Trwa dyplomatyczna wojna wokół Iraku. Jednym z państw rozgrywających jest teraz Turcja. Chodzi o to, czy udzieli zgody na rozmieszczenie na swoim terytorium kilkudziesięciu tysięcy amerykańskich żołnierzy wojsk lądowych. Parlament zapowiada głosowanie w tej sprawie na sobotę.

Stany Zjednoczone natomiast cały czas naciskają na Turcję. Za tymi naciskami stoją też obietnice finansowe. Już teraz Bagdad ostrzega Ankarę - jeśli da zielone światło Waszyngtonowi, stosunki iracko-tureckie ulegną znacznemu pogorszeniu. Jeśli Turcja wygra cokolwiek na tej wojnie, straci o wiele więcej w związku z pogorszeniem naszych stosunków - twierdzi iracki ambasador w Turcji Talib Abid Salih.

Turcja to nie jedyny kraj, który spędza sen z powiek amerykańskim dyplomatom. Znacznie więcej trudności sprawia Amerykanom przekonanie do swoich pomysłów Francji. Jeszcze dziś Rada Bezpieczeństwa ONZ ma dyskutować nad francusko-rosyjsko-niemiecką propozycją rozwiązania kryzysu irackiego.

Dokument ten zakłada przedłużenie prac inspektorów do 1 lipca i ma być alternatywą wobec projektu nowej rezolucji, którą w poniedziałek przedstawiły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Hiszpania. Projekt ten stwierdza, że na Irak nie wywiązał się ze zobowiązań poprzedniej rezolucji.

Amerykanie chcieliby, aby Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła tę rezolucję do połowy marca. Do tego potrzebne jest jednak do tego poparcie co najmniej 9 z 15 członków Rady. Żaden z 5 stałych członków tego gremium nie może też zgłosić weta. A jednym ze stałych członków RB ONZ z prawem weta jest właśnie Francja.

Francja jednak na razie nie sprecyzowała swojego stanowiska i nie wiadomo do końca, jak się zachowa w momencie głosowania nad rezolucją. Oświadczenia francuskich władz są w tej sprawie bardzo niejasne. Francja sugeruje, że podejmie decyzję w ostatniej chwili i większość nadsekwańskich komentatorów zdecydowanie popiera taką strategię, bo ich zdaniem Stany Zjednoczone bardzo boją się weta, co w zakulisowych pertraktacjach znacznie wzmacnia pozycję Paryża.

Wielu obserwatorów sugeruje, że w przetargach za zamkniętymi drzwiami w zamian za niewykorzystanie prawa do weta, Francja może dostać od Stanów Zjednoczonych np. dostęp do części irackich złóż ropy naftowej, czyli przehandlować weto za ropę.

Zdaniem niektórych ekspertów podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej (1991) Paryż za szybko poparł Waszyngton i w związku z tym nie miał później karty przetargowej, czyli nie dostał żadnych kontraktów w wyzwolonym Kuwejcie.

Foto: Archiwum RMF

22:20