Główna siedziba Parlamentu Europejskiego mieści się w Strasburgu, gdzie raz w miesiącu odbywają się czterodniowe sesje plenarne. Spotkania komisji parlamentarnych i mini sesje odbywają się w Brukseli. Natomiast sekretariat generalny PE znajduje się w Luksemburgu. Oznacza to, że eurodeputowani muszą się przemieszczać między Brukselą a Strasburgiem. Wielu domaga się, żeby europarlament miał jedną siedzibę w Brukseli.

W 2007 roku złożono petycję podpisaną przez ponad milion Europejczyków, a rezolucję w tej sprawie przyjęli nawet eurodeputowani poprzedniej kadencji. Organizacja działania Parlamentu Europejskiego stała się smutnym symbolem marnotrawstwa w UE. Przemieszczanie tysięcy ludzi i środków z miejsca na miejsce jest nie tylko kosztowne, niewydajne i szkodliwe dla środowiska, ale mocno szkodzi też wizerunkowi UE - mówił po przegłosowaniu rezolucji jej współautor, eurodeputowany niemieckich Zielonych Gerald Haefner.

Do akcji popierania jednej siedziby PE w Strasburgu włączył się nawet szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Naraził się tym na krytykę ze strony Paryża.

Do zmiany potrzeba jest jednak jednomyślna zgoda wszystkich państw Unii. A Francja na odebranie Strasburga się nie zgadza, bo to prestiż oraz symbol pojednania niemiecko-francuskiego. A więc nadal przez najbliższe pięć lat każdego miesiąca - pięć ciężarówek załadowanych dokumentami będzie wyruszać z Brukseli do Strasburga. A wraz z nimi setki urzędników, eurodeputowanych i dziennikarzy będzie kursować między jedną siedzibą a drugą. A europejscy podatnicy będą ponosić z tego powodu rocznie - koszty prawie 200 milionów euro rocznie.

(jad)