Na najbliższym posiedzeniu Sejmu, w połowie kwietnia, może dojść do rozstrzygnięcia w sprawie wprowadzenia instytucji sądów pokoju, a tym samym do decyzji, czy Paweł Kukiz do najbliższych wyborów stanie ramię w ramię z PiS-em. Na oba te pomysły - polityczny sojusz i zmiany w sądach - sceptycznie patrzy Zbigniew Ziobro. By więc zdobyć Kukiza, PiS kolejny raz zmuszone jest poróżnić się z koalicjantem i szukać większości poza Zjednoczoną Prawicą.

Nigdy nie poprzemy tego rodzaju projektów - mówił wczoraj na konferencji prasowej minister Zbigniew Ziobro, wysyłając sygnał, że roczne prace nad przepisami nie przyniosły wewnątrzrządowego porozumienia. Dwa dokumenty trafiły do Sejmu na początku 2022 roku. Są inicjatywą prezydencką, przesłaną do parlamentu po rozmowach Andrzeja Dudy z Pawłem Kukizem.

Pomysł od początku był krytykowany przez część środowiska prawniczego, które podkreślało przede wszystkim, że tak głęboka zmiana, jaką jest wprowadzenie nowej instytucji sądowej, wymaga nowelizacji konstytucji. Dodatkowo koszty stworzenia i utrzymanie systemu liczone są w miliardach złotych.

Wprowadzenie sędziów pokoju, wybieranych w wyborach powszechnych, to jedno ze sztandarowych haseł Pawła Kukiza - od początku włączane przez polityka do pakietu rozwiązań zwiększających dostępność obywateli do sprawowania władzy. W założeniu o funkcję sędziego pokoju mogliby ubiegać się absolwenci studiów prawniczych z trzyletnim doświadczeniem, którzy nie pracują (albo zrezygnują z pracy) jako adwokaci, radcowie prawni lub aplikanci. Kryterium ma też stanowić "nieskazitelny charakter", pozytywna weryfikacja formalna przez Krajową Radę Sądownictwa (tę samą, której niezależność podważają instytucji unijne) oraz wymagana liczba podpisów poparcia. Wybór miałby następować w głosowaniu, docelowo połączonym zapewne z wyborami do Parlamentu Europejskiego (w założeniu pierwsza 5-letnia kadencja sędziów pokoju byłaby od 2025).

Przez ponad dwanaście miesięcy prac partia rządząca zmieniała swój stosunek do pomysłu. Widać, że jedynym, co motywowało posłów PiS-u do dalszych dyskusji, była presja ze strony Pawła Kukiza oraz kolejne sejmowe głosowania, w których głosy byłego muzyka i jego sprzymierzeńców były niezbędne do uzyskania większości. Nawet jednak teraz, jak się zdaje - na finiszu prac, w PiS-ie trudno znaleźć entuzjastów sądów pokoju

Prezes Jarosław Kaczyński w trakcie jesiennego objazdu kraju wielokrotnie odnosił się do inicjatywy, za każdym razem z zauważalnym dystansem. Lider PiS-u problemów spodziewa się już na etapie zgłaszania kandydatów. Może zabraknąć wystarczającej liczby chętnych spełniających ustawowe warunki. Będą wybory (sędziów pokoju - przyp. red.), ale często tymi kandydatami będą ludzie mniej znani, jacyś na ogół młodzi ludzie. Ten mechanizm będzie działał inaczej. Ale spróbujemy, zobaczymy jak to wyjdzie - mówił w październiku w Jedliczu prezes Jarosław Kaczyński.

W ostatnich tygodniach w pracach nad dwoma projektami nastąpiło wyraźne przyspieszenie. Po miesiącach przewlekania dyskusji na przeróżne sposoby, włącznie z kuriozalnym pomysłem pilotażu sądów pokoju na Opolszczyźnie, najpierw podkomisja, a teraz także komisja dążą do finału jeszcze przed kwietniowym posiedzeniem Sejmu. Wśród polityków PiS-u można nieoficjalnie usłyszeć, że partia szykuje się do przegłosowania całej ustawy po świętach Wielkiej Nocy. Nie przez przypadek. Właśnie od pozytywnego finału przepisów o sądach pokoju Paweł Kukiz uzależnia swoją polityczną przyszłość. Przekonuje, że jest w stanie zagwarantować partii rządzącej około dwóch procent poparcia. 

Większość ostatnich badań notuje poparcie dla środowiska Pawła Kukiza w granicach 1-1,5 procent. Muzyk uważa, że taki wynik gwarantowałby mu kilkunastoosobową reprezentację w Sejmie, pod warunkiem startu z list PiS-u i odpowiedniej liczby miejsc dla kandydatów. Kukiz właściwie nie ukrywa, że chętnie wszedłby w przedwyborczą koalicję, ale z zachowaniem podmiotowości swojego ruchu. PiS chętniej widziałoby kukizowców jako pełnoprawnych członków Zjednoczonej Prawicy. W ten sposób partia chciałaby udowodnić, że jest tylko jedna szeroka koalicja, zapewniająca realizację prawicowych (według deklaracji także antysystemowych) postulatów. I nie jest nią Konfederacja. Rozszerzenie Zjednoczonej Prawicy może być jednak niestrawialne dla Solidarnej Polski.

Nie wiem, czy Paweł Kukiz ma takie zdolność czarowania, że sam siebie zaczarował i wierzy w to, co mówi, ale musi wiedzieć, że my nigdy nie poprzemy projektów, które są w naszym przekonaniu destrukcyjne dla polskiego sądownictwa - deklarował Zbigniew Ziobro. Na pytanie, jak czułby się w partyjnym sojuszu z Kukizem, minister sprawiedliwości unikał odpowiedzi. Nic nie wskazuje więc na to, żeby nawet w imię rozszerzania przedwyborczej koalicji, Solidarna Polska zgodziła się na stworzenie sądów pokoju. Jedynym sojusznikiem w tej sprawie może być dla PiS-u PSL. Ludowcy nie mówią "nie", na etapie prac w podkomisji poparli projekt. Jak zachowają się przy finalnym głosowaniu?

Chcemy sprawdzić intencje PiS-u i zgłosić poprawkę o skróceniu czasu vacatio legis - deklaruje nieoficjalnie jeden z polityków PSL-u. Według propozycji sądu pokoju mogłyby zacząć wydawać wyroku dopiero w 2025 roku. Ludowcy chcą, by start nastąpił najpóźniej w 2024 r., a prace przygotowawcze ruszyły jeszcze w tej kadencji Sejmu.

Jeśli PiS rzeczywiście chce sądów pokoju, zgodzi się na tę propozycję. Jeśli nie - będzie jasne, że chodzi wyłącznie o mydlenie oczu i pozyskanie głosów sympatyków Kukiza - dodaje ludowiec.

Opracowanie: