„Gazeta Wyborcza” poznała szczegóły aktu oskarżenia ws. zabójstwa generała Marka Papały. „Łódzka prokuratura apelacyjna stwierdziła, że odpowiedź na pytanie: „Kto zabił Papałę?” jest prosta i policja była na jej tropie już na drugi dzień po zabójstwie” – czytamy w weekendowym wydaniu dziennika.

Jak relacjonuje "GW", w akcie oskarżenia znajdują się przykłady na to, że sprawa zabójstwa Papały nie musiała ciągnąć się latami. Dziennik pisze, że warszawska prokuratura już dzień po przestępstwie uważała kradzież auta generała za jeden z prawdopodobnych motywów, a co więcej - wiązała z nim jednego z kompanów Igora M., "Patyka".

"Igor M. mieszkał kilka przecznic od miejsca zbrodni. Dlatego wybrał - jak twierdzi łódzka prokuratura - daewoo pod domem generała" - czytamy w "Wyborczej". Dziennik podkreśla, że tamtej nocy "Patyk" został zaczepiony pod blokiem przez policjanta, który "przeklinając, kazał mu się oddalić". "To zaskakujące, bo "Patyk" od pół roku był poszukiwany listem gończym za kradzież samochodu. Policjant potem został skazany za przyjmowanie łapówek od złodzieja" - zauważa "GW".

W akcie oskarżenia pojawia się jeszcze inny ciekawy wątek. Trzy miesiące przed zabójstwem z Papałą kontaktował się przestępca, który ostrzegał go o planach kradzieży auta. Jak pisze "GW", obiecał, że powie więcej w zamian za pomoc w jego sprawie karnej. Z zeznań rodziny wynika, że generał miał obawiać się kradzieży swojego daewoo.

W weekendowej "Wyborczej" także:

- Tajemnica milczenia Umberto Eco

- Mamo, spuść dziecko z e-smyczy