Od dzisiaj wchodzą w życie nowe unijne sankcje, które obejmują import rosyjskich produktów naftowych. Ma to jeszcze bardziej pogorszyć sytuację rosyjskiego budżetu, którego lwią część stanowią wydatki na wojnę. "Wydaje się, że 2023 rok może być cezurą porzucenia całkowicie paliw kopalnych z Rosji na Zachodzie. Jeżeli nie zabraknie nam determinacji, jeżeli kryzys energetyczny nie zmęczy zachodniego społeczeństwa, to zamkniemy stację benzynową Putina"- mówił w Radiu RMF24 Wojciech Jakóbik, analityk i ekonomista BiznesAlert.pl.

Krzysztof Urbaniak, Radio RMF24: To jest sytuacja bez precedensu. Jak bardzo można ją odczuć w czasie wizyty na stacji benzynowej?

Wojciech Jakóbik: Myślę, że część oddziaływania embarga na produkty naftowe z Rosji już widzimy na stacjach, ponieważ nie od dziś firmy europejskie przygotowywały się do tego kroku. Nie bez powodu embargo na produkty naftowe wchodzi w życie dwa miesiące po embargo na ropę naftową. To jest ten czas, który mieliśmy na przygotowanie się odpowiednio do zastąpienia dostawców rosyjskich i tak się faktycznie działo. Od jesieni zeszłego roku firmy naftowe z Polski, i nie tylko, sprowadzały coraz więcej gotowych paliw, czy to z Arabii Saudyjskiej, czy to ze Stanów Zjednoczonych, czy to ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich właśnie po to, by mieć alternatywę. Czasami ona była droższa, więc już wtedy zmiana w portfolio tych firm mogła być przekładana na wyższe ceny na stacjach, zatem o żadnym skoku nie może być mowy z dnia na dzień.

Cena diesla nie wystrzeli w górę?

Cena diesla jest wysoko. Cały czas jest pod wpływem inflacji i innych czynników, które przemawiają za dalszą podwyżką, natomiast samo wprowadzenie embargo zostało już prawdopodobnie częściowo skonsumowane przez rynek i było oczekiwane od dawna. To jest element realizacji planu zachodniego, a nie niespodziewane zdarzenie, jak różne niespodzianki, które nam szykują Rosjanie. Paniki nie powinno być, chyba, że nagle masowo ruszymy na stację i zatkamy system, wywołując niedobory i wyższe ceny.

Ile oleju napędowego trafiło do Polski z Rosji?

Rosja zapewniała nam około 30 proc. diesla, który docierał do Polski, który był w portfolio Grupy Orlen i teraz bezpiecznie porzucimy ten kierunek w lutym.

Jeśli nie z Rosji, to skąd będziemy sprowadzać paliwa?

Już sprowadzamy paliwa z innych miejsc, ponieważ musimy się przygotować do embarga. Tak jak wspominałem, to m.in. Arabia Saudyjska, która dostarczyła wiosną jeszcze 2022 roku po raz pierwszy paliwa do Rafinerii Gdańskiej, do naszego naftoportu. To także Stany Zjednoczone i inne kierunki na świecie, które są dostępne. Rynek ropy jest dobrze rozwinięty i podobnie jest z rynkiem paliw, natomiast długo żyliśmy w ułudzie tanich relacji z Rosjanami. Oni oferowali tani olej napędowy, który niestety teraz jest drogi politycznie i nie warto dosypywać ani dolara do skarbca Kremla.

A te inne rynki na pewno zapewnią nam tę brakującą jedną trzecią?

Póki co nie widać problemów z logistyką, nie widać niedoborów. W najgorszym wypadku mamy też zapasy, które obowiązkowo zbieramy nawet na 60 dni, bez jakiegokolwiek importu. Przestawienie się na innych dostawców jest wyzwaniem logistycznym i można tutaj szukać analogii np. z rynkiem węgla. Wprowadzenie embarga na węgiel rosyjski nie spowodowało globalnego niedoboru węgla w Polsce, ale tu i tam pojawiały się problemy, i takie problemy mogą pojawić się np. w Polsce Zachodniej, która w dużej mierze jest zaopatrywana przez rafinerie wschodnioniemieckie. O ile rafineria Leuna we wschodnich Niemczech jest już przestawiona w 100 procentach na ropę nierosyjską, to rafineria Szwed, wokół której trwają spekulacje na temat wejścia tam polskiego PKN Orlen, musi pracować na pół gwizdka, ponieważ nie jest odpowiednio zaopatrzona. Co za tym idzie, będzie miała mniejszą podaż paliw, więc może się okazać, że gdzieś tam pojawią się jakieś problemy, ale o blackoucie naftowym nie może być mowy.

Rosjanie nie ukrywają, że również będą obchodzić te nowe sankcje. Już teraz europejskie statki wywożą miliony ton paliw z Rosji. Mówi się o "flocie cieni", tankowcach, które nadal wożą rosyjską ropę. To wygląda trochę, jak zabawa w kotka i myszkę. Kto w niej aktualnie wygrywa?

Wygrywa Zachód z tego względu, że Rosjanie mogą uciekać się do zagrań, które stosuje np. Iran. Od kilku dobrych lat, od kiedy jest objęty sankcjami zachodnimi, Iran szmugluje swoją ropę z powodzeniem np. do Chin czy Indii, natomiast nie jest w stanie zastąpić sobie normalnego handlu. To są ułamki sprzedaży, które miałby normalnie i to samo będzie z Rosją. Część ropy być może będzie w stanie przeszmuglować, ale w zamian będzie musiała zaoferować daleko idące rabaty. Można usłyszeć, że nieraz Rosjanie sprzedają nawet 30 dolarów poniżej ceny rynkowej swojej mieszanki, tylko po to, żeby ktoś ją wziął, ponieważ ropa rosyjska, paliwa rosyjskie stają się trędowate. Oczywiście nadużycia będą się pojawiać, będą nieszczelne sankcje, które trzeba będzie potem domykać, ale to jest normalna procedura. Ważne, że skarbiec na Kremlu będzie miał coraz mniej źródeł przychodów, a warto wspomnieć, że petrodolary to jest fundament tamtejszego systemu władzy, który zaczyna się powolutku kruszyć.

Rosyjski diesel trafia w większych ilościach do Turcji, do Maroka, Libii, a nawet podobno do Urugwaju. Czy później z tych kierunków trafi do nas? To jest możliwe?

Na wolnym rynku jest możliwe swobodne żonglowanie dostawami i w takich warunkach też może dochodzić do nadużyć dostaw pod fałszywą flagą do eksportu. Rolą twórców sankcji jest takie ich domykanie, aby ograniczyć taki proceder. Znowu wracam do przykładu Iranu, który okresowo jest w stanie szmuglować część ropy, ale ci, którzy idą na taką współpracę są w końcu złapani na gorącym uczynku i trafiają na listę sankcji, więc jest coraz mniej chętnych. To samo jest z ropą i paliwami z Rosji. One stają się trędowate, ponieważ biznes z Rosją to niebezpieczeństwo.

Czy w związku z tym bez udziału Chin, Indii i wspomnianej Turcji jest szansa, żeby realnie osłabić rosyjski budżet?

To, co robimy, już osłabia realnie rosyjski budżet, który musi być w coraz większym stopniu zasypywany pieniędzmi z rezerw, które są gromadzone dzięki sprzedaży węglowodorów. Te rezerwy pozostają duże, ponieważ sięgają po 180 mld dolarów, natomiast kurczą się. Rosjanie w 2023 roku będą musieli tam dosypać trzy miliardy i będą dosypywać tym więcej, im mniej zarobią na sprzedaży węglowodorów. W ten sposób stacja benzynowa Putina zamyka się sama. Za chwilę jeszcze Rosjanie wprowadzą kontr sankcje do tego, co my wprowadzamy i zobaczymy kto wyjdzie na tym lepiej. Póki co Zachód wychodzi obronną ręką.

Czy mamy jeszcze coś w zanadrzu jeżeli chodzi o surowce z Rosji?

Wydaje się, że 2023 rok może być cezurą porzucenia całkowicie paliw kopalnych z Rosji na Zachodzie. Jeżeli nie zabraknie nam determinacji, jeżeli kryzys energetyczny nie zmęczy zachodniego społeczeństwa, to zamkniemy stację benzynową Putina. Ona oczywiście będzie szukać alternatyw, będzie się coraz bardziej zwracać do Azji, natomiast będzie na jej łasce i to wcale nie jest komfortowa sytuacja, bo to też będzie obniżało ceny.

Opracowanie: Emilia Witkowska


Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.