Komisja Millera sfałszowała swój raport w sprawie przebiegu tragedii w Smoleńsku - twierdzi profesor Kazimierz Nowaczyk. Ekspert współpracujący z zespołem parlamentarnym do spraw zbadania przyczyn katastrofy tupolewa, przedstawił dowody na rzekome fałszerstwo.

Antoni Maciererewicz zapowiada, że złoży wniosek do prokuratury przeciwko byłemu ministrowi spraw wewnętrznych Jerzemu Millerowi oraz członkom jego komisji. Według posła chodzi o sfałszowanie wniosków w raporcie komisji Millera. Profesor Nowaczyk odczytał dane parametrów lotu zawarte w tym raporcie. Z porównania wskazań trzech wysokościomierzy oraz trajektorii samolotu wynika, że w momencie zderzenia z brzozą Tupolew znajdował się wyżej, niż przedstawiono to na rysunkach w prezentacji komisji Millera.

Dane zostały wzięte ze skrzynki parametrów lotu. Do tych danych mówiących o tym że samolot leciał kilka metrów ponad brzozą dano obrazek mówiący o tym, że samolot uderza w brzozę - mówi Maciererewicz. I na tym według posła miałoby polegać fałszerstwo komisji Millera. Stąd zapowiedź wniosku do prokuratury. Po co komisja miałaby fałszować swój własny raport ? By ukryć prawdziwą przyczynę katastrofy - dodaje Antoni Macierewicz.

Prace komisji się zakończyły, nie ma o czym dyskutować

Sprawa naszego raportu jest sprawą skończoną. Ten dokument w całości podtrzymujemy - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Maciej Lasek z komisji Jerzego Millera. Ekspert nie chce komentować ustaleń parlamentarnego zespołu do spraw zbadania przyczyn katastrofy tupolewa. Prace komisji uważam za zakończone, nie ma powodów by tę działalność wznawiać - podkreśla Lasek. U nas samolot nie przeleciał nad brzozą. Zderzył się z nią. Urwane zostało skrzydło. Cały materiał dowodowy, który został w tej sprawie zebrany, jednoznacznie na to wskazuje. Również analiza zapisów - tłumaczy ekspert. Według niego, w zespole Macierewicza, kolejne, nowe hipotezy sporządzają ludzie, którzy nie mają dostępu do materiałów źródłowych.

Ekspert zespołu Macierewicza: Na pokładzie tupolewa były dwa wybuchy

Na początku kwietnia polski inżynier pracujący w Sydney Grzegorz Szuladziński przedstawił w Sejmie swoje ekspertyzy ws. katastrofy smoleńskiej za pomocą łącza wideo. Jak twierdzi tupolew spadł na ziemię w wyniku dwóch eksplozji. Przekonywał, że nie ma możliwości, by tupolew uderzając w ziemię roztrzaskał się na tak wiele fragmentów. Według Szuladzińskiego ustalenia dotyczące innych katastrof wykluczają takie następstwa. Ekspert zespołu Macierewicza twierdzi też, że gdyby samolot po prostu spadł na ziemię - nawet przy prędkości 270 kilometrów na godzinę - kadłub przetrwałby w jednym kawałku.

Szuladziński uważa, że to, iż samolot rozpadł się na wiele fragmentów, stanowi niepodważalny dowód eksplozji. To stwierdzenie nie podlega żadnej dyskusji. Jeżeli są odłamki, znaczy, że był wybuch i w tej sprawie nie można nic zrobić, ani temu zaprzeczyć - mówił Szuladziński, który połączył się z Sejmem przez telemost.

Uczony w prezentacji udowadniał też, że nie mogło dojść do zderzenia samolotu z brzozą. Według niego, nie ma możliwości, by w takim wypadku zostało zniszczone i skrzydło, i drzewo. Według niego, wnioski, które znajdą się w raporcie, są następujące: najpierw doszło do eksplozji, która oderwała fragment skrzydła. Następnie samolot przechylił się. W końcu eksplodował drugi ładunek - już wewnątrz kadłuba.

Szef zespołu Antoni Macierewicz po prezentacji stwierdził, że to jedyna prawdziwa wersja przyczyn katastrofy. Jedyna hipoteza, która leży dziś na stole, to hipoteza przedstawiona przez dr inż. Grzegorza Szuladzińskiego. Jeśli ktoś chce ją zakwestionować, niech przedstawi dowody - mówił Macierewicz. Według niego, wszelkie tezy zamieszczone w raportach MAK i komisji Millera zostały już ostatecznie podważone.

W lipcu 2011 roku opublikowano raport komisji Jerzego Millera wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. W dokumencie stwierdzono między innymi, że samolot był sprawny technicznie do momentu zderzenia z ziemią, a na jego pokładzie nie było materiałów wybuchowych, substancji promieniotwórczych ani trujących.