Na miejsce, w którym doszło do tragicznej katastrofy rządowego Tupolewa, może dziś wejść każdy - pisze reporterka "Rzeczpospolitej". Nadal leży tam wiele rzeczy z rozbitej maszyny. Oprócz firmowych, papierowych serwetek LOT-u, dziennikarka natknęła się na fragment kliszy z filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy.

Kopia "Katynia" Andrzeja Wajdy miała później zostać dostarczona do Moskwy na festiwal polskich filmów. Na miejscu katastrofy są też wypalone znicze i kwiaty - białe i czerwone goździki. I jeszcze kartka z przygotowanym dla pilotów oficjalnym powitaniem gości na pokładzie.

Pogoda w Smoleńsku szybko się zmienia, może gdyby wówczas przylecieli godzinę później... - zastanawia się "Rzeczpospolita".