Po 3750 km drogi, ostatni z pociągów specjalnych Warszawa-Rzym-Warszawa, przywiózł nad ranem pielgrzymów z Watykanu. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa. Do Rzymu był kawał drogi, ale do końca życia nie zapomnę, że w czasie pogrzebu naszego papieża byłam na Placu św. Piotra - mówiła Małgorzata, studentka spod Warszawy.

Powrotna podróż okazała się o 4 godziny krótsza niż trasa do Rzymu - zajęła bowiem tylko 25 godzin. Na \"polskim\" etapie trasy wśród pielgrzymów widoczne stało się już zmęczenie drogą, choć atmosfera dyskusji o przeżyciach z Rzymu, nie ustawała.

Osoby z południowej Polski wysiadły w Katowicach. Większość podróżnych z Warszawy opuściło pociąg na Dworcu Centralnym. Tam jeszcze przez kilkanaście minut trwały pożegnania, pamiątkowe zdjęcia i modlitwa. Nie zabrakło też \"Barki\" - ulubionej pieśni papieża, którą odśpiewano na koniec. Potem pociąg pojechał na Dworzec Wschodni.

Osobą specjalnie uhonorowaną przez podróżnych był ich opiekun, Marcin - konduktor PKP InterCity, którego komunikaty o trasie i postojach różniły się od tych sztampowych. Często oprócz informacji o czasie postoju zachęcał też do podziwiania widoków za oknem i mówił z jaką prędkością pociąg się porusza. W dowód wdzięczności pielgrzymów otrzymał od nich \"Tryptyk Rzymski\" Jana Pawła II z dedykacją i podpisami 600 pasażerów pociągu. Gdy go odbierał, nie krył wzruszenia.