Oświadczenie lustracyjne prezydenta Bronisława Komorowskiego o braku związków ze służbami specjalnymi PRL jest prawdziwe - orzekł warszawski sąd. Taką procedurę przechodzą wszyscy kandydaci w wyborach prezydenckich, urodzeni przed 1972 r.
Orzeczenie wydał Sąd Okręgowy w Warszawie. Wnosili o nie zgodnie prokurator pionu lustracyjnego IPN oraz pełnomocnik prezydenta Bronisława Komorowskiego. Sędzia Izabela Szumniak powiedziała w uzasadnieniu orzeczenia, że nie ma żadnych dowodów wskazujących na związki Komorowskiego ze służbami specjalnymi PRL.
Wcześniej sąd oddalił wniosek IPN, do którego przyłączył się pełnomocnik prezydenta, by sprawę umorzyć, skoro już w 2010 r. zapadło prawomocne orzeczenie, że złożył on prawdziwe oświadczenie lustracyjne, gdy kandydował na urząd prezydenta po śmierci Lecha Kaczyńskiego w katastrofie smoleńskiej.
Z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że Komorowski w latach 70. i 80. był inwigilowany jako opozycjonista. SB badała jego związki z KOR, ROPCiO, KPN oraz Klubem Służby Niepodległości. Badano też jego udział w "opracowywaniu, przygotowywaniu do druku i drukowaniu nielegalnych wydawnictw" oraz w "antysocjalistycznych zgromadzeniach i manifestacjach".
W sprawie przeciw Bronisławowi Komorowskiemu wykorzystywano tajnych współpracowników oraz podsłuch, obserwację, skrycie przeglądano też jego korespondencję. SB inwigilowała także jego matkę. Komorowski był internowany w stanie wojennym.