Tupolew nie lądował, tylko podchodził do lądowania - mówi "Gazecie Wyborczej" dowódca rządowego samolotu Jak-40, który 10 kwietnia wylądował w Smoleńsku 79 minut przed prezydenckim Tu-154. Porucznik Artur Wosztyl potwierdza m.in., że panowały wówczas, bardzo złe warunki atmosferyczne. Dodaje, że trzykrotnie ostrzegał o tym załogę Tu-154.

Tupolew nie lądował, tylko podchodził do lądowania. A to zasadnicza różnica - mówi dowódca rządowego samolotu Jak-40. Usłyszałem, że pilot dodał obrotów, dźwięk milknącego silnika, trzaski, huki. Pomyślałem: "No, chyba chłopaki się rozbili" - opowiada Wosztyl.

Por. Wosztyl dowodził Jakiem-40, którym do Smoleńska polecieli dziennikarze.Z Warszawy samolot wyleciał o godz. 5.29, na miejscu był o 7.22. Już wtedy warunki na lotnisku były trudne, poniżej minimum bezpieczeństwa, i ciągle się pogarszały. Mgła gęstniała, nie było widać chmur - opowiada Wosztyl.

Pilot potwierdza, że załoga jaka trzy razy łączyła się przez radio z załogą tupolewa i ostrzegała o pogarszającej się pogodzie. Płk Wosztyl - zasłaniając się tajemnicą śledztwa - nie chce powiedzieć, czy odradzał kolegom lądowanie. Tak twierdzi rosyjska komisja badająca wypadek.

Wosztyl rozmawiał przez radio z drugim pilotem tupolewa mjr. Robertem Grzywną. Jedno z ostatnich zdań, jakie pamiętam, to jak Robert po wysłuchaniu informacji o mgle mówi: "Dzięki, porozmawiam o tym z Arkiem" - wspomina Wosztyl. Arek to dowódca prezydenckiego samolotu mjr Arkadiusz Protasiuk. Potem padło pytanie ze strony Arka, jak nam poszło. Powiedziałem, że nam się udało, ale ja zawsze tak mówię po wylądowaniu - tłumaczy pilot.

Jego zdaniem przy tych warunkach wieża kontrolna powinna była odradzić tupolewowi lądowanie i zamknąć lotnisko. Co wieża mówiła załodze tupolewa? Tego por. Wosztyl nie chce powiedzieć, chociaż w kabinie jaka słuchał przez radio wszystkich rozmów wieży z tupolewem.

Wosztyl nie pamięta, jaką informację o ciśnieniu wieża podała pilotom Tu-154. A ta informacja jest bardzo ważna dla zrozumienia, dlaczego samolot zszedł tak nisko nad ziemię, że aż zahaczył o drzewa.