Rzym w szczycie sezonu turystycznego jest opanowany przez kieszonkowców i nieletnich przestępców - alarmują włoskie media i siły bezpieczeństwa. Turyści są masowo okradani i zastraszani. Wymusza się od nich haracz, gdy kupują w automatach bilety na stacjach metra.

Złodzieje i agresywni żebracy grożą również funkcjonariuszom i pracownikom prywatnej ochrony patrolującym stacje metra w centrum Wiecznego Miasta. Niektórzy przedstawiciele służb są atakowani. Odnotowano przypadki m.in. wbijania im długopisów w oczy. Niedawno prywatny ochroniarz trafił do szpitala ze złamanym nosem po pobiciu przez kieszonkowców.

Media podkreślają, że skala bezprawia, z jakim codziennie walczy rzymska policja, jest trudna do wyobrażenia. Włoska stolica uważana jest wręcz za stolicę kieszonkowców w Europie. Ich ofiarami padają codziennie, zwłaszcza w zatłoczonym metrze, setki osób, przede wszystkim zagraniczni turyści. Okradani są przez nieletnich złodziei, wśród których dominują rumuńscy imigranci, głównie z romskich obozowisk na rzymskich przedmieściach - wyjaśniają gazety. Czują się panami metra - powiedział dziennikowi "Il Messaggero" pracownik punktu pomocy pasażerom.

Centrum drobnej przestępczości jest rzymski dworzec Termini, a także stacja metra niedaleko Koloseum. O tym, że jest tam bardzo niebezpiecznie wie każdy mieszkaniec. Nie zawsze natomiast przygotowani są na to obcokrajowcy i dlatego tracą bagaże, portfele i telefony komórkowe.

Biletomaty na stacjach metra są pilnowane przez kobiety i mężczyzn, którzy zastraszają kupujących i domagają się haraczu. Inni oferują pomoc jako tragarze. Gdy nieświadomi niczego cudzoziemcy powierzają im swoje walizki, prowadzeni są przez przestępców do dworcowych zaułków, gdzie muszą słono zapłacić za odzyskanie bagażu.

Najmłodsi przestępcy są bezkarni

Codziennie na Termini, największym miejskim dworcu kolejowym, policja zatrzymuje dziesiątki kieszonkowców. Według policyjnych danych, przytoczonych przez "Il Messaggero" 40 procent z nich ma mniej niż 14 lat, a więc nie można ich aresztować. Policjanci znają ich bardzo dobrze i przyznają, że nic nie mogą zrobić. Niektórzy na posterunki trafiają codziennie, czyli od początku roku spisano ich ponad 300 razy, a następnie zwolniono - podkreśla policja. Wielu kieszonkowców ma nawet policyjne wilcze bilety z zakazem wjazdu do Rzymu. Jego egzekwowanie jest jednak niemożliwe.

Do karabinierów i policjantów z Termini codziennie trafia około 60-70 zawiadomień o kradzieży. Ale większość takich przypadków nie jest zgłaszana, bo wielu turystów odkrywa, że ich okradziono już po odjeździe pociągiem lub metrem.

(MRod)