Nie zna, nie pamięta, nie widział - tak w syntetycznym skrócie można przedstawić przebieg przesłuchania przed śledczą komisją hazardową Adama Szejnfelda, byłego wiceministra gospodarki. Zdymisjonowany po wybuchu afery hazardowej polityk udowadniał swoją niewinność. Powtarzał, że nie jest bohaterem afery, a jego działania w resorcie były rutynowe. Sejmowi śledczy przypomnieli jednak pewien fakt z 2007 roku.

To interpelacja Szejnfelda, kiedy był jeszcze posłem opozycji. Interpelacja w sprawie wideoloterii, w której wskazywał na groźby dla branży hazardowej, gdy wprowadzone zostaną wideoloterie. Szejnfeld nie pamiętał, że broniąc wtedy branży hazardowej, powoływał się na opinię jednego z bohaterów afery hazardowej Jana Koska. Nie potrafił też wytłumaczyć, dlaczego potem jako jeden z nielicznych nie poparł podniesienia stawek dopłat od automatów.

Szejnfeld zapewnia, że nie był szczególnie aktywny w sprawie ustawy hazardowej, choć co innego mówił kilka dni temu wiceminister finansów Jacek Kapica.

Dlaczego Szejnfeld wnosił uwagi do projektu po wyznaczonym terminie? Według niego, dwie godziny nie robią różnicy, a ministrowie mają bardzo mało czasu...

Pojawiło się wiele nieuprawnionych insynuacji

Szejnfeld zaznaczył, że zarówno wobec resortu, w którym pracował, jak i pod jego adresem pojawiło się wiele nieprawdziwych informacji i nieuprawnionych insynuacji, dotyczących procesu legislacyjnego projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Jego zdaniem, jest to spowodowane brakiem wiedzy o szczegółach procesu przygotowywania stanowisk ministra gospodarki do projektów ustaw.

Szejnfeld zaznaczył, że od 2007 roku do Ministerstwa Gospodarki wpłynęło kilka projektów nowelizacji ustawy hazardowej - w kolejności chronologicznej: projekt z 7 lutego 2007 r. (nie zawierał propozycji wprowadzenia dopłat), z 14 maja 2007 r. (są dopłaty), z 15 maja 2007 r. (są dopłaty), z 28 kwietnia 2008 r. (nie ma dopłat), z 26 czerwca 2008 r. (są dopłaty), z 5 sierpnia 2008 r. (są dopłaty), z 3 października 2008 r. (są dopłaty), z 31 marca 2009 r. (są dopłaty).

Polityk PO przedstawił również kalendarium pism, które związane były z tymi projektami. Podkreślił, że już w piśmie z 11 maja 2007 r. resort gospodarki informował Ministerstwo Finansów, że projektowane przepisy techniczne w noweli ustawy hazardowej wymagają notyfikacji w Komisji Europejskiej.

Tusk, Schetyna i Drzewiecki nie kontaktowali się ze mną

Szejnfeld zeznał przed komisją śledczą, że premier Donald Tusk, były minister sportu Mirosław Drzewiecki, szef jego gabinetu politycznego Marcin Rosół, były wicepremier Grzegorz Schetyna i były szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak nie kontaktowali się z nim w sprawie projektu zmian w ustawie hazardowej.

Powiedział też, że nigdy nie kontaktował się z nim biznesmen Jan Kosek, poza oficjalnym pismem izby gospodarczej - której Kosek był wiceprezesem - związanym z projektem nowelizacji i przesłanym do resortu gospodarki.

Nie spotkałem się z nielegalnym lobbingiem

Szejnfeld zeznał również, że nigdy nie spotkał się z żadną formą nielegalnego wpływu na kształt nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. Pytał o to szef komisji śledczej Mirosław Sekuła z PO. Nigdy nie spotkałem się z żadnymi formami lobbingu, które mógłbym uznać jako nielegalne - zaznaczył.

Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz z LEwicy pytał, czy zgadza się on ze zdaniem z notatki wiceministra finansów Jacka Kapicy z 14 września 2009 r., że "coraz to nowe uwagi Ministerstwa Gospodarki można było uznać za chęć wciągania Ministerstwa Finansów w proces nieustannych konsultacji i uzgodnień w celu przedłużenia procesu legislacyjnego". Oczywiście, absolutnie nie zgadzam się - odpowiedział Szejnfeld.

Tusk: Szejnfeld stał się mimowolnym uczestnikiem tej sprawy

Po wybuchu tzw. afery hazardowej Szejnfeld odszedł z rządu. Premier Donald Tusk, ogłaszając w październiku zeszłego roku tę decyzję, powiedział, że - według dokumentacji CBA i wiedzy jego samego - Szejnfeld jest poza wszelkimi podejrzeniami, ale stał się mimowolnym uczestnikiem tej sprawy i jego obecność w rządzie byłaby teraz obciążeniem dla niego i dla jego resortu.

Zeznania przed sejmowymi śledczymi ma dziś składać także Paweł Szałamacha, który był wiceministrem skarbu w czasie rządów PiS.