"Zaginiony Boeing 777 spadł w południowej części Oceanu Indyjskiego, na zachód od australijskiego Perth" - potwierdził premier Malezji Najib Razak. Powołał się na najnowsze analizy zdjęć satelitarnych oraz informacje brytyjskich śledczych. Na pokładzie samolotu było 239 osób. Przedstawiciele Malaysia Airlines spotkali się w Pekinie z członkami ich rodzin. "Powiedzieli nam, że wszyscy zginęli" - zdradził w rozmowie z CNN krewny jednego z pasażerów.

Godzinę przed wystąpieniem malezyjskiego premiera linie lotnicze rozesłały także do rodzin wiadomość. Z głębokim ubolewaniem musimy założyć ponad wszelką wątpliwość, że nikt z podróżujących tym samolotem nie przeżył - czytamy w tekście, do którego dotarło CNN.

Na konferencji prasowej Razak oświadczył, że na podstawie nowej analizy satelitarnej przeprowadzonej przez ekspertów z Wielkiej Brytanii określono ścieżkę lotu boeinga i ustalono, że maszyna "leciała wzdłuż południowego korytarza, a jej ostatnia zlokalizowana pozycja znajdowała się na środku Oceanu Indyjskiego", na zachód od australijskiego miasta Perth.

Dodał, że lokalizacja ta znajduje się daleko od jakichkolwiek "możliwych lądowisk". W związku z tym z głębokim smutkiem i ubolewaniem jestem zmuszony poinformować, że na podstawie nowych danych ustalono, iż lot MH370 zakończył się w Oceanie Indyjskim - powiadomił Razak. Zapowiedział, że bardziej szczegółowe informacje zostaną przekazane jutro.

Premier Malezji podkreślił, że analiza danych satelitarnych, która umożliwiła dojście do tych wniosków, była "bezprecedensowa". Brytyjska agencja badania wypadków lotniczych (AAIB) przekazała, że operator satelitarny Inmarsat, który wcześniej dostarczył dane satelitarne sugerujące dwa możliwe korytarze lotu, dokonał kolejnych obliczeń, a nowy typ analizy "nie był wykorzystywany wcześniej w dochodzeniach tego rodzaju".

"Kluczowe będzie odczytanie czarnych skrzynek"

Myślę, że musimy poczekać do jutra na ujawnienie szczegółów o tym, jak udało się to potwierdzić. W każdym razie premier Malezji powiedział, że zostały wykorzystane techniki, które dotychczas nie były używane, nie były stosowane. Myślę, że była to próba skorelowania tych sygnałów, tzw. pingów tego samolotu z możliwą trasą przelotu - powiedział w rozmowie z RMF FM ekspert od spraw lotnictwa Krzysztof Moczulski.

Każda hipoteza jest dobra - dekompresja w kabinie, próba uprowadzenia samolotu, rozszerzone samobójstwo. To wszystko będzie brane pod uwagę przez śledczych, natomiast dobrą informacją jest to, że w końcu po 17 dniach udało się mniej więcej zlokalizować obszar, w którym można prowadzić poszukiwania, ponieważ już za 13 dni czarne skrzynki przestaną emitować swój sygnał. Później ich poszukiwanie byłoby bardzo trudne, podobnie jak w przypadku samolotu Air France, gdzie poszukiwanie trwało aż dwa lata - dodał. [PRZECZYTAJ CAŁĄ ROZMOWĘ]

Chińczycy zauważyli podejrzany obiekt

W nocy załoga chińskiego samolotu wojskowego, biorącego udział w poszukiwaniach zaginionej maszyny, zobaczyła "podejrzany obiekt" unoszący się na powierzchni wody w południowej części Oceanu Indyjskiego. Dane o jego lokalizacji chińskie władze przekazały australijskim służbom.

Akcję poszukiwawczą skoncentrowano na dwóch obszarach znajdujących się 2,5 tysiąca kilometra na południowy zachód od Perth w Australii. W poszukiwaniach biorą udział samoloty wojskowe i cywilne.

Boeing 777 malezyjskich linii lotniczych zniknął z radarów po niecałej godzinie po starcie z Kuala Lumpur. 8 marca samolot wyleciał do Pekinu. Na pokładzie było 239 osób.