Polskie Stronnictwo Ludowe przekonuje, że do ratyfikacji unijnego Funduszu Odbudowy potrzebna będzie większość aż dwóch trzecich głosów. Ludowcy powołują się na opinię konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego. Dla Prawa i Sprawiedliwości byłby to ogromny kłopot – tym bardziej, że weto stawia już koalicjant: partia Zbigniewa Ziobry.

Unijny Fundusz Odbudowy ma wesprzeć europejskie gospodarki dotknięte kryzysem z powodu pandemii koronawirusa. W jego ramach Polska będzie miała do dyspozycji ponad 57 mld euro.

Na razie jednak parlamenty krajów UE muszą podjąć decyzje, które pozwolą unijny Fundusz uruchomić.

I tutaj Prawo i Sprawiedliwość napotkało już wcześniej przeszkodę: weto stawiają politycy koalicyjnej Solidarnej Polski z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą na czele. Sprzeciwiają się bowiem mechanizmowi "pieniądze za praworządność", który uzależnia wypłaty unijnych pieniędzy od przestrzegania zasad państwa prawa.

A bez koalicjanta Prawo i Sprawiedliwość mogłoby nie uzyskać w Sejmie większości głosów.

Zwykłej większości.

Teraz okazuje się, że sytuacja może być jeszcze bardziej kłopotliwa.

PSL: Do ratyfikacji Funduszu Odbudowy konieczna będzie większość 2/3 głosów

Polskie Stronnictwo Ludowe przekonuje bowiem, że do ratyfikacji Funduszu Odbudowy potrzebna będzie większość aż dwóch trzecich głosów.

Ludowcy - powołując się na opinię prof. Jacka Zaleśnego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego - przekonują, że ratyfikacja Funduszu Odbudowy zakłada przekazanie Unii Europejskiej części kompetencji polskich władz - ws. zaciągnięcia wspólnych zobowiązań finansowych. Poznaj pełną treść opinii prawnej.

Dlatego według nich konieczne jest - w myśl artykułu 90. Konstytucji - zatwierdzenie Funduszu większością dwóch trzecich głosów.

"Pierwszy raz od traktatu lizbońskiego będziemy mieli z taką sytuacją do czynienia" - podkreślał dzisiaj na konferencji prasowej w Sejmie szef PSL-u Władysław Kosiniak-Kamysz.

"Panie premierze, to, że pan nie ma poparcia dla Krajowego Planu Odbudowy (na jego podstawie Polska będzie mogła sięgnąć po pieniądze z unijnego Funduszu - przyp. RMF), to jest jedna kwestia. Ale druga kwestia to jest pana odpowiedzialność, pańskiego obozu politycznego, prezydenta Rzeczpospolitej i wszystkich ze strony rządzącej do tego, żeby usiąść z opozycją do rozmowy na temat ratyfikacji (Funduszu Odbudowy)" - mówił Kosiniak-Kamysz.

"Nie poprzemy czegoś, co zamiast być Funduszem Odbudowy, stanie się Funduszem Wyborczym PiS"

Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z PSL, ostrzegł równocześnie, że jeśli dyskusji na temat Krajowego Planu Odbudowy nie będzie, to ludowcy za ratyfikacją nie zagłosują.

"Nie poprzemy czegoś, co zamiast być Funduszem Odbudowy, stanie się Funduszem Wyborczym PiS" - oświadczył.

Podobne stanowisko przedstawiła wcześniej również Platforma Obywatelska.

Kilka dni temu dziennikarz RMF FM Patryk Michalski ujawnił, że partia Borysa Budki nie wyklucza sprzeciwu wobec Krajowego Planu Odbudowy, jeśli rząd nie da samorządom większego wpływu na to, jak wydawane mają być unijne pieniądze.

Na razie kluby opozycyjne i Senat zamówiły kolejne opinie ws. tego, jaka większość konieczna jest do ratyfikowania unijnego Funduszu.

Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej już teraz jednak zauważa, że większość dwóch trzecich głosów byłaby bezpieczniejsza.

"Byłaby pewność, że nikt nie będzie tego kwestionował" - stwierdziła posłanka.

Terlecki nie chce komentować, Dworczyk przekonuje, że większość 2/3 głosów nie będzie konieczna

Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Terlecki nie chciał dzisiaj komentować sprawy.

Wczoraj natomiast szef kancelarii premiera Michał Dworczyk podkreślał w rozmowie z RMF FM, że według jego wiedzy "ta ustawa (...) nie będzie wymagała większości dwóch trzecich głosów".

"Dwóch trzecich głosów wymagają te akty prawne, które przekazują trwale część kompetencji instytucji państwa polskiego organom międzynarodowym, w tym wypadku: Unii Europejskiej. Tutaj chodzi tak naprawdę o jednorazowe zaciągniecie pewnych zobowiązań" - tłumaczył polityk PiS.