„Cóż wiemy o miłości mając 16 lat?” – śpiewali wiele lat temu Trubadurzy, a ja pytam: co nawet sporo starszy kibic wiedział przed wczorajszym meczem o Kostaryce?

I od razu daję odpowiedź. Prawda dla Kostarykańczyków jest okrutna - statystyczny kibic pamięta mecz mundialu 2006 i dwie bramki Bartosza Bosackiego. Do tego doliczyć można jeszcze Juniora Diaza z przeszłością w Wiśle Kraków. I to niestety tyle.

Mój dobry kumpel, który wraz z kolegami z pracy typuje wyniki meczów - panowie chcą się przekonać, kto ma największą wiedzę i najlepszego nosa - dzwonił do mnie wczoraj i opowiadał jak typuje na sobotę: "Dla Urugwaju to najłatwiejszy mecz w grupie. Muszą im nastrzelać. Stawiam 3:0". Jakże musiał być smutny...

W Urugwaju zakochaliśmy się cztery lata temu na mundialu w RPA. Forlan czarował, rozgrywał, strzelał ważne i piękne bramki. Wielbiciele czarnych charakterów mogli dopingować diabełka Suareza. Teraz okazuje się, że drużyna, która zmieniła się w bardzo niewielkim stopniu jest bardziej doświadczona, ale chyba nie jest lepsza. To trochę jak z Hiszpanami, którzy też zebrali baty na inaugurację.

Przed pojedynkiem z Urugwajem Marcos Urena, który wszedł po przerwie i ustalił wynik meczu mówił tak: Brak Suareza to duże osłabienie dla Urugwaju. To było widać w ich meczach towarzyskich. Wiemy jak z nimi zagrać. I naprawdę nie jestem pewny, czy Suarez coś by zmienił. Kluczowa jest druga część wypowiedzi. Kostarykańczycy wiedzieli jak grać. Urusi niekoniecznie. W środku pola brakowało kogoś kreatywnego, kogoś z polotem. Może zmieni to powrót Suareza do składu. Wtedy po piłkę będzie mógł się cofać Forlan. Poczekamy zobaczymy.

Kostarykańczyków warto zaś obserwować w pojedynkach z europejskimi potęgami, czyli Anglią i Włochami. Szczególnie Joela Campbella. Wczoraj 22-latek pokazał, że ma talent i umiejętności.