W przyszłym tygodniu komisja śledcza odpyta jednego z najważniejszych świadków afery hazardowej - Jana Koska. Zrobi to jednak nie w Warszawie, a Krakowie - pisze "Rzeczpospolita".

Biznesmen wielokrotnie mówił, że jest ciężko chory, co uniemożliwia mu przyjazd do Warszawy. Dlatego też ostatecznie przewodniczący komisji Mirosław Sekuła z PO zdecydował, że tym razem to posłowie pofatygują się do świadka. Przesłuchanie Koska ma się odbyć w najbliższy piątek w Krakowie, gdzie biznesmen mieszka.

To nie podoba się posłom PiS. Zupełnie bez sensu. Wyjazd generuje jedynie niepotrzebne koszty - podkreśla w rozmowie z gazetą Beata Kempa. Do Krakowa będą musieli pojechać nie tylko sami członkowie komisji, ale też urzędnicy z jej sejmowej obsługi - w sumie kilkanaście osób.

Ale członkowie komisji stanęli jeszcze przed innym poważnym dylematem: Jak przeprowadzić przesłuchanie ciężko chorego i osłabionego człowieka, by nie narazić się na zarzut dręczenia świadka?

Ostatecznie ustalono, że piątkowe przesłuchanie odbędzie się bez udziału fotoreporterów i kamer. Dziennikarze będą mogli przysłuchiwać się zeznaniom pana Koska, ale nie będzie transmisji - informuje Mirosław Sekuła.