Pytać o nich to trochę tak, jakby pytać o ducha. Mają konto na Twitterze, ale nie mają władz ani oficjalnych przedstawicieli. Pewne jest tylko to, że swoim ofiarom potrafią zajść za skórę. To właśnie grupa hakerów określająca się mianem Anonymous przyznaje się do sobotnich ataków na strony polskiego rządu. Na razie nie wiadomo, czy stoją za kolejnymi, czy tylko je inicjują.

Jesteśmy zdecentralizowanym, nienastawionym na przemoc ruchem oporu - tak hakerzy z grupy Anonymous mówią sami o sobie. Jak wyjaśniają, chcą odebrać rządom i korporacjom dominację i przywrócić "prawdziwe rządy prawa". Nie wiadomo, czy słowo "hakerzy" tak naprawdę do nich pasuje. Ich główną metodą działania są ataki DDoS, polegające na generowaniu "sztucznego ruchu" na obranych za cele serwerach i przeciążaniu systemu zbyt dużą liczbą zapytań. Zaatakowanemu serwerowi nie wystarcza wówczas mocy do ich obsłużenia, co może prowadzić do jego zawieszenia.

Jednak nawet jeśli Anonymous nie są hakerami, to jak na grupę "anonimów" dbają o swój PR. Jakiekolwiek mają intencje, kimkolwiek są, starają się kreować na kolektyw współczesnych Zorro i Robin Hoodów. Ich znakiem rozpoznawczym stała się już charakterystyczna postać w garniturze ze znakiem zapytania zamiast głowy. Kojarzeni są również z maską Guya Fawkesa, XVII-wiecznego brytyjskiego spiskowca, który planował wysadzić w powietrze angielski parlament. Samą maskę wcześniej zakotwiczyła dobrze w popkulturze ekranizacja komiksu V jak Vendetta z Hugo Weavingiem i Natalie Portman w rolach głównych.

O Anonymous po raz pierwszy zrobiło się głośno po zatrzymaniu szefa Wiki Leaks Juliana Assange'a. W odwecie hakerzy zablokowali serwery PayPal, Visy i MasterCard. Cele wybrali starannie: ataki wymierzone były w usługodawców, którzy po aresztowaniu Assange'a uniemożliwili dotowanie jego demaskującego tajne dokumenty portalu.

Po raz drugi świat usłyszał o nich blisko rok temu, po atakach na Sony. Stanęli wtedy w obronie hackera George'a "GeoHota" Hotza, który złamał zabezpieczenia konsol PlayStation trzeciej generacji (nastolatek wcześniej zasłynął z przełamania zabezpieczeń iPhona), a któremu japoński gigant chciał wytoczyć spektakularny proces. Poszło o to, że młodemu programiście udało się m.in. przywrócić w PS3 możliwość uruchamiania systemu Linux, a także rozpracować system rozpoznawania pochodzenia programów tej konsoli, co pośrednio pozwalało również obejść blokadę uruchamiania pirackich kopii gier. Anonymous dali o sobie znać w specjalnym oświadczeniu, po czym przystąpili do blokowania PlayStation Network. Ostatecznie między młodym hackerem a Sony doszło do ugody, a Anonymous zaprzestali ataków.

Nie był to jednak koniec problemów firmy. W kwietniu 2011 roku Sony ponownie padło ofiarą zuchwałego ataku. Hakerzy wykradli z sieci dane blisko 100 milionów klientów firmy. Straty oszacowano wtedy na blisko 24 miliardy dolarów, a PlayStation Network była niedostępna przez wiele tygodni. Japoński koncern o atak oskarżył właśnie hakerów z Anonymous. Ci jednak nigdy oficjalnie się do niego nie przyznali. Poinformowali jedynie, że twierdzenie Sony to nieporozumienie. Sony - jesteście niekompetentni - brzmiało krótkie oświadczenie. Czy jednak tego chcieli, czy nie, po wcześniejszym konflikcie z elektronicznym molochem zostali już nieodwołalnie skojarzeni z gigantyczną kradzieżą danych.

Ich udział w atakach na strony internetowe polskiego rządu również stoi pod znakiem zapytania. Oficjalnie przyznali się do nich za pośrednictwem Twittera. Specjaliści porównują jednak działanie grupy do reakcji organizacji terrorystycznych, które mają w zwyczaju przypisywanie sobie bardziej spektakularnych, cudzych zamachów.

Jedno jest pewne - sobotni atak DDoS na niektóre strony rządowe zainicjował cały proces wywierania presji na polskie władze w sprawie niepodpisywania umowy ACTA. Był również kostką domina, która poruszyła inne, już polskie grupy, i sprowokowała je do ataków o klasycznym, hakerskim charakterze. Na stronę internetową premiera włamała się m.in. ekipa Polish Underground, która umieściła na niej film stylizowany na komunikat Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego.