33 osoby zginęły w środowym wybuchu w kopalni imienia Zasiadki w kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów Doniecku na wschodzie Ukrainy. Taką informację podała na Twitterze służba prasowa donieckiej administracji. 16 górników trafiło do szpitala.

Do wybuchu doszło w środę o godz. 5.20 (godz. 4.20 w Polsce). W chwili eksplozji pod ziemią znajdowało się 230 górników. Pierwsze informacje mówiły o tym, że zginęło ponad 30 osób. 

Władze w Kijowie są oburzone, że separatyści nie zezwolili na przyjazd do kopalni ukraińskich ratowników górniczych. Rosyjscy terroryści nie dali im możliwości dotarcia do miejsca katastrofy, by pomóc w ratowaniu ludzi - powiedział premier Arsenij Jaceniuk. Potwierdził to minister energetyki i przemysłu węglowego Wołodymyr Demczyszyn. Zaproponowaliśmy sześć brygad ratunkowych, czyli stosunkowo duże siły, jednak ze strony DRL nadeszła informacja, że nasza pomoc jest niepotrzebna i że poradzą sobie sami albo poproszą o pomoc ratowników z Rosji - przekazał.

Ukraińskie kopalnie - ze względu na dużą koncentrację metanu - należą do najniebezpieczniejszych na świecie. Co roku ginie tam ponad 300 osób.

W ostatnim dziesięcioleciu w kopalni im. Zasiadki doszło do trzech dużych katastrof. We wrześniu 2006 roku w wyniku eksplozji metanu zginęło tam 13 górników, a 62 zostało rannych. W listopadzie 2007 roku w podobnej katastrofie zginęło 101 osób. Natomiast w grudniu 2009 roku nastąpiła seria wybuchów, która trwała dwa tygodnie i zabiła 106 górników. Ratownicy zalali wówczas wodą sztolnie, gdzie dochodziło do eksplozji.

Polscy ratownicy byli w tej kopalni

W 2001 roku ratownicy górniczy z Polski brali udział w akcji ratowniczej w kopalni Zasiadki. Wtedy - po wybuchu metanu - zginęło kilkudziesięciu górników. Władze Ukrainy poprosiły o pomoc, bo pod ziemią cały czas był pożar, który odciął 10 górników. Ratownicy z Bytomia przywieźli na Ukrainę specjalne urządzenia do wytwarzania z powietrza ciekłego azotu. 

Dzięki temu mogliśmy azotem neutralizować wybuchowe mieszaniny, a z drugiej chłodzić atmosferę w rejonie pożaru. To sprawiało, że mogliśmy posuwać się do przodu - powiedział naszemu reporterowi Zenon Jerzyk, ratownik górniczy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.

Tam jest wysokie zagrożenie metanowe, które rośnie wraz z głębokością, a w tej kopalni wydobywa się węgiel na poziomie ponad 1000 metrów - dodał. Polscy ratownicy byli w Doniecku 3 tygodnie.

(es)