Piłkarze zafundowali nam prawdziwą huśtawkę nastrojów. Tak jak wcześniej pisałem, nie mogłem na żywo oglądać meczu ze względu na wręczenie tytułu honoris causa kardynałowi Bertone. Ale informacje z meczu i tak do nas docierały. Emocje były ogromne. I ja, i inni goście byliśmy na bieżąco informowani o tym, co dzieje się na boisku. Przy obecnej technice jest to możliwe.

Najpierw dostaliśmy informacje, że Polska strzeliła Grecji bramkę. Ogromna radość, nie do opisania. Potem czerwona kartka dla Greków. Ale po kilkunastu minutach dotarła do nas wiadomość, że osłabieni Grecy - w dziesięciu - i tak pokonali polskiego bramkarza. Szacunek - to wspaniały hart ducha greckich piłkarzy. Dla nich radość, dla nas ogromny smutek i żal, bo odebrali nam pewne - wydawało się - zwycięstwo.

Chwila uspokojenia i kolejna informacja, że polski bramkarz Wojciech Szczęsny musi zejść z boiska. Nie wiemy jednak dlaczego… Napięcie rośnie. Po chwili powiedziano mi, że zastąpił go Przemysław Tytoń, który teraz będzie bronił karnego. W sercu i modlitwie wpierałem go z całych sił. Ogromna ulga, gdy dowiedziałem się, że obronił. W duchu dziękowałem Ojcu Świętemu, bo głęboko wierzę, że pomagał mu w tym momencie.

Dziś od rana myślę już o wtorkowym meczu z Rosją. Potrzeba będzie nie tylko siły, waleczności, ale i chyba Opatrzności Bożej. Zwłaszcza po tym, co Rosjanie pokazali w meczu z Czechami.

Powtarzam jednak, że sport powinien jednoczyć, a nie dzielić. To wspaniała okazja , żeby nie tylko piłkarze pokazali, że potrafią grać dzielnie, uczciwie i - jak to się mówi po sportowemu - fair play. A podkreślam, mamy wspaniałych kibiców - widziałem na własne oczy w Krakowie grupy Polaków i Greków, którzy w czasie meczu rywalizowali i dopingowali tylko swoich, ale już po meczu wszyscy bawili się razem.

Na szczęście niebiosa wsparły naszych i remis jest chyba sprawiedliwym wynikiem. Pamiętajmy że remis to nie porażka. Trzymajmy kciuki za naszych piłkarzy…