Wino do obiadu panowie pili prywatnie. Z kolei sam posiłek był służbowy. Radosław Sikorski zwrócił do kasy MSZ równowartość sumy wydanej na trunki, które pojawiły się na stole podczas obiadu szefa dyplomacji z byłym ministrem finansów Jackiem Rostowskim. Rozmowa została nielegalnie podsłuchana.

Opłacony służbową kartą MSZ i kosztujący ponad tysiąc trzysta złotych obiad w restauracji Amber Room miał charakter służbowy. Według resortu spraw zagranicznych, podczas rozmowy Sikorski-Rostowski poruszany był temat objęcia stanowiska ambasadora w Paryżu. Żeby nie było niedomówień. Kolacja Sikorski-Rostowski była służbowa, ale minister zapłacił z własnych środków za zbyt drogie wino - napisał na Twitterze rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski. 

Wytłumaczył, że Radosław Sikorski doszedł do wniosku, że wino - jak na służbową kolację - było jednak zbyt drogie. Minister uznał trunek za zbyt ekstrawagancki, dlatego pieniądze zwrócił z własnej kieszeni. Ile? Tego dokładnie nie wiadomo.

Cena wina z francuskiego regionu Pomerol pozostaje na razie nieujawniona. Nie jest jednak tajemnicą, że butelka to koszt rzędu kilkuset złotych.

W ujawnionej przez "Wprost" rozmowie z Jackiem Rostowskim Radosław Sikorski poruszył nie tylko temat obsady placówki w Paryżu, ale i między innymi relacji Polski z USA. Stwierdził na przykład, że "polsko-amerykański sojusz jest nic niewarty". Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa - mówił. Minister nie miał - jak podał tygodnik - wątpliwości, że polityka prowadzona przez premiera i szefa MON jest błędem. Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy - stwierdził.

Następnie rozmowa zeszła na temat mentalności Polaków. Problem w Polsce jest, że mamy płytką dumę i niską ocenę. Taka murzyńskość - ocenił. 

(ug)