Po prawie tygodniowym postoju, kontrowersyjny konwój z rosyjską pomocą humanitarną znowu ruszył w stronę Ukrainy. 16 ciężarówek wjechało wieczorem na punkt kontrolny w Doniecku - podał korespondent rosyjskiej agencji Interfax. Oficjalnie Kijów twierdzi, że na razie nie przepuści konwoju; będzie go natomiast długo kontrolował - informuje specjalny wysłannik RMF FM Krzysztof Berenda.

Ukraińskie służby graniczne i celne nie dostały z Rosji wymaganych dokumentów, a po drugie Międzynarodowy Czerwony Krzyż, który ma pilotować konwój, nie dostał od drugiej strony gwarancji bezpieczeństwa. Dlatego nie puścimy tego konwoju - mówi pułkownik Andrij Łysenko, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.

Służba Graniczna Ukrainy podała natomiast, że formalności związane z odprawą ładunku przez stronę ukraińską jeszcze się nie rozpoczęły. Według rzecznika Andrija Łysenki, odprawa zacznie się najpewniej w czwartek rano.

Przedstawiciel rosyjskiej służby granicznej z kolei powiedział agencji ITAR-TASS, że ukraińscy pogranicznicy nie przybyli do punktu kontrolnego Donieck-Izwarino i jeszcze nie skontaktowali się z Rosjanami.

Jak przypomina nasz dziennikarz, Kijów nie kontroluje w pełni przejść granicznych z Rosji. Konwój humanitarny może więc przełamać barykady, prowokując Ukraińców do użycia siły.

Prawie 290 rosyjskich ciężarówek, wiozących 1856 ton pomocy humanitarnej dla wschodniej Ukrainy, przebywało od czwartku w Kamieńsku Szachtyńskim, około 30 km od przejścia granicznego Donieck-Izwarino, oczekując na uregulowanie formalności związanych z wjazdem konwoju na terytorium Ukrainy.

(abs)