Władze w Kijowie powinny dać gwarancje dotyczące praw ludności rosyjskojęzycznej w regionach południowo-wschodniej Ukrainy - stwierdził prezydent Rosji Władimir Putin podczas dorocznej telekonferencji z obywatelami. Zaznaczył, że ma nadzieję, że nie będzie musiał korzystać z prawa do wprowadzenia na Ukrainę wojsk. Po raz pierwszy przyznał też, że rosyjscy żołnierze byli na Krymie podczas referendum ws. przyłączenia półwyspu do Rosji.

W ciągu dwóch pierwszych godzin trwającej blisko cztery godziny telekonferencji większość pytań obywateli dotyczyła kryzysu ukraińskiego.

Problem polega na gwarancjach dla tych ludzi (rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodniej Ukrainy - przyp. red.). Powinniśmy nakłonić USA i Ukrainę, by znaleziono rozwiązanie tego problemu - oświadczył Putin. Nalegał na rozpoczęcie "prawdziwego dialogu" między władzami w Kijowie a wschodnimi obwodami. Jego zdaniem, Kijów powinien zasiąść do negocjacji z rosyjskojęzyczną społecznością tych regionów.

Jako "bardzo ważne" Putin określił rozpoczęte w Genewie czterostronne rozmowy na temat kryzysu ukraińskiego z udziałem szefów dyplomacji UE, USA, Rosji i Ukrainy. Równocześnie podkreślił, że kompromis w sprawie Ukrainy powinien być osiągnięty nie między Rosją a USA, lecz między siłami politycznymi na Ukrainie.

Putin powtórzył wcześniejszą ocenę, że nowy rząd w Kijowie doszedł do władzy w wyniku "antykonstytucyjnego przewrotu w klasycznym sensie tego terminu". Ocenił też, że wybory prezydenckie na Ukrainie 25 maja będą bezprawne, ponieważ kraj ma już legalnie wybranego prezydenta. Jeśli chcą mieć zgodne z prawem wybory, to powinno się zmienić konstytucję i mówić o decentralizacji, federalizmie - stwierdził. Podkreślił przy tym, że Rosja utrzymuje stosunki z Ukrainą na szczeblu ministrów.

Putin stwierdził również, że ma nadzieję, że kryzys ukraiński może być rozwiązany środkami politycznymi i dyplomatycznymi i że nie będzie musiał korzystać z prawa do wprowadzenia na Ukrainę sił zbrojnych, jakiego udzielił mu parlament Federacji Rosyjskiej. Odrzucił twierdzenia, że na wschodniej Ukrainie znajdują się rosyjscy żołnierze.

Putin: Unia Europejska nie zrezygnuje z naszego gazu

Rosyjski prezydent wyraził przekonanie, że jest "absolutnie nierealne", by Unia Europejska zrezygnowała z kupna gazu z Rosji. Ze szkodą dla siebie (...) mogliby to zrobić, ale nie mogę sobie tego wyobrazić - oświadczył. Dodał, że "najbardziej niebezpiecznym elementem" systemu dostaw gazu jest tranzyt przez terytorium Ukrainy, "z którą trudno jest dogadywać się w kwestiach energetycznych".

Zapowiedział, że Rosja poczeka jeszcze miesiąc na uregulowanie przez Ukrainę długu za gaz, a po tym okresie przejdzie na system przedpłat, który - jak stwierdził - "może doprowadzić do zakłóceń w tranzycie gazu dla konsumentów europejskich".

Putin ocenił również, że obniżenie cen ropy z 90 do 85 dolarów za baryłkę nie okaże się "krytyczne dla budżetu" Rosji, choć - jak przyznał - mogłoby to spowodować pewną szkodę. Mówił, że obniżka cen byłaby nieopłacalna również dla USA, które rozwijają program eksploatacji ropy i gazu z łupków. Jeśli dojdzie do spadku cen na rynku światowym, to te projekty mogą okazać się nieopłacalne i rodząca się branża może po prostu zaniknąć - podkreślił.

Putin: Tarcza antyrakietowa USA w Europie Wschodniej = wyścig zbrojeń

Unijne sankcje wobec przedstawicieli Rosji określił jako "sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem". Podał przykład żony jednego z rosyjskich oligarchów, która nie mogła zapłacić za operację z powodu zablokowania jej kont bankowych. To po prostu pogwałcenie praw człowieka - mówił. Pod adresem przywódców europejskich dodał, że "trudno się z nimi porozumiewać, skoro nawet w domu mówią szeptem, bojąc się podsłuchów USA".

Putin ocenił również, że rozmieszczenie w Europie Wschodniej elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej prowadziłoby do wyścigu zbrojeń. Jeśli w Europie rozmieszczają te elementy, to - jak mówiliśmy wielokrotnie - będziemy musieli podjąć jakieś kroki w odpowiedzi - podkreślił. Dodał przy tym, że Rosja będzie nadal prowadziła negocjacje w sprawie tarczy i zrobi wszystko, by zapewnić sobie bezpieczeństwo.

O stosunkach z USA mówił, że "w znacznym stopniu utracone zostało zaufanie", a winą za to obciążył Stany Zjednoczone, które - według niego - stosują w polityce międzynarodowej "podwójne standardy". Ocenił, że polityka "resetu" w relacjach USA-Rosja zakończyła się "w związku z wydarzeniami w Libii" w 2011 roku. Zapewnił jednak, że Rosja jest zainteresowana odbudową zaufania w stosunkach z Waszyngtonem i uczyni wszystko, aby do tego doszło.

Putin: Rosyjscy żołnierze byli na Krymie

Putin przekonywał także, że działania Rosji na Krymie były spowodowane koniecznością obrony tamtejszej ludności rosyjskojęzycznej i ryzykiem, że Ukraina wstąpi do NATO - wówczas Rosja mogłaby zostać wyparta z ważnego dla niej regionu basenu Morza Czarnego. Jeśli infrastruktura wojskowa przybliża się do naszych granic, powinniśmy poczynić kroki w odpowiedzi - podkreślił rosyjski prezydent.

Przedstawił też stanowisko Rosji w sprawie Naddniestrza, separatystycznego regionu Mołdawii. Tamtejsza ludność liczy ponad pół miliona ludzi, są oni rzeczywiście nastawieni bardzo prorosyjsko. Ludzie mają własną wizję, jak budować własną przyszłość, własny los. To nic innego jak przejaw demokracji, jeśli pozwolimy im robić to, co zechcą - powiedział.

Podczas telekonferencji Putin po raz pierwszy przyznał, że rosyjskie siły wojskowe były na Krymie podczas marcowego referendum dotyczącego przyłączenia półwyspu do Rosji. Powiedział, że żołnierze rosyjscy wspierali siły lokalnej samoobrony, by umożliwić swobodne przeprowadzenie referendum.

Rosyjski prezydent odpowiedział też na pytanie zadane przez byłego współpracownika służb USA Edwarda Snowdena, który otrzymał azyl w Rosji. Zapewnił, że w Rosji inwigilacja o takim charakterze, jak w USA, nie byłaby możliwa, ponieważ służby specjalne są w Rosji pod ścisłą kontrolą.

(edbie)