Na czarnej liście dłużników widnieją w tej chwili aż 492 biura podróży i tour-operatorzy. Mają one ponad 11 milionów złotych długu. To są najnowsze dane Krajowego Rejestru Długów.

Czarna lista dłużników

Zadłużenie biur jest dwa razy większe niż w 2012 roku, kiedy mieliśmy rekordową falę upadłości. Najwięcej dłużników jest na Mazowszu, na kolejnych miejscach są tour-operatorzy ze Śląska, Dolnego Śląska i Małopolski.

Lista dłużników systematycznie rośnie i to już na starcie sezonu turystycznego, kiedy biura podróży teoretycznie powinny być w najlepszej sytuacji, bo już poprzyjmowały od ludzi pieniądze, ale jeszcze nie musiały ich wszystkich wydawać na samą organizację wycieczek, tylko na rezerwacje. Wybierając przewoźnika, warto go więc dokładnie sprawdzić, prosząc o dokumenty.

W pierwszej kolejności warto sprawdzić, czy nasze biuro podróży widnieje w Centralnej Ewidencji Organizatorów Turystyki i Pośredników Turystycznych. Możemy to zrobić na rządowej stronie internetowej. Tam upewnijmy się, że firma ma wysokie ubezpieczenie. Po drugie, możemy wejść na stronę internetową Krajowego Rejestru Długów i tam sprawdzić zadłużenie naszego biura podróży. Oprócz tego warto popatrzeć w internecie na opinie poprzednich klientów tour-operatora oraz na branżowe rankingi. Dzięki temu na wakacje będziemy mogli jechać ze spokojną głową.

Klienci nadal walczą o swoję pieniądze

O tym, jak trudno jest walczyć o swoje pieniądze, przekonali się w ostatnich latach między innymi klienci dwóch biur podróży z Podbeskidzia: Aquamaris i OK Services Travel.

Klienci biura podróży OK Services Travel, które upadło podczas ubiegłorocznych wakacji, nie odzyskali swoich pieniędzy, bo środków z gwarancji ubezpieczeniowej wystarczyło tylko na pokrycie kosztów sprowadzenia do kraju turystów, którzy byli za granicą.

Biuro podróży Aquamaris upadło dwa lata temu. W tym przypadku po zapłaceniu za powrót klientów z wakacji, do podziału na tych, którzy w ogóle nie wyjechali zostało... niespełna 13 tysięcy złotych. Groszowe więc wypłaty dla poszkodowanych zakończyły się dopiero 2 miesiące temu. 

W sprawach obu biur - powiązanych zresztą osobą właścicielki - toczą się śledztwa. Za oszukanie ponad 700 klientów Aquamaris i przywłaszczenie około 3 mln złotych dwie osoby usłyszały zarzuty.

Nie będzie za co sprowadzać turystów bankrutujących biur podróży?

W tym roku znowu możemy mieć problem ze sprowadzaniem do kraju klientów bankrutujących biur podróży. Pomimo zapowiedzi premiera sprzed dwóch lat, rząd cały czas nie jest w stanie przygotować ustawy o Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym. Ma ona trafić pod obrady komitetu stałego rady ministrów dopiero za tydzień - 10 lipca. Znowu może więc zabraknąć pieniędzy na pomoc poszkodowanym turystom.

Ten fundusz miał gwarantować bezproblemowy powrót z wakacji turystom, którzy utknęli na drugim końcu świata, tylko dlatego że ich biuro podróży zbankrutowało. W tej chwili takich turystów sprowadzają urzędy marszałkowskie wykorzystując polisę ubezpieczeniową danego ubezpieczyciela. Często jednak polisa nie wystarcza i wtedy resztę kosztów muszą ponosić urzędy marszałkowskie - o ile mają pieniądze.

Marszałkowie niektórych województw, na przykład Mazowsza, alarmują, że nie mają na to zbyt wielu funduszy, tym bardziej, że rząd nie chce tych pieniędzy zwracać.

Problem miał rozwiązać nowy fundusz gwarancyjny. Biura podróży odprowadzałyby na niego 30 złotych od każdej sprzedanej wycieczki.

Niestety ministrowie od dwóch lat, bo tyle liczy ten projekt, nie są w stanie uzgodnić szczegółów.

O potrzebie stworzenia takiej ustawy mówi się od sezonu wakacyjnego 2012, kiedy mieliśmy najgłośniejszą falę upadłości biur podróży.