Mimo podpisania planu finansowego NFZ, negocjacje ze szpitalami w sprawie przyszłorocznych kontraktów utknęły w martwym punkcie. Do końca roku zostały dwa tygodnie, a nie ma jeszcze podpisu pod dokumentem uruchamiającym pół miliarda złotych z rezerwy ogólnej Narodowego Funduszu Zdrowia.

To oznacza, że dyrektorzy wojewódzkich oddziałów NFZu nie mają pełnej informacji dla dyrektorów szpitali. Negocjacje stoją w miejscu.

Ewa Kopacz - jak to zwykle bywa - zapewnia, że sprawa zostanie załatwiona natychmiast: Ta decyzja zapadnie w ciągu kilku godzin - mówiła na konferencji prasowej.

Obietnice krótkich terminów i ich niedotrzymywanie jest jednak jedną z najbardziej charakterystycznych cech pani minister. W zeszłym tygodniu obiecywała, że plan finansowy będzie podpisany w ciągu 48 godzin, został podpisany po ponad 150. A w sprawie kontraktów każda godzina ma znaczenie. Minister Kopacz wydaje się jednak tym nie martwić i pełna dobrej wiary mówi: To wszystko powinno się wydarzyć - wszystko to, co dobre - czyli podpisanie aneksów, powinno się wydarzyć do końca tego roku

Na dzisiejszej konferencji prasowej nie dało się jednak ukryć, że takim optymizmem jak pani minister nie tryska niestety prezes NFZ. Chyba po prostu zdaje sobie sprawę, że w ciągu dziewięciu dni roboczych, które zostały do końca roku podpisanie kontraktów ze wszystkimi szpitalami w Polsce graniczy z cudem.

I na koniec kolejna obiecanka - cacanka w wykonaniu Pani Minister. DOKŁADNIE tydzień temu obiecywała: Będzie generalnie więcej na szpitale, żebyśmy mieli jasność.

Po siedmiu dniach mamy już jasność. Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia w zeszłym roku na lecznictwo szpitalne przeznaczono dokładnie 25 miliardów 973 miliony 944 złote. W roku 2010 lecznice dostaną 25 miliardów 829 milionów 949 złotych (oczywiście jeśli zostanie uruchomiona rezerwa budżetowa NFZ). To o prawie 150 milionów mniej. Być może mniej - w przypadku minister Kopacz - oznacza więcej. To by się nawet zgadzało.