"Powiedzieliśmy sobie, że przez najbliższy rok będziemy jeszcze bardziej i jeszcze mocniej pracować. Elita naprawdę nie była tak daleko". Te słowa powtarzali jak mantrę polscy hokeiści po porażce z Węgrami na MŚ Dywizji IA. Porażce, która uniemożliwiła im awans do światowej Elity. Biało-czerwoni rozegrali świetny turniej, w którym celem numer 1 było utrzymanie się na zapleczu Elity. Cel zrealizowali w więcej niż 100 procentach - do ostatnich sekund ostatniego meczu walczyli o awans do najwyższej klasy rozgrywek.

Grzegorz Pasiut:

Jak patrzę na pierwszą tercję - byliśmy stremowani całą tą sytuacją. Nie graliśmy dobrze, choć wynik 0:0 dawał nam nadzieję i byliśmy z niego zadowoleni. Mniej zadowoleni byliśmy z gry. Trema i to, że mieliśmy taką szansę, trochę nas usztywniły.

Leszek Laszkiewicz:

Faktycznie nie było tej mocnej końcówki, nie atakowaliśmy, trochę się cofnęliśmy. Kontrataków, które mieliśmy, nie potrafiliśmy wykończyć albo dokładnie podać. I szkoda. Bardzo liczyliśmy na ten ostatni mecz, ale nie wyszło.

Przemysław Odrobny:

Kiedy było 1:1, to oczywiście wszyscy myśleliśmy, że wyjdziemy w szóstkę i strzelimy tego gola - byliśmy dosłownie nie o krok, ale nawet pół kroku od Elity. Ale tak to jest. Decydują detale. Węgrzy byli dzisiaj troszeczkę lepsi i dlatego tak to się skończyło.

Leszek Laszkiewicz:

Kiedy trafiliśmy bramkę na 1:1, to nas natchnęło. Było jeszcze trochę czasu, żeby trafić kolejną bramkę. Niestety nie udało się.

Adam Bagiński:

Czujemy się trochę zawiedzeni, ale Węgrzy też pragnęli tego awansu. Hokej bardzo mocno się tam rozwija (...). My się postawiliśmy, stawiliśmy czoła. Nie był to może supermecz w naszym wykonaniu. Mieliśmy trochę mało siły w ofensywie. Od drugiej tercji próbowaliśmy coś zrobić. Nie wyszło to tak, jak miało wyjść.

Ważne było też to, żeby nie stracić bramki, bo stworzyłoby to sytuację, w której musielibyśmy strzelić dwie. Oni strzelili bramkę, pod koniec potrafiliśmy się jeszcze poderwać... i to jest dobre.

Grzegorz Pasiut:

Na tym poziomie każdy mecz jest bardzo ważny. W grupie niżej są mecze słabsze, które trzeba wygrać, takie, które są nazywane "spacerkami". Tutaj nie ma takich meczów, nie ma słabego przeciwnika. Tabela pokazała, że każdy mógł awansować w tej grupie, każdy z każdym tracił punkty - oprócz Kazachstanu, ale my akurat meczu z Kazachstanem nie musimy się wstydzić.

Selekcjoner Jacek Płachta:

Było trochę presji, wszyscy oczekiwali od nas wspaniałego wyniku. Ale ja myślę, że zagraliśmy dobry turniej.

Adam Bagiński:

Naprawdę wierzyliśmy w to, że możemy odnieść sukces. Jeśli spojrzymy na całokształt, to źle nie jest, ale jakiś niedosyt wewnątrz nas na pewno pozostanie. To nie było takie odległe, jak się wydaje.

Pokazaliśmy charakter, pokazaliśmy serce w każdym meczu. Do ostatniej sekundy te mecze były bardzo ciasne, wytrzymaliśmy to.

Jesteśmy poziom wyżej niż rok temu - i pokazaliśmy, że potrafimy się tutaj odnaleźć.

Leszek Laszkiewicz:

Każdy mecz tych mistrzostw był ciężki, ale najcięższy był chyba ten ostatni. Widać było, że te wszystkie spotkania kosztowały nas mnóstwo sił. Ale każdy zostawił serducho na lodzie. To jest najważniejsze.

Przemysław Odrobny:

Zagraliśmy od pierwszego do ostatniego meczu, od pierwszej do ostatniej minuty całkiem niezły turniej. Nie mamy co spuszczać głów, tak jak trener nam powiedział. Pracowaliśmy mocno, te trzy tygodnie przed mistrzostwami nawet bardzo mocno. Plan minimum został wykonany.

Adam Bagiński:

Chciałem podziękować kibicom. Było fajnie, było dużo ludzi, pomogli nam. (...) My, zawodnicy, podchodziliśmy do tego turnieju bardzo ostrożnie. Balonik był mocno pompowany, liczył się awans, awans, awans. To oczywiście był cel. Ale my chcieliśmy grać krok po kroku, w każdym meczu dobrze, zacząć od pierwszego - skończyć na ostatnim, wspinać się po kolejnych stopniach. W pewnym sensie to nam się udało, bo w każdym meczu zostawiliśmy dużo zdrowia, serca, zaangażowania. Myślę, że to w sporcie jest najważniejsze i nikt nam tego nie może odmówić. Po tym turnieju możemy spojrzeć w lustro.

Przemysław Odrobny:

Planem minimum było utrzymanie. My od początku zgrupowania mówiliśmy sobie, że mamy wpojoną walkę o najwyższe cele i tak chcieliśmy walczyć - o awans. Mamy to w głowach, od kiedy zaczęliśmy trenować z trenerami z Rosji - żeby zawsze walczyć o najwyższe cele: wychodzić na mecz i zostawiać siły, serce na lodzie.

Grzegorz Pasiut:

To był dobry turniej całej drużyny. Gdybyśmy spojrzeli tydzień wstecz, nikt nawet nie myślałby o tym, że możemy zagrać o awans. Mieliśmy taką szansę - nie wykorzystaliśmy jej. Ale jesteśmy mądrzejsi o jedno doświadczenie i na pewno za rok będziemy mogli to wykorzystać. (...) Czeka nas teraz tylko i wyłącznie ciężka praca, żeby awansować. Wiemy, jak się gra w tej grupie, zebraliśmy doświadczenie i teraz trzeba wykorzystać to za rok.

Leszek Laszkiewicz:

Pokazaliśmy już rok temu, że praca, którą wykonujemy, idzie w dobrym kierunku - i najważniejsze jest, żeby to podtrzymać. Nikt nie załamał się po meczu z Węgrami. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że musimy wszyscy ciężej pracować na to, żeby było lepiej. Każdy jest przygotowany na to, żeby w następnym sezonie pracować ze zdwojoną siłą.

Cały czas to powtarzaliśmy: krok po kroku. Była teraz szansa, każdy wziąłby to w ciemno - ale robimy krok za krokiem. Jesteśmy świadomi tego, że musimy dalej ciężko nad sobą pracować.

Przemysław Odrobny:

Na spokojnie, po meczu, powiedzieliśmy sobie, że najważniejsze jest to, że się utrzymaliśmy. Powiedzieliśmy sobie jeszcze, że zmotywuje nas to do cięższej pracy, bo widać, że nie jest daleko do tych najlepszych. (...)

Nie spoczniemy na laurach. Będziemy trenować jeszcze bardziej, jeszcze ciężej, żeby w przyszłym roku móc zrobić awans.