Grupa holenderskich śledczych zbadała zwłoki ofiar katastrofy malezyjskiego samolotu. Ciała są złożone w pociągu stojącym w miejscowości Torez na wschodzie Ukrainy, niedaleko miejsca tragedii.

Śledczy z maskami higienicznymi na twarzach otworzyli pięć wagonów-chłodni, z których wydobywał się silny odór rozkładających się ciał - pisze agencja AFP.

Jeden z obecnych na miejscu holenderskich ekspertów medycyny sądowej Petert Van Vilet powiedział, że "przechowywanie ciał jest prawidłowe". Holenderskim ekspertom w misji towarzyszą przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

Delegacja holenderska poinformowała następnie, że była na miejscu katastrofy samolotu.

Szef holenderskiej ekipy kryminalistycznej oświadczył, że pociąg z ciałami ofiar powinien wyruszyć z Torezu jeszcze dziś do miejsca, gdzie - jak to ujął - "będziemy mogli pracować".

Pociąg pojedzie. Na razie nie znamy jeszcze dokładnej godziny ani celu. Ale obiecano nam: pociąg dzisiaj pojedzie - powiedział dziennikarzom na dworcu kolejowym w Torezie.

Chcę jedynie, aby pociąg pojechał w miejsce, gdzie będziemy mogli wykonywać naszą pracę. I to leży w interesie wszystkich, zwłaszcza rodzin ofiar - dodał.

Malezyjski Boeing 777 rozbił się w czwartek w obwodzie donieckim, objętym walkami wschodzie Ukrainy. Zginęło 298 osób, w tym 193 Holendrów. Panuje coraz większe przekonanie, że samolot został zestrzelony pociskiem rakietowym odpalonym z terenów kontrolowanych przez separatystów i że broń tę - zapewne zestaw rakietowy Buk - separatyści musieli otrzymać z Rosji.

(abs)