zaznacza prokurator.

(mpw)