Rodziny ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu, który rozbił się 10 kwietnia, apelują o nieferowanie wyroków o winie pilotów. Nie rańcie ich rodzin bardziej, niż są okaleczone przez tragedię pod Smoleńskiem. Miejcie wzgląd na cierpienie, żałobę i kompletną ich bezsilność wobec ferowanych już wyroków o niezaprzeczalnej winie załogi - napisali sygnatariusze listu.

Prosimy, by ten list potraktować jak apel napisany w imieniu rodzin, bliskich i przyjaciół członków załogi samolotu TU 154M - kpt. Arkadiusza Protasiuka, mjr. Roberta Grzywny, por. Artura Ziętka, chor. Andrzeja Michalaka, stewardes - Justyny Moniuszko, Barbary Maciejczyk, Natalii Januszko oraz tych, o których mówi się, że "wydawali decyzje, naciskali lub przejmowali stery" - napisano w piśmie, skierowanym do polityków, dziennikarzy, ekspertów i opinii publicznej.

Rodziny pasażerów Tu154M zaznaczyły, że lepiej, niż ktokolwiek inny rozumieją potrzebę poznania prawdy w sprawie katastrofy. Zapewniamy, że w każdej rodzinie, która 10 kwietnia 2010 roku straciła swoją Najważniejszą Na Świecie Osobę, jest naturalna potrzeba odpowiedzi na dziesiątki, jeśli nie setki pytań: co się stało, dlaczego spadł samolot, z którym nie miało prawa zdarzyć się nic złego, kto zawiódł, co zawiodło... - czytamy w liście.

Ale jesteśmy jak najdalej od mówienia: "to wynik fanfaronady załogi", że "decyzja pilota była samobójstwem", że "piloci przecenili swoje umiejętności, a tak w ogóle - byli naprędce zebraną grupą kompletnie niezgranych ze sobą ludzi" - podkreśliły rodziny pasażerów.

Sygnatariusze listu zaznaczyli, iż są głęboko przekonani, że na pokładzie tego samolotu nie było samobójców gotowych poświęcić życie swoje i innych, byle tylko udowodnić, że "i tym razem się uda".

Prosimy, weźcie pod uwagę, jak bardzo słowa mogą dotykać tych, którzy zostali... żony, mężów, rodziców, dzieci, narzeczonych - zaapelowali.

Przypominają, że ppłk Marek Miłosz, który pilotował śmigłowiec Mi-8 z ówczesnym premierem Leszkiem Millerem na pokładzie, który rozbił się w 2003 roku, długo był odsądzany od czci i wiary, nazywany "winnym", "lekceważącym procedury", stawiany przed wojskowymi sądami.

Walkę o swój honor wygrał po sześciu latach. Ale miał zasadniczą przewagę nad pilotami rządowego Tupolewa: mógł się bronić. To prawda - w "jego" katastrofie nikt nie zginął, ale przecież w postępowaniu karnym nie było to w najmniejszym stopniu okolicznością łagodzącą - napisano w licie.

Zatem - apelujemy i prosimy: powstrzymajcie się przed wydawaniem sądów. Tym bardziej, że w tej sprawie nic nie jest jasne, proste i oczywiste. Nie bądźcie Katonami, nie miotajcie oskarżeń - napisały rodziny pasażerów. Czy i tym razem - każdy musi być sędzią w swoim własnym prywatnym trybunale? - pytają.

Apel podpisało kilkadziesiąt członków rodzin ofiar Tu154M: Joanna Racewicz, Beata Lubińska, Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska, Andrzej Szmajdziński, Agnieszka Szmajdzińska, Paweł Deresz, Jerzy Nowacki, Halina Jankowska, Magda Nosek, Justyna Piotrowska, Krystyna Łuczak-Surówka, Stanisław Uleryk, Aldona Polcyn, Paweł Polcyn, Barbara Kazana, Ewa Kochanowska, Marta Kochanowska, Mateusz Kochanowski, Zuzanna Kurtyka, Paweł Kurtyka, Lucyna Gągor, Ewa Błasik, Joanna Błasik, Michał Błasik, Maria Karweta, Maria Gilarska, Krystyna Kwiatkowska, Kamila Kwiatkowska, Edyta Kwiatkowska, Marta Wassermann, Jacek Świat, Barbara Stasiak, Dorota Skrzypek, Dariusz Fedorowicz, Bartosz Fetliński, Beata Gosiewska, Jadwiga Czarnoleska-Gosiewska, Krystyna Bieńkowska, Zbigniew Bieńkowski, Krzysztof Bieńkowski, Katarzyna Bieńkowska, Justyna Bieńkowska, Elżbieta Bieńkowska, Joanna Bieńkowska, Ewa Szczygło, Danuta Szczygło, Edward Szczygło, Bożena Pytlas, Andrzej Melak, Bożena Mikke.

10 kwietnia prezydencki Tu154M z 96 osobami na pokładzie rozbił się podchodząc do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Nikt nie przeżył katastrofy. Polska delegacja udawała się na uroczystości obchodów 70. rocznicy mordu katyńskiego.