Na pokładzie jednego samolotu udali się do Afganistanu marszałek Sejmu, pełniący obowiązki głowy państwa, Bronisław Komorowski, szef dyplomacji Radosław Sikorski i minister obrony Bogdan Klich. Lot odbył się zgodnie z nowymi procedurami wożenia najważniejszych osób w państwie, o czym zapewnił naszego dziennikarza szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej.

Generał, który jest autorem nowych przepisów, towarzyszył zresztą VIP-om w afgańskim przelocie.

Czy zatem coś się w ogóle zmieniło po katastrofie 10 kwietnia? Trudno nie zadać sobie takiego pytania, gdy na pokład nowego rządowego embraera wsiada delegacja takim składzie. Uczestnicy wylotu do polskiej bazy w Afganistanie przekonują jednak, że procedury się zmieniły i wszystko jest w zgodzie z nimi. Chodzi o to, aby nie znalazło się w jednym miejscu zbyt wiele osób. Jest pełniący obowiązki prezydenta, jest tylko jeden jego podwładny szef - szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Szef Kancelarii został na miejscu - mówi szef BBN Stanisław Koziej.

Kolejny przykład zmian podaje marszałek Komorowski: Nie leci prezydent i wszyscy dowódcy wojskowi, nie ma dzisiaj między innymi szefa Sztabu Generalnego - właśnie z tego powodu.

Wciąż jednak czołowi ministrowie - obrony i spraw zagranicznych - towarzyszą pełniącemu obowiązki głowy państwa marszałkowi. Z drugiej strony zamówienie większej liczby samolotów w tym przypadku nie wchodziło chyba w rachubę. Cała podróż miała 9 lotniczych etapów. Siedem z nich pokonano innym środkiem transportu...